UWAGA!!!
Zaginęła suka rasy alaskan malamute!
Dla znalazcy wysoka nagroda!
Pies jest duży - wielkości owczarka niemieckiego - na grzbiecie srebrno-szary, na brzuchu biały. Ogon zadarty nad grzbiet, puchaty. Uszy sterczące, na pysku maska srebrno-czarna. Oczy bursztynowe. Na szyi ma wielokolorową obroże z charakterystycznym numerem startowym Mistrzostw Polski i adresem.
Pies jest podobny do husky, tylko znacznie większy.
Pies jest bardzo łagodny, nie nadaje się na psa stróżującego!
Dla znalazcy duża nagroda!
Ogłoszenia tej treści, uzupełnione o zdjęcie Luny ze wszystkich możliwych stron, zawisły na słupach, drzewach, tablicach ogłoszeniowych i przystankach. A wszystko przez to, ze suka do domu nie wróciła przez dwa dni, co do niej niepodobne. Z bólem serca i kieszeni odłożyłam na uciekinierkę 1000 złociszy.
Wojtek nie spał dwie noce, czekał na psicę. Ja latałam gdzie się dało - ostatnim razem, kiedy dała dyla, wyciągałam ją z wnyków z poszarpaną nogą. No dobra - kocham tego psa straszliwie, to moja ulubienica. Modliłam się, żeby nie wpadła pod jakiś samochód, albo ktoś nie trafił jej na łańcuch. Lunę wyciągałam kilka lat temu z koszmarnych złamań ponad pół roku - pies wisiał w uprzęży podwieszonej pod sufitem. Nie spodobał się poprzedniemu właścicielowi - połamał jej łapy łopatą, przetracił kręgosłup. Po tatuażu psa dopadłam sukinsyna - sprawa wlecze się od kilku lat i końca nie widać, ale mój adwokat tez jest psiarzem, więc damy radę. Luna, to mój pierwszy alaskan.
Dom bez Luny był straszny, taki pusty...
- Mama, co tak śmierdzi?... - zainteresowało się moje dziecko. Ponieważ zwierząt u nas mnogo, więc uznałam, ze któreś - pewnie jakiś kot - znowu nasikało na blachę pod piecem w kuchni. Poniuchałam i zmarzłam jak cholera. Ktoś otworzył okno w sypialni. A śmierdziało straszliwie.
Na moim łóżku wygrzewała się Luna. Cała szczęśliwa i śmierdząca.
Kamień spadł mi z serca. Wywaliłam sukę, zgarnęłam całą pościel do prania. Luna uwaliła się na poduchach z fotela i zasnęła, śmierdząc sobie spokojnie. Otworzyłam pozostałe okna. Luna nie była w nastroju na kąpiel.
Ogłoszenie zadziałało. Najpierw przybył pan z odległej wsi, wioząc na traktorze coś wielkości kota. Rude i wredne.
- Znalazłem - oznajmił cały dumny – Bo ja względem nagrody.
Pan dostał dychę za fatygę. Za bramą stało kilku innych kandydatów. Wylazłam i wygłosiłam mowę, z której wynikało, ze psa już mam. Zostało to przyjęte z mieszanymi uczuciami - za Lunę miały robić: jeden mieszaniec husky, dwa kundle (czarny i w łatki) i coś trudnego do określenia. Jakby dog skrzyżowany z jamnikiem - olbrzymi kadłub na bardzo krótkich nogach. Rozdałam po dysze od łebka i wskoczyłam do samochodu, żeby zerwać ogłoszenia.
- Pani, jeszcze ja!!! - wrzasnęło coś spod płota - Pani psa ciągnę!
Na sznurku szarpał się... samojed! Nie lubię tej rasy, ale zwierzak był piękny. Wprawdzie sierść miał wyjątkowo sfilcowaną, o co u tej rasy dość trudno wbrew pozorom, ale oczka, ogonek... No, cholera - samojed czystej krwi.
Wciągnęłam pana do środka, zostawiając samochód na środku szosy. Zadzwoniłam do znajomego, który ma samojedy.
- Eee tam, kundel jakiś. Nie lubisz samojedów i się nie znasz. Zajrzyj pod pachę - zajrzałam pod skudloną sierścią pod pachą - Daj mu ile chce! Zaraz oddam! Chryste Panie....
Facety zażyczył sobie 2 stówy. Dostał, a ja zostałam z wrednym szpicowatym, drącym mordę na cały dom. Znajomy zjawił się po godzinie.
- Ty, to nie mój, ale wiesz... Czekaj, dawaj Googla!
Wygoglalismy. Parszywiec, który siedział na legowisku Luny, chłonąc cudne zapachy okazał się jednym z najbardziej znanych - i poszukiwanych - psów w Polsce.
- Dawaj telefon! To znajomi! Szukają tego zwierza od kilku tygodni! Gdzieś tu łaził, cholero?!
Właściciele koszmarka byli w niebo wzięci (wniebowzięci?- patrz Katrine). Za pomoc w znalezieniu psa zaoferowali mi szczeniaka tej samej rasy z wszelkimi papierami, po championach. A mój do jutra przymusowy i szczekający lokator okazał się championem Europy. W życiu nie przypuszczałabym, że tak może wyglądać champion.
Dogadałam się ze znajomym - on bierze szczeniaka, w zamian ja dostaje malamuta. Będzie ósmy, czyli mamy pełny zaprzęg.
A mój gość urwał się 60 kilometrów dalej. Nie było go w domu przeszło miesiąc.
Na szczęście jutro się go pozbywam, bo drze mordę bez przerwy.
Ufff...Jutro musze pościagać ogłoszenia, Dzisiaj nie dam rady.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości