waldburg waldburg
648
BLOG

sprawa doktora Falkowskiego

waldburg waldburg Kultura Obserwuj notkę 6

 

 
Maria Marchese
 
 
David Morrisey jako dr Jan Falkowski
 
 

 

Parę dni temu na niemiecko-francuskim kanale ARTE widziałem brytyjski film telewizyjny "Du bist tot”.  Oryginalny tytuł jest mocniejszy – "U Be Dead", co na polski przetłumaczyć by trzeba jako „Zginiesz” albo „Będziesz zgładzony”.

Szczerze mówiąc szkoda mi było czasu na oglądanie jeszcze jednego filmiku opartego na szablonowych pomysłach szefów redakcji, którzy chcą zabić parę much za jednym uderzeniem – podnieść oglądalność, wstrząsnąć widzem i go wychować.

Zwróciłem jednak uwagę na nazwisko bohatera, które nie pasowało mi do szablonów. Dobrze sytuowany lekarz psychiatra i rekordzista szybkości w regatach łodzi motorowych nazywał się Falkowski.

Dziwne nazwisko jak na bohatera brytyjskiego thrillera. W spisie postaci, do którego dotarłem po obejrzeniu filmu, był także jego ojciec, prof. Wojciech Falkowski i  matka, Mrs. Falkowska. Nie pani Falkowski, tylko właśnie... Mrs. Bernice Falkowska.

Film był wart obejrzenia. Psychiatra Jan Falkowski (David Morrisey) chce ożenić się z młodszą od siebie o 10 lat Debby Pemberton. Oboje są przystojni, inteligentni i pełni radości życia. 

Mają  jednak problem. Nastrój przedślubnej sielanki psują nagrania na sekretarce, e-maile i esemesy z pogróżkami. Jakaś obca kobieta chce zapobiec małżeństwu i terroryzuje narzeczoną doktora Falkowskiego.

Debby jest wrażliwa. Pochodzi z dobrej rodziny. Nigdy jeszcze nie zetknęła się z otwartą wrogością. Pogróżki sprawiają, że wszystko wali się jej na głowę. Nieznana kobieta, która mówi po angielsku z hiszpańskim akcentem, wie o niej wszystko. Obserwuje ją, śledzi, znieważa i grozi śmiercią jej bliskim. Zapowiada, że jeśli nie odczepi się od Falkowskiego, to na weselu obleje ją benzyną i "spali w sukni ślubnej". 

Próby odnalezienia psychopatki są bezowocne. Ale policja też się specjalnie nie wysila. Chodzi przecież o czcze pogróżki jakieś niepoczytalnej cudzoziemki. O stalking. 

Sytuacja robi się jednak nieznośna. O mały włos nie dochodzi do eksplozji na jachcie Falkowskiego. Ktoś wkradł się na pokład i poodkręcał kurki z gazem. Wygląda na to, pogróżki nieznajomej należy brać na serio. Policja decyduje się na szeroko zakrojoną akcję. Od rana do wieczora radiowozy i tajniacy patrolują budki telefoniczne w całym Londynie. Po jednym z telefonów stalkerka zostaje zatrzymana. 

Okazuje się, że jest nią Maria Marchese, sprzedawczyni z marketu. Brzydka stara panna z monstrualną nadwagą i nienawistnym wyrazem twarzy. Naturalizowana imigrantką z Argentyny do Londynu przyjechała 20 lat wcześniej. Zna swoje prawa i umie robić z nich użytek. Mimo sporej wiedzy dochodzeniowej policji nie udaje się jednak zdobyć jednoznacznych dowodów jej winy. Prokuratura zawiesza postępowanie. 

Dla Debby jest to porażka osobista. Ma żal do policji. Nie rozumie, dlaczego sąd i prokuratura zostawiły ją na lodzie i stanęły w obronie praw kogoś, kto groził jej śmiercią.  Rwie się też jej związek z Falkowskim, który jest tą historią coraz bardziej rozdrażniony. Wbrew sobie zaczyna rozglądać się za kimś innym. Chce zapomnieć o przykrych przeżyciach. Wdaje się w romans z Bethan Ansell, której wpadł w oko i która mogłaby być jego córką.   

Falkowski chce ratować twarz. Będąc z wizytą u swoich przyszłych teściów zapewnia, że poślubi Debby. Ale jeszcze tego samego dnia spotyka się z Bethan i idzie z nią do łóżka. Jego postępowanie staje się nawet dla niego samego dwuznaczne.

Tymczasem Bethan zakochuje się w nim. Falkowski robi się oschły. Odgradza się od niej. Ona zaś całując go na ulicy w tłumie ludzi nie przyjmuje tego do wiadomości. Takie sceny rzadko ogląda się w kinie. Może dlatego, że reżyser sfilmował pocałunek nie z bliska, jak czyni to zazwyczaj Hollywood, tylko z oddalenia, nadając mu wymiar metafizyczny. Bethan jest niższa od odtwórcy głównej roli Davida Morrisey’ego i przywiera do niego całą energią swojego drobnego ciała. Jak gdyby chciała się wtopić w niego albo scalić się z nim na zawsze. 

W tym czasie Maria Marchese pojawia się ponownie jak ćma na białej ścianie. Wyszła właśnie z aresztu i nie zamierza rezygnować z Falkowskiego. Walczy o niegoswoimi metodami. Chce go sobie podporządkować, szantażować i dyktować warunki. Nagrywa się na sekretarce, zaczepia go na ulicy i wysyła mu esemesy. Grozi, że go zniszczy i złamie mu karierę. Powie Debby o zdradzie. Do szpitala wysyła donos. Jako anonimowa pacjentka oburza się na jego podwójną moralność, które dyskwalifikują go jako lekarza.

Na początku filmu Falkowski lekceważył skargi Debby. Irytowały go jej napady histerii. Teraz on zaczyna odczuwać, czym jest stalking. Na dobrą sprawę nie ma powodu do niepokoju. Jest przecież poważanym obywatelem, podatnikiem i do tego psychiatrą, i to ona powinna trzymać się od niego z daleka, a nie on od niej. Tym bardziej, że miała już kłopoty z prawem. Jest recydywistką. 

Bohater filmu kontratakuje. Gra w otwarte karty.  Przyznaje się narzeczonej do zdrady. Dochodzi do cierpkich wyrzutów, łez i do ostatecznego zerwania. Tego samego dnia Falkowski powiadamia policję, że jest molestowany przez Marię Marchese. Ku swojemu zdumieniu dowiaduje się, że właśnie wszczęto dochodzenie przeciwko niemu. Jest podejrzany o gwałt w szpitalu pod narkozą na jednej ze swoim pacjentek.  Jest nią Maria Marchese.

Wiadomość ta wydaje się być kiepskim żartem. Ale ofiara ma dowody. Są to jej majtki ze śladami jego spermy. Przekazała je do laboratorium medycyny sądowej. Prowadzący śledztwo oficer policji nie wierzy ani przez chwilę w winę psychiatry, ale rozkłada ręce. Prawo jest prawem. Falkowski musi liczyć się z wyrokiem dożywotniego więzienia.

Znamienna jest rozmowa inspektora z ekspertką ze Scottland Yardu, szykowną feministką w średnim wieku, która wie, jak dbać o cerę i figurę i stawać w obronie kobiet – ofiar męskiej agresji – w zdominowanym przez mężczyzn aparacie policji.

Ekspertka nie ma wątpliwości. Dla niej Falkowski jest klasycznym erotomanem, maniakiem seksualnym i gwałcicielem. Nawet nie chce go oglądać.  Mężczyźni podejrzani o gwałt, szczególnie ci, którzy upierają się przy swojej niewinności, kłamią. „Nie ma wyjątków. We wszystkich przypadkach, którymi zajmowałam się do tej pory, a było ich siedemdziesiąt, zawsze kłamali”, mówi znawczyni.

Nad Falkowskim gromadzą się chmury. Czuje dotyk pętli na szyi. Argumentuje, że nie mógł zgwałcić Marii Marchese pod narkozą, ponieważ jako psychiatra z narkozy nie korzysta. W odpowiedzi słyszy, że jako psychiatra miał dostęp do apteki ze środkami znieczulającymi. A jeśli miał dostęp, to znaczy, że mógł skorzystać… Zdaniem adwokata sprawa jest nie do wygrania.  Falkowskiemu nie uda się przekonać przysięgłych.

Proces poprzedza kampania w prasie brukowej. W oczach mediów Falkowski jest już demonicznym gwałcicielem. Dostaje wymówienie ze szpitala, co jest naturalną konsekwencją nagonki w mediach. Jego osoba psuje wizerunek. Zapada w letarg. Paraliżuje go lęk. Bethan uważa, że powinien zwrócić się o pomoc do rodziców, ale on nie chce o tym słyszeć. 

„Mój ojciec miał dziewięć lat, kiedy Rosjanie weszli do Polski. Potem był w obozie. Przeszedł piekło. Do dzisiaj nie wiem, jakim cudem dostał się do Anglii. Zaczynał od zera, od samego dołu drabiny społecznej, bez niczyjej pomocy, zdany tylko na siebie. W kraju, w którym nikt nie umiał wymówić nawet jego imienia, skończył studia i został cenionym lekarzem. Zawsze wbijał mi do głowy, że nie wolno się skarżyć i że całą energię należy kierować na cel, do którego się zmierza”.

Na parę dni przed rozprawą Falkowski doznaje olśnienia. Domyśla się, w jaki sposób Maria Marchese spreparowała dowód winy. W tym momencie ogarnia go niepohamowana złość, która kieruje się przeciwko Bethan.  Przez nią będzie gnił w więzieniu. „To będzie kara za to, że posłuchałem ciebie, bezmyślnej kretynki, która nie chciała pójść ze mną do łóżka takim, jaki jestem, jakim stworzyła mnie natura i kazała mi użyć prezerwatywy!”, krzyczy.

Bethan jest przerażona napadem furii Falkowskiego. Oskarżenia są jednak tak absurdalne, że nie rozumie, o co mu chodzi.Próbuje się bronić. Nie zrobiła przecież nic złego. 

„Nie rozumiesz? Gdybyśmy kochali się bez prezerwatywy, Maria Marchese nie wygrzebałaby jej z pojemnika na śmieci i nie wymieszała tego, co tam znalazła, ze swoją wydzieliną, ze swoim kodem genetycznym, ktory teraz jest dowodem mojej winy!"

Bethan wstaje, wychodzi do drugiego pokoju i zaczyna się pakować. Sprawia wrażenie ogłuszonej.  Zarzuty Falkowskiego są tak niesprawiedliwe i bolesne, że nie może opanować szlochu. W jakimś momencie przerywa pakowanie, zwija się w kłębek i zasypia na kanapie.

W nim też coś pęka. Wie, że posunął się za daleko i że swoje pretensje powinien zgłaszać nie do niej. Wybuch furii, zarzuty, a potem przeprosiny i przebaczenia w paradoksalny sposób cementują jego związek z Bethan. Przywracają mu także wolę działania. Jeszcze tego samego dnia spotyka się z adwokatem. Jeśli „ofiara gwałtu” użyła prezerwatywy z pojemnika na śmieci, to ekspertyza laboratoryjna wykaże obecność także trzeciego kodu genetycznego. Osobą zaś, do której ów kod należy, może być tylko… Bethan Ansell.

Falkowski nie myli się. Badania potwierdzają, że dowody Marii Marchese były spreparowane. Wskazują na to ślady kodu genetycznego jego nowej przyjaciółki. Prokuratura zawiesza akt oskarżenia. Proces zostaje odwołany na dwa dni przed jego rozpoczęciem. 

Falkowski może odetchnąć. W ostatniej chwili udało mu się wyciągnąć głowę z pętli, co nie znaczy, że może zrezygnować z dalszej walki. Musi oczyścić swoje imię. Wnosi pozew przeciwko Marii Marchese, której zarzuca krzywoprzysięstwo, fałszowanie dowodów i stalking.

Tym razem to ona – „ofiara gwałtu”, musi dowieść swojej niewinności. Najbardziej obciążają ją jej własne zeznania, zgodnie z którymi Falkowski zgwałcić ją miał w czerwcu 2002. Ślady DNS jego narzeczonej, której wtedy nawet jeszcze nie znał, dowodzą manipulacji Marii Marchese.  

Ona jednak z uporem utrzymuje, że jest ofiarą. Policja znalazła u niej szczegółowy dziennik, w którym odnotowywała najdrobniejsze przeżycia jej monotonnej codzienności, ale mimo to nie wie dokładnie, kiedy doszło do gwałtu. Oskarżyciel publiczny zwraca jej uwagę, że w drugiej połowie czerwca 2002 Falkowski był na urlopie, tak więc w grę wchodziły tylko dwa pierwsze tygodnie miesiąca, w trakcie których istniała taka możliwość. Jeżeli oskarżenie Marii Marchese jest zgodne z prawdą. Po odliczeniu sobót i niedziel oraz jednego dnia świątecznego, kiedy w szpitalu nie przeprowadza się operacji, do tego ośmiu dni ze względu na jednorazowy wyjazd grupy anestezjologów na sympozjum do Edynburga, jedynym dniem, w którym Falkowski mógł dokonać na niej gwałtuj, był 11 czerwiec.

Ale akurat 11 czerwca, na co są dowody, Marii Marchese nie było w Londynie. 

Film „U Be Dead” jest wyjątkwo sprawnie zrobioną, wiarygodną rekonstrukcją casusu prawnego, który narobił swojego czasu wiele hałasu w Wielkiej Brytanii. Sprawa Falkowskiego przyczyniła się do zaostrzenia ustawodawstwa w sprawach o stalking.

Marię Marchese spotkała zazłużona kara. Z więzienia wyjdzie najwcześniej w 2014 roku. W uzasadnieniu wyroku sędzia podkreślił, że ofiarą mógł stać się człowiek calkowicie niewinny, który za sprawą pomówień oskarżonej o mały włos nie został potraktowany jak kryminalista. Dlatego wyrok musiał być bezwzględny. Już po jego ogłoszeniu do prokuratury zaczęły zgłaszać się osoby, które Maria Marchese molestowała wcześniej.

 

 

 

Moim skromnym zdaniem największą zaletą tego filmu jest z pozoru nieistotny szczegół. Wszyscy jego bohaterowie występują pod swoimi rzeczywistymi nazwiskami. Dotyczy to przede wszystkim Falkowskiego, który także w swoim realnym życiu jest lekarzem psychiatrą, rekordzistą szybkości w regatach łodzi motorowych i przeszedł przez piekło pomówień o gwałt.

Na przekór szerzącej się dzisiaj histerii na punkcie utajniania wszystkiego, ochrony danych osobowych i sfery prywatnej zezwolił na użycie swojego nazwiska. Podobnie jak uczynili to jego rodzice i Debby Pemberton, z którą miał się ożenić w 2002 roku, oraz Bethan Ansell, która jest jego żoną od dwóch lat…

Film na tym skorzystał.  I to bardzo.

Chapeau bas dla autorów i jego bohaterów!  

 

 

 
waldburg
O mnie waldburg

By                                                                                                            

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (6)

Inne tematy w dziale Kultura