Opowiem Wam o moich dziwnych psach. To będzie bardzo osobista spowiedź, z psami i dziećmi w roli głównej.
Wiele lat temu trafiła do mnie Misia - suczka na wózku, z połamanym kręgosłupem. Miałam wtedy dogi niemieckie, szkolone do dogoterapii. Obeszłam z nimi chyba wszystkie warszawskie szpitale. Dzieciaki na psy wielkości cielaka reagowały rewelacyjnie - mordy jak wiadro, odpowiednia wielkość, no i możliwość pojeżdżenia na Potwornym Zwierzu. Gdzie myśmy nie byli... Na oddziałach onkologicznych, u dzieci po wypadkach, u małych tetraplegików. Dzieci na nasz przyjazd czekały, opychając moje psy wycyganionymi z obiadów kotletami. Misia jeździła z nami. Dzieci traktowały ją rewelacyjnie - była jedną z nich. Szalała na swoim wózeczku po korytarzach, pokazywała, że można. Po kilku latach wdało się zakażenie - Misia usnęła na moich rękach, już na mazurach, po ośmiu latach życia z nami. Ilu dzieciom dała nadzieję - nie wiem. Wojtek do dzisiaj modli się za nią, chociaż minęło prawie dwa lata od uśpienia... Misia wychowała mojego syna na takiego Człowieka, jakim jest dzisiaj - nauczyła go tolerancji, miłości, spokoju.
Moje dogi odchodziły rok po roku. Te psy nie żyją długo. W międzyczasie przyszły alaskany. Dogoterapia w nas została.
Nasze psy są szalenie łagodne. Puchate, ciepłe. Duże. Takie miśki. Można na nich pojeździć.
Psią rewelacją jest Luna - niesłychanie spokojna, zrównoważona, ale z odcieniem szaleństwa. Potrafi nagle zacząć się bawić, ale potrafi też godzinami słuchać dziecięcych zwierzeń szeptanych do włochatego ucha. Szalejący alskan w pełnym biegu wokół szpitalnej sali, nagle hamujący i wyjący pod niebiosa nieodmiennie wzbudza entuzjazm. Luna ma jeszcze świetne wyczucie miejsca - nigdy nie poleciała żadna kroplówka, nigdy na nikogo nie wpadła. Zawsze kiedy jedziemy do kolejnego szpitala, przypominamy sobie Misię. Brakuje nam naszej suni strasznie.
Tak, dzisiaj jeździ ze mną Wojtek. Jest już duży, poza tym nie darowałby mi tych odwiedzin. Z wiekszością dzieciaków się zaprzyjaźnił. Mój syn wie, że istnieją na świecie ludzie, potrzebujący pomocy. Daje im swoje psy i... siebie. Jakkolwiek by durnie i górnie to nie zabrzmiało. I dla tych dzieciaków marzł wczoraj na finale WOŚP i dla nich idzie z psami do szpitalnych oddziałów. I im oddaje często swoje zabawki.
Doceńcie Młodego Człowieka. Pomyślcie o WOŚP. Bez Jurka Owsiaka Wojtka by nie było. I nie odsadzajcie od czci i wiary małego dziecka, które już wie, co to miłość bliźniego swego. I modli się za swojego pieska na wózku.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości