Brawo Tusk! Zrobił to, o czym przez lata tylko gada Kaczyński - naruszył realne interesy możnych w obronie słabych.
Nie bał się. Wydawało się, że we własnej partii poparcie spółdzielców przeciw korporacjonistom to za mało i może kosztować go to przywództwo. Tym bardziej, że spółdzielcy mieli brud za paznokciami a korporacjoniści wpływowe media i „ekspertów”. Tusk przetrwał. Stanął niczym Jarosław Kaczyński i wszystko co miał do powiedzenia to: szczekajcie sobie, a ja i tak zrobię to co uznałem za słuszne. Okazał się być mężem stanu a nie chłopcem z boiska.
Tusk osiągnął to, co nie udało się Kaczyńskiemu. Zbudował wokół siebie takie poparcie społeczne, że przetrwa przeprowadzenie decyzji wymierzonych w establishment. Kaczyński tak głośno i ostentacyjnie mówi o naruszaniu interesów, że zanim cokolwiek zrobi, już nie ma władzy. Karawana oszczekiwana przez Kaczyńskiego nieustannie jedzie dalej. Tusk prowadzi karawanę oszczekiwaną obecnie przez liberalnych ekspertów i nic nie wskazuje na to, że psy zagryza mu wielbłąda. Raczej podkulą ogony i przyłączą się do karawany.
Czy Tusk podejmując słuszną decyzję widział długoterminowy interes naszego Państwa? Czy zdaje sobie sprawę, że jedynym gwarantem wypłacania jakichkolwiek emerytur za 40 lat jest silne państwo, sprawna administracja, nowoczesna infrastruktura, wykształceni obywatele a nie dokapitalizowana giełda i zadowolony MFW? Czy rozumie, że za niecały rok ropa będzie znów po 150$ za baryłkę i ku zaskoczeniu wszystkich zobaczymy drugą falę kryzysu finansowego? Nie wiem, ale na pewno rozumie, że emerytur nie wypłaci się w oparciu o zyski z giełdy na której są firmy działające w państwie-bankrucie, ani zyski z obligacji państwa-bankruta. I to mi wystarcza by go chwalić.
