Jest więcej samolotów w oceanie, niż łodzi podwodnych na niebie. Czyli o co cała awantura z rakietą.
Jest więcej samolotów w oceanie, niż łodzi podwodnych na niebie. Czyli o co cała awantura z rakietą?
W przeciwiństwie do Ukraińców, mieszkańców Palestyny, Syryjczyków, Etiopczyków, Libijczyków i innych krajów gdzie uzbrojone drony latają codziennie, mamy ten komfort, że żyliśmy sobie jak te pączki w maśle.
Po naszym niebie owszem lata pełno wszystkiego, ale jednak raczej jest to czarter do Egiptu a nie Iskander z głowicą bojową. A właściwie latało i żyliśmy, bo pierwszy raz od czasu napaści na Ukrainę, Rosja przeprowadziła świadomy atak na Polskę. Nie twierdzę że to był groźny masowy atak, ale jednak.
No i natychmiast powstało masowe wzmożenie pt. co robić z tego typu intruzami. Strącać czy nie, przejść w tryb większej gotowości, czy nie i inne tego typu dylematy.
Moim zdaniem nasza armia przyjęła dość rozsądną taktykę polowania na drony bojowe, które miały zaatakować cele na Ukrainie od tyłu, a przepuszczając większość latającej tektury, która miała sprawdzić co i nas działa i dlaczego nie.
Rozsądną, bo zwolennicy strzelania do wszystkiego nie biorą często pod uwagę, że strącanie obiektów latających zwiększa ryzyko strat i nieszczęś wśród cywili. Przynajmniej dopóki jesteśmy w trybie pokojowym, bo nie ma zagrożenia, że uzbrojone w głowice bojowe drony i rakiety zdemolują nam coś ważnego (rafinerię, elektrownię itp) Przyjmując, że na strącenie drona potrzeba co najmniej drona, rakiety, albo kilkuset pocisków okazuje się, że wygeneruje to masę żelaztwa spadającą w dość przypadkowych miejscach. Co więcej, część tego żelaztwa to mogą być niewypały, zabłąkane rakiety itp.
A że jest to wysoce prawdopodobne pokazało nam ostatnie trafienie w dom, czy nawet dobitniej, wcześniejsza śmierć od zabłąkanej ukraińskiej rakiety p-lot. Nawet szczątki mogą być niebezpieczne, bo jeżeli taki niewybuch znajdzie jakiś dzieciak i będzie chciał sprawdzić co to, to nieszczęście gotowe.
Następnym krokiem powinno być wzmocnienie naszej obrony cywilnej. Jakieś ćwiczenia, zaznajomienie z rodzajami alarmów. Oznaczenie miejsca zbiórek, schronów, łączności awaryjnej itp. to wszystko co przyda się też w czasie powodzi, pożarów i innych standardowych klęsk. Równolegle dobrze będzie rozbudować system wykrywania dronów. Coś takiego nisko kosztowego zaproponował doktor_z_tiktoka (czy jakiś podobny bloger). Taki system mają też zrobiony Ukraińcy, a kto jak kto ale oni wojnnę dronową mają opanowaną.
Natomiast nie ma co panikować i moim zdaniem nie ma jeszcze potrzeby podwyższania przesadnie naszej gotowości wojskowej. Choć tutaj decydenci powinni wiedzieć lepiej. Nie podoba mi się też atak PiS i reszty opozycji na wojsko w związku z wypadkiem. Nie jest to nikomu potrzebne, a wręcz jest to działanie szkodliwe. Wojsko zapłaci odszkodowanie ale żołnierze muszą mieć poczucie, że mogą działać swobodnie i bez strachu. Choć oczywiście w granicach prawa.
I tutaj wypadało by wrócić do początku notki i ponieważ jest tak jak na wstępie, nie ma co panikować, bo to co zestrzelimy i to czym strzelamy spadnie. Tak działa nasz świat.
Otaczający nas cyfrowy świat pełen jest spamu i hejtu, który często ukryty jest pod pozorami anonimowości. Dlatego postanowiłem pisać pod własnym imieniem i nazwiskiem. Nie wstydzę się własnych poglądów i wiem, że one zmieniają się w czasie i pod wpływem innych.
W związku z gwałtownym rozwojem SI dodałem do swojego profilu konto suppi. Tak, żeby było widać, że jestem człowiekiem z krwi i kości.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka