Była dziennikarka TVP Monika Borkowska wygrała w sądzie z nadawcą publicznym. Po długiej batalii prawnej reporterce udało się wymusić na dawnym pracodawcy wypłatę zaległych wynagrodzeń. - Postanowiłam, że nie dam się wykorzystywać - komentowała redaktor Republiki.
Na początku 2024 r. spora część dziennikarzy Telewizji Polskiej odeszła z dotychczasowego miejsca pracy, znajdując zatrudnienie w innych stacjach. W pierwszych miesiącach funkcjonowania nowego zarządu w mediach publicznych panował chaos – już w lutym pracownicy stacji skarżyli się na nieterminowe wypłacanie pensji przez pracodawcę. Jedną z osób dotkniętych tym problemem była Monika Borkowska, reporterka programów “Minęła 8”, “Minęła 9”, “Minęła 20”, “Za czy przeciw” i “Jak oni kłamią?”, która obecnie pracuje w TV Republika.
Z TVP do Republiki, ale bez zaległych pensji
Była dziennikarka TVP przez ponad półtora roku nie mogła wymusić na dawnym pracodawcy wypłacenia jej wynagrodzenia za ostatnie miesiące pracy w stacji. W końcu postanowiła wkroczyć z nadawcą publicznym na ścieżkę prawną – a jak właśnie poinformowała, ta ciężka batalia zakończyła się jej wygraną.
“Wygrałam z nielegalnie przejętą TVP w likwidacji. Ich pełnomocnik zrejterował zupełnie. Nawet nie przyszedł na sprawę, choć sam się odwoływał. Sukces więc podwójny. Podziękowania dla mecenas Anny Wróbel-Połeć” – napisała w mediach społecznościowych, dodając: “Postanowiłam, że nie dam się wykorzystywać. Dlatego wylądowaliśmy w sądzie”
W rozmowie z “Wirtualnymi Mediami” Borkowska wyznała, że zwycięstwo z TVP jest dla niej nie lada sukcesem. Otwarcie skrytykowała Adama Własiuka, pełnomocnika Likwidatora Telewizji Polskiej S.A., podkreślając, że doskonale wiedział, że stacja unika wypłacania byłym pracownikom należnej im pensji.
Będzie odwołanie od wyroku?
– To ten dyrektor decydował o sposobie i stylu rozstawania się dziennikarzy z TVP oraz o warunkach tego rozstania. Moja sprawa sądowa dotyczyła zaległych, niewypłaconych mi, a należnych pieniędzy, za pracę w TVP. Dyrektor Własiuk wiedział o tych zaległościach. One miały niestety także wpływ na warunki podpisanego porozumienia przy rozstaniu z TVP. Były dla mnie niekorzystne. O szczegółach tej sprawy mówić nie mogę ze względu na zapisy porozumienia – powiedziała.
Dziennikarka zaznaczyła przy tym, że zamierza odpuszczać byłemu pracodawcy i jest gotowa na kontynuowanie walki w sądzie, jeżeli ten spróbuje odwołać się od wyroku.
– Moi prawnicy analizują teraz, czy pozytywne dla mnie orzeczenie sądu nie jest przesłanką do podważenia całego procesu podpisania ze mną porozumienia o rozstaniu. Zdziwił mnie fakt, że na ostatnią rozprawę Telewizja nie wysłała żadnego pełnomocnika. Choć to oni wnieśli apelację. Według mnie chodziło tylko o grę na czas – wyjawiła Borkowska.
Fot. Monika Borkowska/screen Republika
Salonik24
Inne tematy w dziale Kultura