Voit Voit
61
BLOG

Szlaban

Voit Voit Rozmaitości Obserwuj notkę 27

 

 

Dopadła mnie angina - niby nic, a cholery można dostać. Boję się, że zarażę Wojtka, więc robię za matkę na pół gwizdka. Przynajmniej trzy dni się wyleżałam, co mi niespecjalnie pomogło, bo lekarza dopadłam dopiero dzisiaj. Dzięki mojej anginie Wojtek ma o dzień dłuższe ferie, bo pary starczyło mi jedynie na podróż do przychodni.

W całym anginowym ambarasie wsparła mnie znajoma. Wtarabaniła się do domu, objuczona miodem i jakimiś ziółkami. Przy okazji zafundowałyśmy sobie plotkarski wieczór. Znajoma jest mamą sześcioletniej panienki, więc siłą rzeczy plociłyśmy o dzieciach.

- Wyobraź sobie - mała była kilka dni z babcią. Byłam w siódmym niebie, bo remont robimy i mała plątała się pod nogami i nudziła jak mops. A wiesz, co to jest nudzące się dziecko - makabra. Pojechała do babci, wróciła i zaczął się cyrk. Do tej pory tego nie było. W sklepie cały czas słyszę „KUP!!!” i nieustające marudzenie. Dochodzi do tego, ze mała potrafi położyć się na podłodze, pięty w ziemię i wrzask. Co gorsza - mama przyjechała teraz do nas na kilka dni i ona w tym nic złego nie widzi. Pytałam ją, co by zrobiła, gdybym to ja jej takie cyrki odstawiała, a ona mi mówi, ze to zupełnie inna sprawa, po czym kupuje smarkatej batonik, który zaraz wyląduje w koszu, jakąś zabawkę, którą zaraz szmyrgnie pod szafę. Co ja mam z tym zrobić?

Tu mam problem - nie mogę na ten temat nic powiedzieć, bo moja mama jest do bólu konsekwentna i takie zachowanie skończyłoby się dla Wojtka karą, którą zapamiętałby na długo. Ja też nie toleruję wycyganiania jakiegoś barachła w sklepach... Ale...

Kilka dni temu już dość marnie się czułam. Musiałam jechać po coś do miasteczka i zabrałam ze sobą Wojtka. W sklepie trochę grandził, ale dość umiarkowanie - buszował między półkami, ze dwa razy nie zareagował na wołanie. To zazwyczaj mu odpuszczam - mój syn ma poważne problemy ze słuchem i często po prostu nie wie, że się go woła. W pewnym momencie zobaczyłam, że wózek napełnił się colą (w domu niedozwoloną), jakimiś słodyczami „z reklamy”, pojawił się samochodzik, kolejne cukierki... Mamy układ - Wojtek nie kupuje niczego, na co ja wcześniej nie wyrażę zgody. Zawołałam Wojtka i kazałam mu to natychmiast odnieść z powrotem. Reakcja mojego syna była zdumiewająca - wziął butelkę coli i walnął nią o podłogę, po czym na cały sklep wrzasnął:

- Myślałem, że wreszcie mi coś kupisz, bo nigdy nic mi nie kupujesz!

Butelka potoczyła się pod regał. Wojtek stał z wyzywającą miną i czekał na reakcję. I się doczekał. Wszystkie słodycze wróciły na półki, cola została wydłubana spod regału, Wojtek karnie pomaszerował do samochodu, zanosząc się rykiem. Godzinę później weszliśmy do zaprzyjaźnionego sklepiku w sąsiedniej wsi. Tym razem było gorzej.

- Idź no i mi przynieś! - zawrzasnął pięciolatek do starszej pani za ladą.

Tym razem awantura była kosmiczna - Wojtek przeprosił panią i wylądował w samochodzie z solenną obietnicą szlabanu na wszystko. Nie ma dobranocki, bajek, gier, czytanie o Ciumkach i obiecanych wcześniej szaleństw z farbą i szarym papierem. Koniec. Mam dosyć. Szlaban obejmuje też słodycze przez najbliższy tydzień.

Opowiedziałam o tym znajomej, popatrzyła na mnie z powątpiewaniem.

- Wiesz, my mamy w rodzinie psychologa dziecięcego. Pytam ja, co o tym sądzi, a ona mi na to, że z dzieckiem powinno się przedyskutować problem natychmiast po jego wystąpieniu, poza tym dziecko ma prawo się buntować, a ja muszę to znosić, bo w końcu świadomie zdecydowałam się na bycie matką. Szlabany podobno wypaczają psychikę.

- Zaraz, jak to „zaraz po wystąpieniu”?! Jak ty sobie wyobrażasz pedagogiczną dyskusję z pięciolatkiem, obrażającym starszą panią?! Mam usiąść po turecku w sklepie i tłumaczyć mu, że tak się nie robi? Reaguję prosto - NIE I KONIEC! O czym tu właściwie dyskutować? To nie podlega żadnej dyskusji! A tłumaczyć, to ja mogę w domu, w takiej sytuacji muszę zareagować, a nie przynudzać.

- Bo ty zła matka jesteś - oznajmiła znajoma - Wiem, bo z panią psycholog rozmawiałam. Ja też jestem zła, bo wydarłam się na córkę. A najgorsza jest moja teściowa - jak jej zaczęła mała meksyk w sklepie robić, to przyrżnęła jej klapa. I wiesz co? Jak idzie z teściową, to jest jak aniołek!

- To co, mam przyłożyć w dupsko synowi, żeby coś dotarło? W życiu go nie uderzyłam!

.-A nie świerzbi cię czasami?...

- Głupie pytanie - jasne, ze tak.

- No właśnie - bo ty zła matka jesteś. W ogóle to nie powinno ci do głowy przychodzić!

- No to co my mamy robić?! Jak widzę, że Wojtek włazi na regał pełen książek, to mam usiąść i ględzić? Wrzeszczę „ZŁAŹ!” i jakoś nie widzę, żebym go specjalnie wypaczyła. Za to żywy jeszcze chodzi.

- Ta moja kuzynka, to mi mówiła, że świadome rodzicielstwo polega na współodczuwaniu i wiedzy na temat własnego dzieciństwa. Innymi słowy - my też takie byłyśmy i powinnyśmy rozumieć własne dzieci...

- Jasne. Jakbym mojej matce zaczęła w sklepach fochy stroić i obrażać ekspedientki, to skończyłoby się to laniem i karą. Nie przypuszczam, żeby wykazała zrozumienie.

- No tak, ale w XXI wieku dzieci trzeba traktować inaczej. Chyba.

- Ty, ona faktycznie psychologię skończyła?

- No. Ale mi powiedziała, że dzieci mieć nie będzie.

- Pewnie nie dorosła do współodczuwania...

- Ale wiesz co? Jak będzie w końcu do tego dorośnie, to szybko zmieni zdanie.

 

Też mi się tak wydaje. O ile pani psycholog w ogóle zdecyduje się na dziecko...

 

 

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Rozmaitości