– Jeśli chodzi o zarządzanie zasobami ludzkimi, to w polskim wojsku ta sfera praktycznie leży – ocenia płk rez. Krystian Zięć, pilot F-16.
– Spójrzmy na przykład Izraela. Tam system działa tak, że pilot F-16 przez pewien czas jest w czynnej eskadrze, ale już po kilkunastu latach odchodzi do rezerwy. Nadal pozostaje częścią eskadry, wciąż lata – choć sporadycznie. Dzięki temu nie traci się jego doświadczenia, ale jednocześnie robi się miejsce dla nowych ludzi. To rozwiązanie pozwala armii stale korzystać z wiedzy doświadczonych pilotów, a jednocześnie zapewnia rotację – tłumaczy.
– W Polsce wciąż dominuje podejście, że pilotów trzeba trzymać jak najdłużej. Jestem temu absolutnie przeciwny. Również w Stanach Zjednoczonych wygląda to inaczej – dowódca eskadry ma trzydzieści kilka lat, a piloci walczący to ludzie po dwudziestce. Latają efektywnie kilkanaście lat, a potem przychodzi moment decyzji: czy zostają w armii, czy odchodzą. W armii zostają tylko najlepsi, z pełnymi uprawnieniami. Nie każdy może przejść wszystkie szczeble kariery – podkreśla.
Inne tematy w dziale Polityka