VivaPalestina VivaPalestina
216
BLOG

Mearsheimer: Ponura przyszłość Europy

VivaPalestina VivaPalestina Polityka Obserwuj notkę 19
John J. Mearsheimer – The American Conservative – 18 listopada 2025 r. Przemówienie w Parlamencie Europejskim w Brukseli, 11 listopada 2025 r.

Europa znajduje się obecnie w poważnych tarapatach, głównie z powodu wojny na Ukrainie, która odegrała kluczową rolę w podważeniu dotychczas w dużej mierze pokojowego regionu. Niestety, sytuacja ta prawdopodobnie nie ulegnie poprawie w nadchodzących latach. Wręcz przeciwnie, jest prawdopodobne, że w przyszłości Europa będzie mniej stabilna niż obecnie.

Obecna sytuacja w Europie stanowi jaskrawy kontrast z bezprecedensową stabilnością, jaką cieszyła się ona w okresie jednobiegunowości, trwającym od około 1992 roku, po upadku Związku Radzieckiego, do 2017 roku, kiedy to Chiny i Rosja stały się potęgami, przekształcając jednobiegunowość w wielobiegunowość. Wszyscy pamiętamy słynny artykuł Francisa Fukuyamy z 1989 roku pt. „Koniec historii?”, w którym argumentował, że liberalna demokracja ma rozprzestrzenić się na cały świat, przynosząc ze sobą pokój i dobrobyt. Argument ten był oczywiście całkowicie błędny, ale wielu na Zachodzie wierzyło w niego przez ponad dwadzieścia lat. Niewielu Europejczyków wyobrażało sobie w okresie rozkwitu jednobiegunowości, że Europa znajdzie się dziś w tak trudnej sytuacji.

Co więc poszło nie tak?

Wojna na Ukrainie, którą moim zdaniem sprowokował Zachód, a zwłaszcza Stany Zjednoczone, jest główną przyczyną niepewności nękającej dzisiejszą Europę. Istnieje jednak drugi czynnik: zmiana globalnego układu sił z jednobiegunowego na wielobiegunowy w 2017 roku, która niewątpliwie zagroziła europejskiej architekturze bezpieczeństwa. Z pewnością istnieją uzasadnione powody, by sądzić, że ta zmiana w układzie sił była problemem, z którym można sobie poradzić, ale wojna na Ukrainie, w połączeniu z pojawieniem się wielobiegunowości, stworzyła poważne problemy, które raczej nie znikną w najbliższej przyszłości.

Chciałbym zacząć od wyjaśnienia, jak koniec jednobiegunowości zagraża samym fundamentom europejskiej stabilności. Następnie omówię wpływ wojny na Ukrainie na Europę i to, jak wpłynął on na przejście do wielobiegunowości, radykalnie zmieniając krajobraz Europy.

Przejście od unipolarności do multipolarności

Podczas zimnej wojny kluczem do utrzymania stabilności w Europie Zachodniej i w całej Europie w okresie jednobiegunowym była obecność wojskowa USA w Europie, zintegrowana z NATO. Stany Zjednoczone, oczywiście, dominowały w tym sojuszu od samego początku, co praktycznie uniemożliwiało państwom członkowskim objętym amerykańskim parasolem bezpieczeństwa walkę między sobą. Stany Zjednoczone były w istocie potężną siłą pokojową w Europie. Dzisiejsze elity europejskie zdają sobie z tego sprawę, co wyjaśnia, dlaczego są głęboko zaangażowane w utrzymanie amerykańskich wojsk w Europie i utrzymanie zdominowanego przez USA NATO.

Warto zauważyć, że kiedy zimna wojna dobiegła końca, a Związek Radziecki zaczął wycofywać swoje wojska z Europy Wschodniej i rozwiązywać Układ Warszawski, Moskwa nie sprzeciwiła się kontynuacji NATO pod dominacją USA ( warto tu przypomnieć, że ZSRR podjął już kroki w celu przystąpienia do NATO w 1954 roku, a Rosja później, w 1994 roku ). Podobnie jak ówczesna Europa Zachodnia, przywódcy radzieccy rozumieli i doceniali logikę działań pokojowych. Byli jednak zdecydowanie przeciwni rozszerzeniu NATO, ale więcej o tym później.

Niektórzy mogliby argumentować, że w okresie jednobiegunowym to Unia Europejska, a nie NATO, była głównym czynnikiem stabilności w Europie, i dlatego to właśnie UE, a nie NATO, otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla w 2012 roku. To nieprawda: chociaż Unia Europejska była instytucją niezwykle skuteczną, sukces ten zależał od utrzymania pokoju w Europie przez NATO. Odwracając teorię Marksa, instytucja polityczno-wojskowa stanowi bazę lub fundament, podczas gdy instytucja ekonomiczna jest nadbudową. Wszystko to oznacza, że ​​bez amerykańskiego mediatora nie tylko NATO, jakie znamy, zniknęłoby, ale Unia Europejska również zostałaby poważnie zagrożona.

W okresie jednobiegunowości, trwającym od 1992 do 2017 roku, Stany Zjednoczone były zdecydowanie najpotężniejszym państwem w systemie międzynarodowym i mogły z łatwością utrzymać znaczącą obecność wojskową w Europie. Ich elity polityki zagranicznej w istocie dążyły nie tylko do utrzymania NATO, ale także do jego wzmocnienia poprzez rozszerzenie sojuszu na Europę Wschodnią.

Ten jednobiegunowy świat zniknął jednak wraz z nadejściem wielobiegunowości. Stany Zjednoczone nie były już jedyną potęgą światową. Chiny i Rosja stały się teraz głównymi potęgami, co oznaczało, że amerykańscy decydenci musieli inaczej myśleć o otaczającym ich świecie.

Aby zrozumieć, co wielobiegunowość oznacza dla Europy, konieczne jest rozważenie podziału sił między trzema głównymi mocarstwami światowymi. Stany Zjednoczone nadal są najpotężniejszym krajem na świecie, ale Chiny nadrabiają zaległości i są obecnie powszechnie uznawane za równorzędne. Ogromna populacja, w połączeniu z naprawdę imponującym wzrostem gospodarczym od początku lat 90. XX wieku, uczyniła z nich potencjalną potęgę hegemoniczną w Azji Wschodniej. Dla Stanów Zjednoczonych, już będących potęgą hegemoniczną na półkuli zachodniej, perspektywa osiągnięcia hegemonii w Azji Wschodniej lub Europie przez inną potęgę jest źródłem głębokiego zaniepokojenia. Przypomnijmy, że Stany Zjednoczone przystąpiły do ​​obu wojen światowych, aby uniemożliwić Niemcom i Japonii osiągnięcie hegemonii odpowiednio w Europie i Azji Wschodniej. Ta sama logika obowiązuje obecnie.

Rosja jest najsłabszym z trzech mocarstw i, wbrew przekonaniom wielu Europejczyków, nie stanowi zagrożenia inwazją na całą Ukrainę, a tym bardziej na Europę Wschodnią. W końcu, przez ostatnie trzy i pół roku, próbowała podbić zaledwie jedną piątą wschodniej Ukrainy. Armia rosyjska to nie Wehrmacht, a Rosja, w przeciwieństwie do Związku Radzieckiego w czasach zimnej wojny i Chin w dzisiejszej Azji Wschodniej, nie jest potencjalnym regionalnym hegemonem.

Biorąc pod uwagę taki rozkład sił na świecie, strategicznie konieczne jest, aby Stany Zjednoczone skupiły się na powstrzymywaniu Chin i zapobieganiu ich dominacji w Azji Wschodniej. Nie ma jednak przekonującego powodu strategicznego, aby Stany Zjednoczone utrzymywały znaczącą obecność wojskową w Europie, biorąc pod uwagę, że Rosja nie stanowi zagrożenia dla europejskiej hegemonii. W rzeczywistości, przeznaczanie cennych zasobów na obronę Europy zmniejsza zasoby dostępne dla Azji Wschodniej. Ta podstawowa logika wyjaśnia zwrot Stanów Zjednoczonych w stronę Azji. Jednak jeśli kraj koncentruje się na jednym regionie, z definicji dystansuje się od innego regionu, a tym regionem jest Europa.

Istnieje jeszcze jeden ważny wymiar, który ma niewiele wspólnego z globalną równowagą sił i który dodatkowo zmniejsza prawdopodobieństwo, że Stany Zjednoczone nadal będą dążyć do utrzymania znaczącej obecności wojskowej w Europie. Stany Zjednoczone łączą z Izraelem szczególne stosunki, niespotykane dotąd w historii. Ta więź, wynikająca z ogromnej siły lobby izraelskiego w Stanach Zjednoczonych, oznacza nie tylko, że amerykańscy politycy będą bezwarunkowo wspierać Izrael, ale także, że Stany Zjednoczone będą angażować się w wojny toczone przez Izrael, bezpośrednio lub pośrednio. Krótko mówiąc, Stany Zjednoczone będą nadal przeznaczać znaczne zasoby wojskowe dla Izraela i angażować własne siły zbrojne na Bliskim Wschodzie. To zobowiązanie wobec Izraela stwarza dodatkową zachętę do redukcji sił zbrojnych USA w Europie i wywierania presji na państwa europejskie, aby zadbały o własne bezpieczeństwo.

Sednem sprawy jest to, że potężne siły strukturalne związane z przejściem od jednobiegunowości do wielobiegunowości, w połączeniu z wyjątkową relacją Stanów Zjednoczonych z Izraelem, mają potencjał wyeliminowania obecności sił pokojowych Stanów Zjednoczonych w Europie i sparaliżowania NATO, co miałoby oczywiście poważne negatywne konsekwencje dla bezpieczeństwa europejskiego. Możliwe jest jednak zapobieżenie wyjściu Stanów Zjednoczonych, czego niewątpliwie pragną niemal wszyscy europejscy przywódcy. Mówiąc wprost, osiągnięcie tego wymaga mądrych strategii i umiejętnej dyplomacji po obu stronach Atlantyku. Ale jak dotąd nie udało nam się tego osiągnąć: wręcz przeciwnie, Europa i Stany Zjednoczone bezmyślnie próbowały wprowadzić Ukrainę do NATO, prowokując przegraną wojnę z Rosją, która znacznie zwiększa prawdopodobieństwo opuszczenia Europy przez Stany Zjednoczone i rozpadu NATO. Pozwólcie, że wyjaśnię.

Kto wywołał wojnę na Ukrainie: powszechna mądrość

Aby w pełni zrozumieć konsekwencje wojny na Ukrainie, konieczne jest rozważenie jej przyczyn, ponieważ motywy, dla których Rosja dokonała inwazji na Ukrainę w lutym 2022 r., mówią wiele o celach wojny i jej długoterminowych skutkach.

Powszechny pogląd Zachodu głosi, że Władimir Putin jest odpowiedzialny za wybuch wojny na Ukrainie. Według tej teorii jego celem jest podbój całej Ukrainy i jej aneksja do Rosji. Po osiągnięciu tego celu Rosja przystąpi do tworzenia imperium w Europie Wschodniej, tak jak Związek Radziecki po II wojnie światowej. W tej narracji Putin reprezentuje śmiertelne zagrożenie dla Zachodu i należy mu się przeciwstawić siłą. Krótko mówiąc, Putin jest imperialistą z mistrzowskim planem, który idealnie wpisuje się w bogatą rosyjską tradycję. Ta wersja ma liczne wady. Wymienię pięć z nich.

Po pierwsze, przed 24 lutego 2022 roku nie ma dowodów na to, że Putin zamierzał podbić całą Ukrainę i włączyć ją do Rosji. Zwolennicy konwencjonalnego poglądu nie mogą wskazać niczego, co Putin napisał lub powiedział, co wskazywałoby, że uważał podbój Ukrainy za pożądany cel, że uważał go za osiągalny i że zamierzał do niego dążyć.

Zwolennicy konwencjonalnego podejścia kwestionują ten punkt, powołując się na twierdzenie Putina, że ​​Ukraina była państwem „sztucznym”, a w szczególności na jego pogląd, że Rosjanie i Ukraińcy stanowią „jeden naród”, co stanowi główny temat jego słynnego artykułu z 12 lipca 2021 roku. Uwagi te jednak nie mówią nic o powodach, dla których Putin wypowiedział wojnę. W rzeczywistości artykuł ten dostarcza istotnych dowodów na to, że Putin uznał Ukrainę za niepodległy kraj. Na przykład mówi do narodu ukraińskiego: „Chcecie stworzyć własne państwo? Zapraszam!”. Odnosząc się do tego, jak Rosja powinna traktować Ukrainę, napisał: „Jest tylko jedna odpowiedź: z szacunkiem” i zakończył ten obszerny artykuł następującymi słowami: „A czym stanie się Ukraina, to jej obywatele zadecydują”.

W tym samym artykule, a także ponownie w ważnym przemówieniu z 21 lutego 2022 roku, Putin podkreślił, że Rosja akceptuje „nową rzeczywistość geopolityczną, która ukształtowała się po rozpadzie ZSRR”. Powtórzył to samo po raz trzeci 24 lutego 2022 roku, ogłaszając inwazję Rosji na Ukrainę. Wszystkie te stwierdzenia rażąco przeczą twierdzeniu, że Putin chciał podbić Ukrainę i włączyć ją do szerszej Rosji.

Po drugie , Putin nie miał wystarczającej liczby wojsk, aby podbić Ukrainę. Według moich szacunków, Rosja najechała Ukrainę z 190 000 żołnierzy. Generał Ołeksandr Syrski, obecny dowódca ukraińskich sił zbrojnych, twierdzi, że rosyjskie siły inwazyjne liczyły zaledwie 100 000 żołnierzy. Niemożliwe jest, aby siły liczące 100 000 lub 190 000 żołnierzy mogły podbić, zająć i wchłonąć całą Ukrainę do większej Rosji. Weźmy pod uwagę, że kiedy Niemcy najechali zachodnią połowę Polski 1 września 1939 roku, Wehrmacht liczył około 1,5 miliona ludzi. Ukraina była geograficznie ponad trzy razy większa niż zachodnia połowa Polski w 1939 roku, a do 2022 roku miała prawie dwukrotnie większą populację niż Polska w momencie niemieckiej inwazji. Jeśli przyjmiemy szacunki generała Syrskiego, że w 2022 roku na Ukrainę wkroczyło 100 000 rosyjskich żołnierzy, oznacza to, że Rosja dysponowała siłą inwazyjną o jedną piętnastą mniejszą od sił niemieckich, które wkroczyły do ​​Polski. A ta niewielka armia rosyjska najeżdżała kraj znacznie większy niż zachodnia część Polski, zarówno pod względem powierzchni, jak i liczby ludności.

Można by argumentować, że rosyjscy przywódcy uważali, że armia ukraińska jest tak mała i słabo wyposażona, że ​​ich siły mogłyby z łatwością podbić cały kraj, ale to nieprawda. W rzeczywistości Putin i jego podwładni doskonale zdawali sobie sprawę, że Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy zbroili i szkolili armię ukraińską od początku kryzysu, 22 lutego 2014 roku. Moskwa rzeczywiście obawiała się, że Ukraina staje się de facto członkiem NATO. Co więcej, rosyjscy przywódcy zdawali sobie sprawę, że armia ukraińska, liczniejsza niż siły inwazyjne, skutecznie walczyła w Donbasie od 2014 roku. Z pewnością rozumieli, że armia ukraińska nie była papierowym tygrysem, którego można było szybko i zdecydowanie pokonać, zwłaszcza że miała silne wsparcie Zachodu. Celem Putina było szybkie osiągnięcie ograniczonych zdobyczy terytorialnych i zmuszenie Ukrainy do negocjacji, i właśnie to się stało.

Ten temat prowadzi mnie do trzeciego punktu .

Natychmiast po rozpoczęciu wojny Rosja zwróciła się do Ukrainy z prośbą o rozpoczęcie negocjacji mających na celu zakończenie konfliktu i znalezienie modus vivendi między oboma krajami. Ten krok rażąco przeczy twierdzeniom, że Putin chciał podbić Ukrainę i przyłączyć ją do Wielkiej Rosji. Negocjacje między Kijowem a Moskwą rozpoczęły się na Białorusi zaledwie cztery dni po wkroczeniu wojsk rosyjskich na Ukrainę. Białoruski kanał został później zastąpiony kanałami izraelskim i stambulskim. Dostępne dowody wskazują, że Rosjanie prowadzili poważne negocjacje i nie byli zainteresowani aneksją terytorium Ukrainy, z wyjątkiem Krymu, który zaanektowali w 2014 roku, i prawdopodobnie regionu Donbasu. Negocjacje zakończyły się, gdy Ukraińcy, na prośbę Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, wycofali się z negocjacji, które przebiegały pomyślnie, gdy zostały przerwane.

Co więcej, Putin informuje, że podczas gdy negocjacje trwały i przynosiły postępy, poproszono go o wycofanie wojsk rosyjskich z okolic Kijowa jako gest dobrej woli, co uczynił 29 marca 2022 r. Żaden zachodni rząd ani były polityk nie zakwestionował poważnie wersji Putina, co stoi w jaskrawej sprzeczności z twierdzeniem, że był zdeterminowany, aby podbić całą Ukrainę.

Po czwarte , w miesiącach poprzedzających wybuch wojny Putin próbował znaleźć dyplomatyczne rozwiązanie trwającego kryzysu. 17 grudnia 2021 roku Putin wysłał list do prezydenta Joe Bidena i sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga, proponując rozwiązanie kryzysu oparte na pisemnej gwarancji, że: 1) Ukraina nie przystąpi do NATO, 2) żadna broń ofensywna nie zostanie rozmieszczona w pobliżu granic Rosji oraz 3) wojska i sprzęt NATO przerzucone do Europy Wschodniej od 1997 roku zostaną wycofane do Europy Zachodniej. Niezależnie od poglądu na temat wykonalności osiągnięcia porozumienia w oparciu o początkowe żądania Putina, dowodzi to, że starał się on uniknąć wojny. Stany Zjednoczone natomiast odmówiły negocjacji z Putinem. Wydaje się, że nie były zainteresowane unikaniem wojny.

Po piąte , pomijając Ukrainę, nie ma najmniejszych dowodów na to, że Putin rozważał podbój innych krajów Europy Wschodniej. Nie jest to zaskakujące, biorąc pod uwagę, że armia rosyjska nie jest nawet wystarczająco liczna, aby dokonać inwazji na całą Ukrainę, nie mówiąc już o próbie podboju państw bałtyckich, Polski i Rumunii. Co więcej, wszystkie te kraje są członkami NATO, co niemal na pewno oznaczałoby wojnę ze Stanami Zjednoczonymi i ich sojusznikami.

Krótko mówiąc, podczas gdy w Europie powszechnie panuje pogląd – a jestem pewien, że także tutaj, w Parlamencie Europejskim – że Putin jest imperialistą, który od dawna zamierza podbić całą Ukrainę, a następnie inne kraje leżące na zachód od niej, to praktycznie wszystkie dostępne dowody przeczą temu poglądowi.

Prawdziwa przyczyna wojny na Ukrainie

W rzeczywistości to Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy sprowokowali wojnę; nie oznacza to oczywiście, że należy zaprzeczyć, iż Rosja rozpoczęła konflikt inwazją na Ukrainę. Jednak zasadniczą przyczyną konfliktu była decyzja NATO o przyjęciu Ukrainy do sojuszu, którą praktycznie wszyscy rosyjscy przywódcy postrzegali jako egzystencjalne zagrożenie, które należy wyeliminować. Co więcej, rozszerzenie NATO nie jest jedynym problemem, ponieważ stanowi część szerszej strategii mającej na celu uczynienie z Ukrainy zachodniego bastionu na granicy z Rosją. Przystąpienie Kijowa do Unii Europejskiej (UE) i promowanie kolorowej rewolucji na Ukrainie – innymi słowy, jej transformacja w prozachodnią liberalną demokrację – to dwa pozostałe filary tej polityki. Rosyjscy przywódcy obawiają się wszystkich trzech filarów, ale przede wszystkim rozszerzenia NATO. Jak stwierdził Putin:

„Rosja nie może czuć się bezpiecznie, rozwijać się i istnieć, jeśli stoi w obliczu stałego zagrożenia ze strony terytorium dzisiejszej Ukrainy ”.

Zasadniczo nie zależało mu na przyłączeniu Ukrainy do Rosji, ale na tym, by nie stała się ona, jak to określał, „wyrzutnią” potencjalnej agresji Zachodu na Rosję. Aby stawić czoła temu zagrożeniu, Putin rozpoczął wojnę prewencyjną 24 lutego 2022 roku.

Na jakiej podstawie twierdzi się, że rozszerzenie NATO było główną przyczyną wojny na Ukrainie?

Po pierwsze, przed wybuchem wojny rosyjscy przywódcy wielokrotnie stwierdzali, że uważają rozszerzenie NATO na Ukrainę za egzystencjalne zagrożenie, które należy wyeliminować. Jeszcze przed 24 lutego 2022 roku Putin wielokrotnie publicznie podkreślał ten tok rozumowania. Inni rosyjscy przywódcy, w tym minister obrony, minister spraw zagranicznych, wiceminister spraw zagranicznych i ambasador Rosji w Waszyngtonie, również podkreślali kluczową rolę rozszerzenia NATO w wywołaniu kryzysu na Ukrainie. Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow podsumował tę kwestię na konferencji prasowej 14 stycznia 2022 roku: „ Kluczem do wszystkiego jest zapewnienie, że NATO nie rozszerzy się na wschód”.

Po drugie, centralne znaczenie głębokiego strachu Rosji przed przystąpieniem Ukrainy do NATO ilustrują wydarzenia, które miały miejsce od początku wojny. Na przykład, podczas negocjacji w Stambule, które odbyły się bezpośrednio po rozpoczęciu inwazji, rosyjscy przywódcy jednoznacznie dali do zrozumienia, że ​​Ukraina musi zaakceptować „trwałą neutralność” i nie może przystąpić do NATO. Ukraińcy zaakceptowali prośbę Rosji bez większego oporu, niewątpliwie dlatego, że wiedzieli, że w przeciwnym razie zakończenie wojny byłoby niemożliwe. Niedawno, 14 czerwca 2024 roku, Putin przedstawił rosyjskie żądania dotyczące zakończenia wojny. Jednym z jego kluczowych żądań było, aby Kijów „oficjalnie” ogłosił rezygnację z „planów członkostwa w NATO”. Nie jest to zaskakujące, ponieważ Rosja zawsze postrzegała członkostwo Ukrainy w NATO jako egzystencjalne zagrożenie, któremu należy zapobiec za wszelką cenę.

Po trzecie, znaczna liczba wpływowych i cieszących się dużym szacunkiem osobistości na Zachodzie jeszcze przed wojną uznała, że ​​rozszerzenie NATO, szczególnie na Ukrainę, będzie postrzegane przez rosyjskich przywódców jako śmiertelne zagrożenie i ostatecznie doprowadzi do katastrofy.

William Burns, który ostatnio stał na czele CIA, a w czasie szczytu NATO w Bukareszcie w kwietniu 2008 r. był ambasadorem USA w Moskwie, napisał notatkę do ówczesnej sekretarz stanu Condoleezzy Rice, w której zwięźle opisał stanowisko Rosji w kwestii przystąpienia Ukrainy do sojuszu.

„Wejście Ukrainy do NATO” – napisał – „jest najbardziej oczywistą czerwoną linią dla rosyjskich elit (nie tylko Putina). W ciągu ponad dwóch i pół roku rozmów z kluczowymi rosyjskimi graczami, od najbardziej radykalnych konserwatystów w cieniu Kremla po najbardziej zagorzałych liberalnych krytyków Putina, nie spotkałem jeszcze nikogo, kto postrzegałby wejście Ukrainy do NATO inaczej niż jako bezpośrednie wyzwanie dla rosyjskich interesów”. NATO – powiedział – „byłoby postrzegane… jako wyzwanie strategiczne. Dzisiejsza Rosja zareaguje. Relacje rosyjsko-ukraińskie wejdą w fazę głębokiego zamrożenia… To stworzy podatny grunt dla rosyjskiej ingerencji na Krymie i we wschodniej Ukrainie”.

Burns nie był jedynym zachodnim politykiem w 2008 roku, który rozumiał, że przystąpienie Ukrainy do NATO jest obarczone niebezpieczeństwem. Na przykład na szczycie w Bukareszcie zarówno kanclerz Niemiec Angela Merkel, jak i prezydent Francji Nicolas Sarkozy sprzeciwili się przystąpieniu Ukrainy do NATO, ponieważ rozumieli, że zaniepokoiłoby to i rozgniewało Rosję. Merkel niedawno wyjaśniła swój sprzeciw:

„Byłam pewna, że Putin na to nie pozwoli. Z jego punktu widzenia byłoby to wypowiedzenie wojny ”.

Warto również zauważyć, że były sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg dwukrotnie przed opuszczeniem urzędu oświadczył, że „prezydent Putin rozpoczął tę wojnę, ponieważ chciał zamknąć drzwi NATO i pozbawić Ukrainę prawa do wyboru własnej drogi”. Prawie nikt na Zachodzie nie kwestionował tego niezwykłego wyznania i Stoltenberg go nie odwołał.

Aby zgłębić tę kwestię, wielu amerykańskich polityków i strategów sprzeciwiało się decyzji prezydenta Billa Clintona o rozszerzeniu NATO w latach 90., kiedy to decyzja ta była przedmiotem dyskusji. Przeciwnicy ci od początku rozumieli, że rosyjscy przywódcy uznają rozszerzenie za zagrożenie dla swoich żywotnych interesów i że taka polityka ostatecznie doprowadzi do katastrofy. Na liście przeciwników znajdują się prominentne osobistości establishmentu, takie jak George Kennan, sekretarz obrony Clintona William Perry i jego przewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, generał John Shalikashvili, Paul Nitze, Robert Gates, Robert McNamara, Richard Pipes i Jack Matlock, żeby wymienić tylko kilku.

Logika stanowiska Putina powinna być całkowicie zrozumiała dla Amerykanów, którzy od dawna wyznają doktrynę Monroe'a, zgodnie z którą żadne odległe mocarstwo nie może zawierać sojuszy z państwem na półkuli zachodniej i rozmieszczać tam swoich sił zbrojnych. Stany Zjednoczone zinterpretowałyby taki krok jako zagrożenie egzystencjalne i zrobiłyby wszystko, aby je wyeliminować. Oczywiście, tak właśnie stało się podczas kryzysu kubańskiego w 1962 roku, kiedy prezydent John Kennedy jasno dał do zrozumienia sowieckim przywódcom, że ich rakiety nuklearne powinny zostać usunięte z Kuby. Putin jest głęboko pod wpływem tej samej logiki. W końcu wielkie mocarstwa nie chcą, aby odległe mocarstwa przemieszczały swoje siły zbrojne na obszary bliskie ich terytorium.

Zwolennicy członkostwa Ukrainy w NATO czasami argumentują, że Moskwa nie powinna była zawracać sobie głowy rozszerzeniem, ponieważ „NATO jest sojuszem obronnym i nie stanowi zagrożenia dla Rosji”. Ale rosyjscy przywódcy nie postrzegają Ukrainy w ten sposób, a liczy się ich zdanie. Krótko mówiąc, nie ma wątpliwości, że Putin uważał członkostwo Ukrainy w NATO za egzystencjalne zagrożenie, którego nie można tolerować, i był gotów wypowiedzieć wojnę, aby temu zapobiec, co uczynił 24 lutego 2022 roku.

Przebieg wojny do dziś

Chciałbym teraz omówić przebieg wojny. Po fiasku negocjacji w Stambule w kwietniu 2022 roku konflikt na Ukrainie przerodził się w wojnę na wyniszczenie, łudząco podobną do I wojny światowej na froncie zachodnim. Wojna, brutalna walka, trwa już ponad trzy i pół roku. W tym czasie Rosja formalnie zaanektowała cztery obwody ukraińskie, oprócz Krymu, który zaanektowała w 2014 roku. W rzeczywistości Rosja do tej pory zaanektowała około 22% terytorium Ukrainy sprzed 2014 roku, które w całości znajduje się we wschodniej części kraju.

Zachód udzielił Ukrainie ogromnego wsparcia od wybuchu wojny w 2022 roku, robiąc wszystko, co możliwe, poza bezpośrednim zaangażowaniem się w walkę. To nie przypadek, że rosyjscy przywódcy uważają, że ich kraj jest w stanie wojny z Zachodem. Niemniej jednak Trump jest zdeterminowany, by drastycznie ograniczyć rolę Ameryki w wojnie i przerzucić ciężar wspierania Ukrainy na barki Europy.

Rosja wyraźnie wygrywa wojnę i prawdopodobnie zwycięży. Powód jest prosty: w wojnie na wyniszczenie każda ze stron dąży do wykrwawienia drugiej, co oznacza, że ​​strona z największą liczbą żołnierzy i siłą ognia ma większe szanse na zwycięstwo. Rosja ma znaczną przewagę na obu frontach. Na przykład Syrski twierdzi, że Rosja ma obecnie trzy razy więcej żołnierzy zaangażowanych w wojnę niż Ukraina, a w niektórych punktach na froncie Rosjanie przewyższają liczebnie Ukraińców w stosunku 6:1. Rzeczywiście, według licznych źródeł, Ukraina nie ma wystarczającej liczby żołnierzy, aby obsadzić wszystkie swoje pozycje na froncie, co czasami ułatwia siłom rosyjskim penetrację jej linii.

Pod względem siły ognia, przez większość wojny, rosyjska przewaga w artylerii, kluczowej broni w wojnie na wyniszczenie, wynosiła 3:1, 7:1 lub 10:1. Rosja posiada również potężny arsenał precyzyjnych bomb szybujących, które były używane ze śmiertelną skutecznością przeciwko ukraińskiej obronie, podczas gdy Kijów nie posiada ich prawie wcale. Chociaż nie ma wątpliwości, że Ukraina dysponuje wysoce skuteczną flotą dronów, początkowo skuteczniejszą niż rosyjska, w ciągu ostatniego roku Rosja odwróciła tę tendencję i obecnie ma przewagę zarówno pod względem dronów, jak i artylerii oraz bomb szybujących.

Należy zauważyć, że Kijów nie ma realnego rozwiązania problemu siły roboczej, ponieważ ma znacznie mniejszą populację niż Rosja i boryka się z problemem unikania służby wojskowej oraz dezercji. Ukraina nie jest również w stanie rozwiązać problemu braku równowagi zbrojeniowej, głównie dlatego, że Rosja posiada solidną bazę przemysłową produkującą duże ilości broni, podczas gdy Ukraina ma jej znikomą ilość. Aby to zrekompensować, Ukraina w dużym stopniu polega na Zachodzie w zakresie broni, ale kraje zachodnie nie dysponują mocami produkcyjnymi, które pozwoliłyby im dotrzymać kroku rosyjskiej produkcji. Co gorsza, Trump spowalnia przepływ amerykańskiej broni na Ukrainę.

W rezultacie Ukraina jest poważnie osłabiona pod względem uzbrojenia i siły roboczej, co jest fatalne w skutkach w wojnie na wyniszczenie. Oprócz tej katastrofalnej sytuacji na polu bitwy, Rosja dysponuje ogromnym arsenałem pocisków rakietowych i dronów, których używa do ataków w głąb Ukrainy i niszczenia krytycznej infrastruktury oraz składów broni. Kijów z pewnością ma potencjał do atakowania celów położonych głęboko na terytorium Rosji, ale nie dysponuje siłą ognia porównywalną z Moskwą. Co więcej, atakowanie celów położonych głęboko na terytorium Rosji będzie miało niewielki wpływ na to, co dzieje się na polu bitwy, gdzie rozstrzyga się wynik tej wojny.

Perspektywy pokojowego rozwiązania

Jakie są perspektywy pokojowego rozwiązania? Przez cały rok 2025 toczyła się ożywiona dyskusja na temat możliwości znalezienia dyplomatycznego rozwiązania, które zakończyłoby wojnę. Debata ta wynika w dużej mierze z obietnicy Trumpa, że ​​rozwiąże konflikt przed lub wkrótce po objęciu urzędu w Białym Domu. Oczywiście poniósł porażkę; w rzeczywistości nawet nie zbliżył się do sukcesu. Smutna prawda jest taka, że ​​nie ma nadziei na wynegocjowanie sensownego porozumienia pokojowego. Ta wojna rozstrzygnie się na polu bitwy, gdzie Rosjanie prawdopodobnie odniosą rozczarowujące zwycięstwo, które doprowadzi do zamrożonego konfliktu z Rosją z jednej strony, a Ukrainą, Europą i Stanami Zjednoczonymi z drugiej. Pozwólcie, że wyjaśnię.

Zakończenie wojny drogą dyplomatyczną jest niemożliwe, ponieważ przeciwne strony stawiają nie dające się pogodzić żądania. Moskwa upiera się, że Ukraina musi być krajem neutralnym, co oznacza, że ​​nie może przystąpić do NATO ani otrzymać znaczących gwarancji bezpieczeństwa od Zachodu. Rosjanie domagają się również, aby Ukraina i Zachód uznały aneksję Krymu i czterech obwodów wschodniej Ukrainy. Ich trzecim kluczowym żądaniem jest ograniczenie przez Kijów liczebności armii do poziomu, który nie będzie już stanowił zagrożenia militarnego dla Rosji. Nic dziwnego, że Europa, a zwłaszcza Ukraina, kategorycznie odrzucają te żądania. Ukraina odmawia oddania Rosji jakiegokolwiek terytorium, podczas gdy europejscy i ukraińscy przywódcy nadal naciskają na członkostwo Ukrainy w NATO lub przynajmniej na to, aby Zachód udzielił Kijowowi poważnych gwarancji bezpieczeństwa. Rozbrojenie Ukrainy w stopniu satysfakcjonującym Moskwę jest również nieosiągalne. Nie ma sposobu na pogodzenie tych przeciwstawnych stanowisk w celu osiągnięcia porozumienia pokojowego.

Wojna rozstrzygnie się zatem na polu bitwy. Choć wierzę, że Rosja wygra, nie osiągnie decydującego zwycięstwa, które pozwoli jej podbić całą Ukrainę. Zamiast tego, prawdopodobnie odniesie skromne zwycięstwo, zajmując od 20 do 40 procent terytorium Ukrainy sprzed 2014 roku, podczas gdy Ukraina ostatecznie stanie się dysfunkcyjnym państwem resztkowym, obejmującym terytorium, które nie zostało podbite przez Rosję. Moskwa raczej nie będzie dążyć do podboju całej Ukrainy, ponieważ zachodnie 60 procent kraju zamieszkują etniczni Ukraińcy, którzy stawiliby silny opór rosyjskiej okupacji, zamieniając ją w koszmar dla sił okupacyjnych. Wszystko to sugeruje, że prawdopodobnym rezultatem wojny na Ukrainie będzie zamrożony konflikt między potężniejszą Rosją a pomniejszoną Ukrainą, wspieraną przez Europę.

Konsekwencje

Chciałbym teraz przeanalizować prawdopodobne konsekwencje wojny na Ukrainie, koncentrując się najpierw na konsekwencjach dla samej Ukrainy, a następnie na implikacjach dla relacji między Europą a Rosją. Na koniec omówię prawdopodobne konsekwencje wewnątrz Europy i dla relacji transatlantyckich.

Przede wszystkim Ukraina została praktycznie zniszczona. Straciła już znaczną część swojego terytorium i prawdopodobnie straci jeszcze więcej, zanim walki się zakończą. Jej gospodarka jest w ruinie, bez perspektyw na odbudowę w najbliższej przyszłości, a według moich obliczeń, poniosła około miliona ofiar – to oszałamiająca liczba dla każdego kraju, a zwłaszcza dla takiego, który rzekomo znajduje się w „demograficznej spirali śmierci”. Rosja również zapłaciła znaczną cenę, ale nie ucierpiała tak bardzo jak Ukraina.

Europa niemal na pewno pozostanie w sojuszu z Ukrainą zredukowaną do cienia dawnej świetności w dającej się przewidzieć przyszłości, biorąc pod uwagę poniesione koszty i głęboką rusofobię przenikającą Zachód. Jednak dalsze utrzymywanie tych relacji nie przyniesie korzyści Kijowowi z dwóch powodów. Po pierwsze, zachęci Moskwę do ingerencji w wewnętrzne sprawy Ukrainy, powodując problemy gospodarcze i polityczne, uniemożliwiając jej stwarzanie zagrożenia dla Rosji i członkostwo w NATO lub UE. Po drugie, zobowiązanie Europy do wspierania Kijowa za wszelką cenę skłania Rosjan do zajęcia jak największego terytorium Ukrainy, dopóki trwa wojna, maksymalizując w ten sposób słabość osłabionego państwa ukraińskiego, która pozostanie po zamrożeniu konfliktu.

A co z przyszłymi relacjami między Europą a Rosją? Prawdopodobnie pozostaną one zatrute na czas nieokreślony. Zarówno Europejczycy, jak i niewątpliwie Ukraińcy, będą dążyć do podważenia wysiłków Moskwy zmierzających do integracji anektowanych przez nią terytoriów ukraińskich z Rosją, jednocześnie szukając okazji do wywoływania problemów gospodarczych i politycznych dla Rosjan. Rosja ze swojej strony będzie szukać okazji do wywoływania problemów gospodarczych i politycznych w Europie oraz między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Rosyjscy przywódcy będą mieli silną motywację do maksymalnego rozdrobnienia Zachodu, ponieważ ten ostatni niemal na pewno zwróci się ku Rosji. Nie można też zapominać, że Rosja będzie dążyć do utrzymania Ukrainy w stanie dysfunkcjonalnym, podczas gdy Europa będzie dążyć do jej funkcjonowania.

Relacje między Europą a Rosją będą nie tylko zatrute, ale i niebezpieczne. Możliwość wojny będzie zawsze obecna. Poza ryzykiem wznowienia wojny między Ukrainą a Rosją – w końcu Ukraina będzie chciała odzyskać utracone terytorium – istnieje sześć innych punktów zapalnych, w których może wybuchnąć wojna, stawiając Rosję przeciwko jednemu lub kilku krajom europejskim. Po pierwsze, rozważmy Arktykę, gdzie topniejący lód otworzył drogę do rywalizacji o szlaki i zasoby. Przypomnijmy, że siedem z ośmiu państw Arktyki jest członkami NATO. Rosja jest ósmym krajem, co oznacza, że ​​w tym strategicznie ważnym regionie jest ona w stosunku 7 do 1 w stosunku do państw NATO.

Drugim obszarem zainteresowania jest Morze Bałtyckie, czasami nazywane „jeziorem NATO”, ponieważ jest w dużej mierze otoczone przez państwa NATO. Jednak ten szlak wodny ma kluczowe znaczenie strategiczne dla Rosji, podobnie jak Kaliningrad, rosyjska enklawa w Europie Wschodniej, również otoczona przez państwa NATO. Czwartym obszarem zainteresowania jest Białoruś, która ze względu na swoje rozmiary i położenie ma dla Rosji równie duże znaczenie strategiczne jak Ukraina. Europejczycy i Amerykanie niewątpliwie będą dążyć do utworzenia w Mińsku rządu prozachodniego po odejściu prezydenta Aleksandra Łukaszenki, co ostatecznie przekształciłoby Mińsk w prozachodni bastion na granicy z Rosją.

Zachód jest już głęboko zaangażowany w politykę Mołdawii, która nie tylko graniczy z Ukrainą, ale obejmuje również separatystyczny region znany jako Naddniestrze, okupowany przez wojska rosyjskie. Najnowszym punktem zapalnym jest Morze Czarne, które ma ogromne znaczenie strategiczne zarówno dla Rosji i Ukrainy, jak i dla kilku państw NATO: Bułgarii, Grecji, Rumunii i Turcji. Podobnie jak w przypadku Morza Bałtyckiego, potencjał konfliktu na Morzu Czarnym jest wysoki.

Wszystko to oznacza, że ​​nawet po zamrożeniu konfliktu na Ukrainie, Europa i Rosja nadal będą utrzymywać wrogie stosunki w kontekście geopolitycznym, pełnym punktów zapalnych. Innymi słowy, groźba wielkiej wojny w Europie nie zniknie, gdy walki na Ukrainie ustaną.

Przejdźmy teraz do konsekwencji wojny na Ukrainie w Europie, a następnie do jej prawdopodobnego wpływu na stosunki transatlantyckie. Przede wszystkim nie można dość podkreślić, że zwycięstwo Rosji na Ukrainie, nawet jeśli byłoby, jak przewiduję, miażdżące, byłoby druzgocącą porażką dla Europy. Lub, mówiąc inaczej, byłaby to druzgocąca porażka NATO, które jest głęboko zaangażowane w konflikt ukraiński od jego wybuchu w lutym 2014 roku. Sojusz jest wręcz zdeterminowany, by pokonać Rosję, odkąd konflikt przerodził się w wojnę na pełną skalę w lutym 2022 roku.

Klęska NATO doprowadzi do wzajemnych oskarżeń między państwami członkowskimi, a nawet wewnątrz wielu z nich. To, kto ponosi odpowiedzialność za tę katastrofę, będzie bardzo ważne dla europejskich elit rządzących, a z pewnością pojawi się silna tendencja do obwiniania innych i unikania odpowiedzialności. Debata nad tym, „kto stracił Ukrainę”, będzie się toczyć w Europie już spustoszonej konfliktami politycznymi, zarówno między krajami, jak i wewnątrz nich. Poza tymi politycznymi sporami, niektórzy będą kwestionować przyszłość NATO, biorąc pod uwagę jego niepowodzenie w powstrzymaniu Rosji, kraju, który większość europejskich przywódców określa jako śmiertelne zagrożenie. Wydaje się niemal pewne, że NATO będzie znacznie słabsze po zakończeniu wojny na Ukrainie niż przed jej rozpoczęciem.

Każde osłabienie NATO będzie miało negatywne konsekwencje dla UE, ponieważ stabilne środowisko bezpieczeństwa jest niezbędne dla dobrobytu Unii, a NATO jest kluczem do stabilności w Europie. Oprócz zagrożeń dla UE, gwałtowny spadek dostaw ropy naftowej i gazu do Europy od czasu wojny poważnie zaszkodził głównym europejskim gospodarkom i spowolnił wzrost gospodarczy w strefie euro. Istnieją uzasadnione powody, by sądzić, że wzrost gospodarczy w Europie jest daleki od pełnego ożywienia po katastrofie ukraińskiej.

Klęska NATO na Ukrainie mogłaby również doprowadzić do gry oskarżeń między krajami atlantyckimi, zwłaszcza że administracja Trumpa odmówiła wsparcia Kijowa z takim samym zapałem jak administracja Bidena i zamiast tego naciskała na Europejczyków, by wzięli na siebie większy ciężar utrzymywania Ukrainy w stanie wojny. W ten sposób, gdy wojna zakończy się zwycięstwem Rosji, Trump będzie mógł oskarżyć Europejczyków o brak zaangażowania, a europejscy przywódcy będą mogli oskarżyć Trumpa o porzucenie Ukrainy w chwili próby. Oczywiście, relacje Trumpa z Europą są od dawna napięte, więc te wzajemne oskarżenia tylko pogorszą i tak już trudną sytuację.

Pojawia się fundamentalne pytanie, czy Stany Zjednoczone znacząco zmniejszą swoją obecność wojskową w Europie, a może nawet wycofają stamtąd wszystkie swoje siły bojowe. Jak podkreśliłem na początku mojego przemówienia, niezależnie od wojny na Ukrainie, historyczne przejście od jednobiegunowości do wielobiegunowości stworzyło silną zachętę dla Stanów Zjednoczonych do przesunięcia środka ciężkości w stronę Azji Wschodniej, co w praktyce oznacza dystansowanie się od Europy. Sam ten krok może doprowadzić do upadku NATO, co jest równoznaczne z końcem amerykańskiej roli w utrzymywaniu pokoju w Europie.

To, co dzieje się na Ukrainie od 2022 roku, zwiększa prawdopodobieństwo takiego scenariusza. Powtarzam: Trump żywi głęboką wrogość do Europy, a zwłaszcza jej przywódców, i obwini ich o utratę Ukrainy. Nie darzy NATO wielką sympatią i określił UE jako wroga stworzonego „po to, by oszukać Stany Zjednoczone”. Co więcej, fakt, że pomimo przytłaczającego poparcia NATO, Ukraina przegrała wojnę, prawdopodobnie skłoni go do krytyki sojuszu jako nieskutecznego i bezużytecznego. Ten tok rozumowania pozwoli mu wywrzeć presję na Europę, aby zadbała o własne bezpieczeństwo, a nie opierała się na Stanach Zjednoczonych. Krótko mówiąc, wydaje się prawdopodobne, że skutki wojny na Ukrainie, w połączeniu ze spektakularnym wzrostem znaczenia Chin, podważą w nadchodzących latach strukturę stosunków transatlantyckich, z ogromną szkodą dla Europy.

 Wniosek

Chciałbym zakończyć kilkoma ogólnymi uwagami. Po pierwsze, wojna na Ukrainie była katastrofą; w istocie jest to katastrofa, która niemal na pewno będzie nadal wyrządzać szkody w nadchodzących latach. Miała katastrofalne konsekwencje dla Ukrainy, zatruła relacje między Europą a Rosją w dającej się przewidzieć przyszłości i uczyniła Europę miejscem bardziej niebezpiecznym. Spowodowała również poważne szkody gospodarcze i polityczne w Europie oraz poważnie nadszarpnęła stosunki transatlantyckie.

Ta katastrofa rodzi nieuniknione pytanie: kto jest odpowiedzialny za tę wojnę? To pytanie nie zniknie w najbliższym czasie, a wręcz przeciwnie, będzie nabierać znaczenia z upływem czasu, w miarę jak skala zniszczeń będzie coraz bardziej widoczna dla coraz większej liczby osób.

Odpowiedź brzmi oczywiście, że główną odpowiedzialność ponoszą Stany Zjednoczone i ich europejscy sojusznicy . Decyzja z kwietnia 2008 roku o przyjęciu Ukrainy do NATO, którą Zachód nieustannie od tamtej pory realizuje, wielokrotnie podwajając swoje zaangażowanie, jest głównym powodem wojny na Ukrainie.

Większość europejskich przywódców obwinia jednak Putina za wywołanie wojny i jej tragiczne konsekwencje. Mylą się jednak: wojny można było uniknąć, gdyby Zachód nie zdecydował się na przyjęcie Ukrainy do NATO lub gdyby wycofał się z tego zobowiązania po wyraźnym sprzeciwie ze strony Rosji . Gdyby tak się stało, Ukraina byłaby dziś niemal na pewno nienaruszona w granicach sprzed 2014 roku, a Europa byłaby bardziej stabilna i zamożna. Ale teraz jest już za późno i Europa musi zmierzyć się z katastrofalnymi konsekwencjami serii błędów, których można było uniknąć.


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka