Zimno, śnieg skrzypi pod nogami. Zaprzęgliśmy Lunę w szorach do Wojtkowych sanek - przy tym mrozie nie chciało nam sie nic większego wyciągać i pomaszerowaliśmy do lasu.

W lesie bajka kompletna - poszliśmy na skróty w stronę Nidy.

Tu krzyżówka z szosą szczytnowską. Jak widać lesna droga jest dość uczęszczana.
Wojtek szalał z Jeżowatym na sniegu.


usiłowaliśmy przeleźć przez modrzewiowe zarośla, ale daliśmy sobie spokój.

Zadziwiające jest to, ze ktoś tu wyraźnie jeździł...

Słońce przedziwnie wybiera szczegóły...

Mrowisko mamy. Mrówek nie mamy. Czekamy do wiosny.

Szosa szczytnowska, tuż przed skrętem do naszego prysiółka. Jeszcze kilometr i jesteśmy w domu.

A to już nasz zielony tunel... Trochę zszarzał. Drogi nikt nie odśnieżał od niepamiętnych czasów. Ale i tak nie jest źle. Bywało gorzej.

Pan z zaczerwienionym od mrozu pyszczkiem i jego dzielny rumak. Idziemy na gorącą herbatę.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości