Voit Voit
219
BLOG

Integracja

Voit Voit Rozmaitości Obserwuj notkę 49

Światła nie było cały dzień. Zapaliło się około 10 wieczorem, żeby paść już w Nowym Roku około 1 w nocy. Czatowałam cała czujna, bo mam centralne z wymuszonym obiegiem wody i bałam się, ze mi się woda w kotle CO zagotuje. Kto ma własne centralne, ten wie, że to tragedia.

Około 2 do drzwi zapukała miła para ludzi - zmarznięta dziewczyna i chłopak z psem na smyczy. Zgubili się w drodze na Sylwestra - nic dziwnego, z Bielska byli - zobaczyli jakieś majaczące w ciemnościach światełko (to ja z latarką w zębach, wynosząca żar z pieca) i postanowili po długiej naradzie poprosić o pomoc. Do tego skończyło im się paliwo, bo stali gdzieś w lesie i się podgrzewali. Samochód zostawili, bo nie dało się go ruszyć.

Benzyną służyć nie mogłam - mam diesla, ale mogłam parę nakarmić i przenocować. Holowanie samochodu w środku nocy też mi się nie uśmiechało, zwłaszcza, ze z sąsiadami świętowałam byłam Sylwestra. W domu wprawdzie najcieplej nie było, ale od czego są śpiwory i butelki typu pet z gorąca wodą? Załatwiłam im spanie na wiekowej kanapie rodziców, nie budziłam mamy i syna, zjedliśmy karpia, którego tuż przed Sylwestrem usmażyła mama. Wyciągnęliśmy jakąś zapomnianą butelczynę, dzieciakom rumieńce wróciły na policzki.

Rankiem mama oznajmiła, że ktoś śpi w jadalni. Specjalnie zdziwiona nie była. Wylazłam z łóżka, stwierdzając z pewnym zdumieniem, że jest 10. Para spała słodko.

Pierwszy obudził się chłopak - z lekka spanikowany. Przywitał się z mamą, cmoknął ja w rękę, co ją kompletnie rozbroiło. Zostawiliśmy dziewczynę i pojechaliśmy do Nidy po paliwo. Przy okazji zrobiłam niezbędne zakupy, jako to sześciopak piwa i papierosy. Wszystkie sklepy były czynne i pełne niedopitych znajomych na kacu. Chłopak – na swoje nieszczęście najwyraźniej dobrze wychowany - był z lekka zadziwiony wylewnymi życzeniami złożonymi przez pana Kazia, osobnika spod sklepu, który wycygania ode mnie zawsze 2 złote „na bułkę”. Tym razem pan Kazio poczęstował mnie kartonem alpagi. Na szczęście na wynos, nie musiałam tego pić. Zrewanżowałam się dwiema puszkami piwa.

Na stacji przesympatyczni młodzi ludzie - znamy się bardzo dobrze - wypożyczyli nam kanister (oczywiście swojego nie wzięłam). Pojechaliśmy po samochód. Stał w lesie, na drodze, o której istnieniu w ogóle nie wiedziałam. Pojęcia nie mam, jak oni się tam znaleźli. Musieli iść do nas dobre 5 kilometrów. Jechaliśmy po śladach, dobrze, że w nocy nie padało.

Wyciągnęliśmy samochód z zaspy, pojechaliśmy do domu.

A tam - mama z dziewczyną spokojnie szamały pierogi, całe szczęśliwe. Wojtek bawił się z yorkiem. Reszta naszych zwierząt cała zjeżona wyrażała najwyższa dezaprobatę. Tylko Luna z kamiennym spokojem spała słodko, wsadziwszy łapy w czynny już kaloryfer.

Dzieciaki się pożegnały i zaopatrzone w normalną mapę (a nie wynalazki typu GPS) pojechały świętować byłego Sylwestra. Mają wpaść jutro.

I wiecie co? Pojęcia nie mam, kto to był. Jakoś zapomnieliśmy się sobie przedstawić. Odrobimy jutro.

No cóż – brak światła, paliwa i Sylwester integrują ludzi. O lesie nie wspomnę. A tak w ogóle - dziewczyna jest z S24. Innymi słowy - spotkam się prędzej czy później.

Globalna wiocha?

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (49)

Inne tematy w dziale Rozmaitości