Pod koniec 2013 r. Anne-Sophie Leclere, 33-letnia, matka trójki dzieci, liderka listy francuskiego Frontu Narodowego w wyborach samorządowych w Rethel (region Arden), zamieściła na swym profilu na Facebooku zdjęcie małpy obok zdjęcia Christiane Taubira ciemnoskórej Minister Sprawiedliwości z komentarzem, że pierwsza fotka pochodzi z okresu, gdy p. Minister miała 18 miesięcy.
Dostała wyrok 9 miesięcy więzienia i 5 lat zakazu startu w wyborach. Dodatkowo musiała zapłacić 50 tys. euro, a Front narodowy 80 tys. euro.
Jestem negatywnie nastawiony do Frontu narodowego i nie pochwalam takich żartów, ale 9 miesięcy więzienia (i to nie w zawieszeniu) i 130 tys. euro kary za obrazek, który możecie zobaczyć powyżej, w kraju który szczyci się swoją rzekomą wolnością słowa. To nie jest żart, wolność słowa we Francji to jest żart.
Charlie Hebdo, francuski czasopismo satyryczne, po ataku na jego redakcję, dal niektórych stało się symbolem wolności słowa. Można narysować uprawiających seks Boga ojca, Jezusa i Ducha świętego, "Bawiących się w homoseksualny pociąg" biskupów, Jezusa z przyrodzeniem w dłoni, papieża w stroju tancerki z karnawału w Rio (wpiszcie sobie w google Charlie Hebdo i sami zobaczcie), w końcu jest wolność słowa, ale jak w 2008 Maurice Sinet opublikował tam karykaturę Jeana Sarkozy’ego, syna ówczesnego prezydenta Francji z podpisem: „Jean Sarkozy zadeklarował, że chce przejść na judaizm, by móc poślubić swoją żydowską narzeczoną, która kiedyś odziedziczy fortunę. Ten mały zrobi karierę!” to został wyrzucony z pracy, a Międzynarodowa Liga przeciwko Rasizmowi i Antysemityzmowi złożyła przeciwko niemu pozew sądowy.
Panowie szanujmy się, albo można obrażać wszystkich, albo nikogo. Jeśli można obrażać wszystkich, poza osobami czarnoskórymi i żydami, to jest to woda na młyn rasistów.