W odpowiedzi na jeden z wpisów pod moją ostatnią notką próbowałem wczoraj naszkicować parę skrótowych informacji na temat Kreuzbergu.
Mimo że od kilkudziesięciu lat Kreuzberg cieszy się opinią twierdzy rebeliantów i alternatywnej młodzieży z dobrych domów, która co roku 1. Maja toczy tu swoje tradycyjne boje z policją, za cesarza Wilhelma II był dzielnicą zamożnej burżuazji.
Zachowało się trochę wystawnych kamienic z tamtych czasów w stylu secesyjno-feudalnym. Boom inwestycyjny na Kreuzbergu umożliwiły w znacznym stopniu francuskie spłaty reparacyjne po przegranej wojnie z Prusami w 1871 r. Szczególnie obrzeża kanału żeglugowego, który łączy Berlin z miastami położonymi nad Odrą, są teraz w cenie.
Żeby tu zamieszkać, trzeba mieć zasobnych rodziców kapitalistów. Doroczne rozróby na Kreuzbergu psychoanalityk mógłby więc zakwalifikować jako podświadome poszukiwania własnej tożsamości przez młode pokolenie. Sam poznałem kiedyś w tych kręgach córkę milionera z Bawarii, która była święcie przekonana, że mur berliński wybudowali Amerykanie.
Wczoraj wybrałem się do tej lepszej części Kreuzbergu z aparatem, ale zamiast kamienic fotografowałem to, co wydało mi się bardziej fotogeniczne.
Niebo było prawie bezchmurne, za to wiał zimny wiatr, który wzniecał tumany kurzu. Wszystko razem wyglądało dość niesamowicie. I jak na tę datę zaskakująco idyllicznie.















Inne tematy w dziale Kultura