Wieczór wyborczy szalenie mi się podobał. Najbardziej panienki-prezenterki w sztabach kandydatów. Nie wiem, skąd TVP je bierze, ale chyba z łapanki jakiejś.
Podobał mi się Waldemar Pawlak - jeden z czterech Gigantów, który okazał się karzełkiem. Premier Pawlak ma szalenie ekspresyjny sposób porozumiewania się z umiłowanymi widzami - deklamuje coś z absolutnie martwą twarzą, dorzucając do tego język gestów: obie rączki w lewo, łuczek, w prawo, stykamy paluszki, splatamy, znowu w lewo... Nawet próbowałam naśladować, ale mi nie wyszło. To równie trudne, jak uśmiech Napieralskiego.
Podobał mi się też Korwin-Mikke, machnięciem ręki uciszający rozradowany sztab. Nie głosowałam na JKM, miałam zamiar w drugiej turze. Teraz tego serdecznie żałuję. No i żal mi, że JKM, chyba największy wygrany tych wyborów, pokazywany był rzadko, albo w ogóle.
Dwaj głowni kandydaci czyli Kaczyński i Komorowski pokazali się na tle tłumów ludzi, w większości entuzjastycznych. Osobnicy ci najwyraźniej cieszyli się z tego, że kandydaci wygrali. Po bliższym przyjrzeniu się tłumkowi, odkryłam, że za plecami kandydata Kaczyńskiego zaczaili się panowie Poncyliusz i Migalski. Początkowo podejrzewałam, że to jacyś rośli ochroniarze Prezesa, dopóki nie odkryłam ich tożsamości. Panowie dyrygowali spontanicznie cieszącymi się osobnikami poniżej podium. Nie wiem, czy nie lepszym pomysłem byłyby tabliczki „Brawa!” albo”Śmiech!”. U Komorowskiego tłum był równie spontaniczny, a wśród cieszących się obywateli widać było i Gronkiewicz-Waltz i premiera Tuska ze Schetyną. No, super było, po prostu. Tak swojsko, tak liberalnie.
Dalej było jeszcze ciekawiej, bo oto wystąpiła profesor Staniszkis. Od profesor Staniszkis można się było dowiedzieć, że kandydat Kaczyński wygrał. Miała na to nawet jakąś teorię, ale na tyle pokrętną, że absolutnie niezrozumiałą. Pani profesor najwyraźniej ma spory problem z kontaktem z rzeczywistością - jej zdaniem szary Ziutek idąc do urny wyborczej po niedzielnej mszy, najbardziej zwraca uwagę na „program zbilansowanego rozwoju” i Niceę. Szanowna Pani Profesor - szary Ziutek kompletnie nie wie nic i o zbilansowaniu, i Nicei. Mówiąc szczerze - ma to gdzieś. Warto byłoby czasami zrzucić uniwersytecką togę i zejść kilkadziesiąt pięter niżej. Choćby w celach poznawczych.
Pokazał się kandydat Ziętek. Chyba ostatni w tym wyścigu. Co ciekawe - on też twierdził, że wygrał. Podobno polega to na tym, że zwrócił uwagę na Solidarność. Po mojemu to tych 0,3 % elektoratu, ale nic to. Ważne, że część uwagę zwróciła. Może będzie więcej do walenia mutrami i palenia opon w Warszawie.
No i po debacie, a kampania toczy się dalej. Mamy niekończący się festiwal miłości do Grzegorza Napieralskiego. Napieralski - świeżo upieczona gwiazda politycznego firmamentu - strzela w związku z tym fochy, jak szesnastolatka. Robi to rzecz jasna z wdziękiem i przylepionym plastikowym uśmiechem. Swoja drogą - zastanawiam sie, czy on jakiegoś tika nie ma. W czasie wieczoru wyborczego nawet wywiad dawał uśmiechnięty od ucha do ucha. To strasznie trudne jest - sami spróbujcie coś powiedzieć z wyszczerzonymi zębami.
Poza tym: Marta Kaczyńska z małżonkiem znalazła sobie tanią noclegownię w Pałacu Namiestnikowskim. Nie mam nic do tej dziewczyny, ale to jest lekka przesada. O ile mnie pamięć nie myli, mandat jej ojca wygasł 10 kwietnia. W Warszawie hoteli pod dostatkiem, dwa tuż obok Pałacu Namiestnikowskiego. Sztabowcy Kaczyńskiego z tym akurat powinni coś zrobić, bo za dobrze to nie wygląda i pachnie butą i pewnością siebie. Zwłaszcza zdjęcia małżonka, wkradającego się z nietęgą miną bocznym wejściem. Głupio to wyszło.
Kolejny nius- poseł Cymański ma talent wokalny porównywalny z talentem posłanki Kempy. Też śpiewał, chyba „Hej, sokoły”. Proponuję jeszcze pół litra na pusty żołądek i „Góralu, czy ci nie żal”.
I kolejny - już nie bedzie można mówić „postkomuniści”. To politycznie niepoprawne, przynajmniej do czasu, aż gwiazda Napieralski nie da komuś poparcia. Jeśli zdecyduje się na Komorowskiego dawne nazewnictwo będzie obowiązywać, jeśli na Kaczyńskiego - będziemy mówili „lewica”. Przynajmniej do rozstrzygnięcia drugiej tury. Potem to już będzie zupełnie nieistotne przez najbliższe pięć lat.
A poza tym - nudy i parszywa pogoda. Komorowski siedzi w Afganistanie („to nie jest kampania”, czyli co? Wycieczka krajoznawcza?), a Kaczyński oświadczył, że „władza nie może być od grania w piłkę, picia wina i narad w dobrych restauracjach”.Ale może być za to od sypiania w Pałacu Namiestnikowskim, z wiktem i opierunkiem na koszt podatnika.
Czekam z niecierpliwością na jakiś mocny akcent. Trochę krwi bardzo by tę dogrywkę ubarwiło.
Kogo banuję - przede wszystkim chamów, nudziarzy, domorosłych psychologów i detektywów-amatorów. To mój blog i to ja decyduję, kto tu będzie komentował. Powinnam to zrobić dawno, teraz zabieram się za porządki. Dyskusja - proszę bardzo, może być na wysokich tonach, ale chamstwo i nudziarstwo zdecydowanie nie.
Anka Grzybowska
Utwórz swoją wizytówkę
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka