waldburg waldburg
922
BLOG

Heinrich Heine - Do teleologii

waldburg waldburg Kultura Obserwuj notkę 27

 

Dla uczczenia Nowego Roku zamieszczam wiersz Heinricha Heinego "Do Teleologii" w moim tłumaczeniu. Celowo pozwoliłem sobie na nieco dezynwoltury, która moim zdaniem powinna być alfą i omegą każdego udanego przekładu literackiego.  Tym bardziej poezji, która alergicznie reaguje na dosłowność.
 
Heinego uważam za zdecydowanie najwybitniejszego poetę niemieckiego XIX wieku, a kto wie, czy nie najlepszego z tych, jacy w ogóle tworzyli w tym języku.
 
Stawiam go wyżej od Schillera i Goethego, który odmówił mu audiencji w Weimarze. Stary megaloman nie chciał rozmawiać z początkującym poetą, o którym na pewno wiedział, że Bóg obdarował go większym talentem od tego, co jemu się dostało. W podobny sposób Goethe potraktował też Mickiewicza, którego pielgrzymka do papieża niemieckiej poezji zakończyła się fiaskiem.
 
Ale nie tylko dlatego cenię Heinego, który w odróżnieniu od Goethego pozostał żywy i jest wciąż odkrywany przez nowe pokolenia czytelników. Miał on dar niezestarzenia się. Jego wersy zachowały do dzisiaj lekkość, świeżość i piorunującą siłę uderzenia. Jak dobry bokser potrafi znokautować czytelnika jednym ciosem.
 
Jan Kott trafił kiedyś w dziesiątkę nazywając Szekspira pisarzem współczesnym, ale to samo można powiedzieć o twórczości Heinego. Jego dar ironii nie miał sobie równych. Każdy ambitniejszy felietonista powinien doskonalić swoje rzemiosło podpatrując, jak on nad tym pracował.
 
Nie wyobrażam sobie lepszego nauczyciela.
 
Tłumaczenie dedykuję newdemowi, którego próbowałem zachęcić nie tak dawno do Heinego
 
 
 
 
 
 
Dwie nogi nam się od Boga dostały,
Takie miał widać Bóg zamiary:
Do przodu poruszać mamy się sami
Nie chciał, by ludzkość
W glebę wrastała korzeniami
Niczym roślina
Gdyby jak chłop pańszczyźniany
Człowiek do ziemi był przypisany
Starczyłaby mu jedna dolna kończyna.
 
Także oczu mamy od Boga parę
By widzieć wszystko wyraźnie w miarę.
Bo na to, aby kuglarstwom żurnali dawać wiarę,
Jedno  oko starczyłoby zupełności 
Dlatego mamy ich dwoje
Byśmy w piękno świata tego
Dla nas przez Niego stworzonego
Oczy wlepiali i na nowo je odkrywali
Oczy nawet dla gapia są przydatne
Zwłaszcza na ulicy albo pod ratuszem,
Gdzie wciąż jacyś parweniusze
Po odciskach mu łażą obolałych ,
Których się nabawił od butów za małych
 
Bóg dał nam także dwie ręce
Byśmy dobra czynili dwa razy więcej
Nie po to, byśmy wydzierali je sobie podwójnie
I chowali w szafach pancernych jak w trumnie
Jak to czynią niektórzy śmiertelnicy
(Których nazwiska zachowam w tajemnicy,
Daruję sobie tyle bezczelności
Choć wielu z nas nie posiadałby się z radości
Gdyby zawiśli na szubienicy
Owi czcigodni panowie bez skazy
Którzy za naszych uważają się dobroczyńców  
Mężowie honoru i filantropi
Wiedzą najlepiej, że tylko dla biedoty
Niemieckie dęby nadają się na szafoty)
 
Za to nos tylko  jeden  od Boga mamy
I dobrze: Dla dwóch nochali w kielichu
Miejsca by było za mało
Wino po każdym łyku
Na obrus by się wylewało
 
Bóg dał nam też tylko jedne  usta
I słusznie: Usta podwójne byłyby rozpustą
Jednymi ustami syn człowieczy
I tak za dużo bzdur plecie
A że dwiema gębami
Jadłby i kłamał dwa razy tyle
O tym nie warto nawet wspominać
Teraz kiedy gębę zajętą ma przeżuwaniem
Przynajmniej na milczenie jest skazany
Gdyby miał dwie gęby zamiast jednej
Kłamałby pewnie nie przerywając jedzenia
 
Bóg nas także parą uszu obdarzył
Uwzględniając właściwe proporcje
I wzorową symetrię twarzy
Nie są wprawdzie aż tak długie
Jak u osła poczciwego
Podróży naszych towarzysza
Ale w końcu nienajgorzej nam służą
Przy słuchaniu Mozarta, Glucka i Haydna arcydzieł
Gdyby muzyka cała
Harmonią dźwięków nadętych być miała
Jak dzieła wielkiego Meyerbeera
Które biegunkę wywołują   
Oraz inne męki hemoroidalne
Jedno  ucho byłoby całkowicie wystarczalne
 
W te słowa zwracałem się do Teutolindy
O włosach koloru blond
A ona westchnęła i krzyknęła – miły! Ależ skąd
Tyle u ciebie spekulacji i wątpliwości
Odnośnie Stwórcy i zamiarów Jego?
Mądrzysz się jak garnek nie przymierzając,
Który poucza garncarza swego
Choć może i jest w tym jakaś racja
Jeśli spojrzeć na to od innej strony
Człowiek zawsze pyta: Dlaczego?
Kiedy widzi, że świat jest głupio urządzony.
 
Słuchałam cię uważnie, przyjacielu
I przyznam, żeś zgrabnie wyważył,
Dalekosiężne powody, dla których
Bóg człowieka podwójną ilością
Oczu, uszu, rąk i nóg obdarzył
Podczas kiedy nos i usta
Dostały mu się tylko w jednym egzemplarzu
Więc zechciej wyjawić mi, dlaczego,
(Bo chyba nie ze skąpstwa)
Stwórca świata całego
Mężczyznę tylko jednym obdarzył
Lubieżnych uciech rekwizytem
W podwójnym celu: dla powiększania potomstwa
I opróżniania pęcherza o świcie
Przyznaj przyjacielu, tylko bez uników,
Tutaj przydałby się duplikat
Dla funkcji ważnych usprawnienia
W interesie państwa i jednostki
Mówiąc krótko – dla całej społeczności
Funkcje te przecież zbyt jaskrawo
I wulgarnie sobie zaprzeczają
Kontrastując do i siebie nie pasując
Ludzkość całą ośmieszają
Dziewczę młode wstydem płonie,
Kiedy uczuć ideały jej wyśnione   
Tak trywialnie są bezczeszczone
I na ołtarzu miłości niewinnej
Przemieniają się w zwyczajną rynnę!
Szczególnie w ciemnościach nocnych 
Takie uniesienia prowadzą do omdlenia,
Które często kończy się neurozą,
Zwłaszcza kiedy w świetle lampy,
Dziewczę świadkiem staje się przeobrażenia
Czyli Kupidyna w Manneken Pisa metamorfozy
 
I kiedy Teutolinda tak prawiła do mnie
Przerwałem jej w pół słowa i rzekłem – spokojnie!
Nie zrozumiałaś, aniele mój śliczny,
Jak każda niewiasta nierozgarnięta,
Że w boskim systemie opłacalności
Najważniejszy jest czynnik ekonomiczny
I że każda z maszyn Jego
Różnych potrzeb służy zaspakajaniu
Tych przyziemnych i tych wzniosłych
Tych pikantnych i tych, które nudą zieją
Wszystko jest tu maksymalnie proste
I przemyślnie jedno z drugim połączone
To, czym człowiek zrasza ziemię,
Zwiększa takich jak on plemię
Na podobnych dudach jak on sam
Szmaciarz melodyjki swoje gra
Na tych samych skrzypcach wygrywają pląsy
Wirtuoza palce i chamskie piąchy  
 
I na kółkach też tych samych
I tą samą parą popychanych pędzi
Podskakuje, śpiewa, ziewa
Każdy z pasażerów omnibusu tego,
Który do Tartaru zbliża się krawędzi
 
 
 
 
 

waldburg
O mnie waldburg

By                                                                                                            

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (27)

Inne tematy w dziale Kultura