http://www.youtube.com/watch?v=DVg2EJvvlF8&feature=related
Ten clip nie daje mi spokoju. Słuchałem go i oglądałem ostatnio chyba z dziesięć razy wciąż próbując wyobrazić sobie, w jaki sposób został nakręcony. Pamiętać bowiem trzeba, że powstał już po śmierci Lennona, który od sześciu lat leżał w grobie. W tym króciutkim filmie jeden z największych geniuszy muzyki ożywa na nowo. Można powiedzieć – wstaje z grobu. Widzimy jego i Yoko Ono, jak idą przez las spowity nocną mgłą i ciszą.
Idą szybko, ale nie śpieszą się. Przez pierwsze 43 sekundy nie słychać ani jednego taktu muzyki. Jest tylko mgła, ścieżka w lesie, nieważka kamera, która zdaje się unosić się w powietrzu za parą kochanków i dolatujący nie wiadomo skąd ledwie słyszalny śpiew ptaków.
Oczywiście Rybczyński posłużył się statystami. John Lennon i Yoko Ono są w jego filmie pokazywani od tyłu. Aż trudno uwierzyć, że to nie oni. Bardzo możliwe, że Yoko Ono zagrała samą siebie. Stawiam na to, że uczestniczyła w tej produkcji od początku do końca. Lennon nie mógł tego zrobić. W 1986 roku już nie żył. Musiał zastąpić go statysta albo raczej mim i to dobry mim prowadzony przez mądrego reżysera, który wie, jak wymowni potrafią być ludzie oglądani od tyłu.
Aktor stawia długie kroki. Tak pewnie chodził John Lennon. Jego sylwetka jest nieostra. Zlewa się z mrokiem lasu i niewyraźnym zarysem ścieżki. Ma na głowie kapelusz z szerokim rondem, a na ramionach luźno zarzuconą marynarkę. Yoko Ono musi stawiać szybsze kroki. Jest niższa, a poza tym idzie w sięgającej ziemi białej sukni z narzuconym paltem.
Lennon jest wyprostowany. Stawia nogi jak ktoś, kto zna cel. Otacza Yoko Ono opiekuńczym ramieniem. W czterdziestej trzeciej sekundzie rozlegną się pierwsze akordy fortepianu. Od tego momentu obraz będzie się stopniowo rozjaśniał.
Lennon i Yoko Ono wyjdą z ciemnego lasu. Z mgły wyłoni się majestatyczny zarys klasycystycznej rezydencji.
Ściany pałacu będą białe, a drzwi zamknięte. Pojawi się na nich napis ”To nie tutaj”. Mimo to wejdą do środka. Przenikną przez drzwi, czego kamera nie pokaże. Po raz pierwszy zobaczymy ich od przodu. Ale z dość dużego oddalenia, tak że ich sylwetki sprawiać będą wrażenie rozmazanych, a ich twarze nie będą jednoznacznie rozpoznawalne. Tym bardziej, że pałacowe wnętrze spowite będzie ciemnościami.
Lennon siądzie przy białym fortepianie, a Yoko Ono szybko podbiegnie do wysokiego okna i otworzy na oścież białe okiennice. Do sali pałacowej wleją się strugi światła i zieleń ogrodu.
Yoko Ono otworzy kilka okiennic biegnąc od okna do okna, podczas kiedy Lennon będzie kontynuował grę na fortepianie. Sala będzie wypełniona słońcem, kiedy dosiadzie się do niego i po raz pierwszy obiektyw kamery pokaże ich z bliska.
Zmierzyłem czas trwania ostatniego ujęcia nakręconego jeszcze za życia Lennona. Ma ono dokładnie 43 sekundy, czyli tyle samo, ile widz musi czekać na początku filmu na pierwszy akord fortepianu.
Rybczyński zadbał o każdy szczegół. Nawet w pomarańczowych szkłach okularów na twarzy Lennona odbijają się najprawdopodobniej te same okna tej samej klasycystycznej sali pałacowej, w której powstało w latach siedemdziesiątych pierwsze nagranie „Imagine”.
Te czterdzieści trzy sekundy są wielkie. Niepewność na twarzy Lennona, który kończy grę na fortepianie czekając na reakcję Yoko Ono. I jej dziecinna konsternacja wywołana jego niepewnością…
Rybczyński wiedział, co robi.
Czterdziestoma trzema sekundami ciszy, od których zaczął swoją wersję piosenki Lennona, pokłonił się tej scenie.
Inne tematy w dziale Kultura