Voit Voit
70
BLOG

Szybciej, wyżej, dalej?

Voit Voit Rozmaitości Obserwuj notkę 36

 

 

Nie jestem kibicem sportowym. Mówiąc szczerze - sport mnie nudzi. Od czasu do czasu coś tam oglądam, ale rzadko. Nawet Olimpiada mnie w żaden sposób nie podnieca, bo za Boga nie mogę zrozumieć, po co dorośli ludzie skaczą z potężnej wielkości górki, tylko po to, żeby wylądować jakimś telemarkiem o kilka metrów dalej od przeciwników. Poza tym jeśli o tych kilku metrach i w konsekwencji o medalu olimpijskim decyduje wiązanie na śrubkę, a nie na paski, to zaczynam podejrzewać, że umiejętności zawodników stają się mniej ważne od umiejętności inżynierów. Podobnie jest z saneczkarstwem, które przypomina mi węża pożerającego własny ogon - byle szybciej i bardziej spektakularnie rozwalić się o bandy. Niebawem nie będzie się miał kto o nie rozwalać, a rywalizacja sprowadzi się do tego, który z nieboszczyków miał najwyższą prędkość w momencie śmierci. Już zostało przekroczone 150 kilometrów na godzinę. Może niebawem pęknie bariera 200.

Kiedyś bardzo lubiłam konkurencje zjazdowe - koszula bliższa ciału, bo na nartach jeżdżę od zawsze - teraz patrzę z przerażeniem na zawodników, przypominających bezduszne maszyny, którzy ześlizgują się po stokach tak stromych, ze człowiek bez nart ma kłopoty, żeby na nich utrzymać równowagę, w kosmicznych, opływowych kostiumach, na nartach wykorzystujących najnowsze technologie. Magia gdzieś zniknęła, pojawiła się technika.

Pozostały mi biegi narciarskie we wszelkich odmianach - także biatlonowych. Oglądam je z ogromną przyjemnością, zresztą razem z synem, który w tym roku dostał pierwsze biegówki i odniósł spektakularny sukces, pokonując z mamą dystans kilometra. Może inaczej - oglądałam z przyjemnością, dopóki nie otworzyła ust pani Kowalczyk. Dama ta jest niewątpliwie świetna, szalenie pracowita, bardzo zdolna. Jest tez arogancka, butna i wiecznie niezadowolona. Nauczono ją wygrywać, ale nie nauczono przegrywać. Dziewczyna ma zdaje się spore problemy z własnym paskudnym charakterem.

Najpierw obraziła się na skoczków z powodu jakiejś za cienkiej kurtki. Afera stała się potężna, w sprawie kurtki wypowiadali się wszyscy. Nie wiem, czy Kowalczyk cieplejsza kurtkę dostała, czy nie, ale chwilę potem, już w wiosce olimpijskiej, wykoncypowała następną aferę, tym razem polegającą na tym, ze jej kwatera miała o dwa metry kwadratowe za mało. Afera metrażowa nie wypaliła, więc zaatakował rywalki przy pomocy preparatu na astmę. Zbrzydziło mnie to - panienka opowiadała z zatchnięciem o tym, ze wprawdzie sama oszukała rywalki, biegnąc łyżwą przed czerwoną linią, ale w końcu jest najlepszą zawodniczka na świecie, więc sędziowie musieli jej odpuścić. Niemal w tym samym zdaniu zarzuciła rywalkom szwindle. Tym razem też trafiła kulą w płot - po stronie jej rywalek stanął nawet polski Szef Komisji ds. Zwalczania Dopingu w Sporcie, który z autentycznym oburzeniem mówił o astmie wśród sportowców zimowych i o idiotycznych podejrzeniach Kowalczyk. Zawodniczka nie dała za wygraną i oświadczyła, ze sama robiła badania na astmę i zabrakło jej jakiegoś tajemniczego pół punktu do tego, żeby uznali ja za chorą. „Nauczę się lepiej oddychać i też będę miała astmę - oświadczyła Kowalczyk. I pewnie odstąpienie przez rywali od protestu w sprawie zwykłego oszustwa z krokami, uznała za strach przed wielkością Najlepszej Zawodniczki Świata.

Chciałabym, żeby mój syn oprócz brydża sportowego miał co w polskim sporcie podziwiać. I pewnie podziwiałby Kowalczyk, ale... No właśnie. Zaczynam doceniać Małysza, z jego wyciszeniem, autentyczną radością z medalu i klasą sportowca. Może jestem już stara i zblazowana, ale dla mnie sport to nie tylko tytanowe deski i aerodynamiczne ciuchy, ale właśnie taki Małysz. Dekarz, który w sporcie osiągnął wszystko, co było do osiągnięcia, z jego wszystkimi wzlotami i upadkami. Bardzo ludzki, a przez to bliski.

Nadal nie lubię skoków narciarskich. Zaczynam poważnie zastanawiać się nad curlingiem - wprawdzie kompletnie nie wiem, o co w tym chodzi, ale w tym całym szaleństwie wygląda to i tak najbardziej normalnie. Na razie będziemy uprawiać psie zaprzęgi. Jak do tej pory nikt nie przerobił psów na androidy. Chociaż - wszystko przed nami. Zwłaszcza jeśli komuś wpadnie do głowy, żeby z psich zaprzęgów zrobić konkurencję olimpijską.

Pani Kowalczyk życzę pokory, a mojemu synowi - kibicowania ludziom takim jak Małysz. Nawet, jeśli w końcu zaczną przegrywać.

 

 

 

Voit
O mnie Voit

Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie. Anka Grzybowska Utwórz swoją wizytówkę

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (36)

Inne tematy w dziale Rozmaitości