Czym dla mnie, 25 letniego absolwenta socjologii, jest Solidarność?
Po części jest tym samym czym ostatnio dla większości dziennikarzy, intelektualistów, polityków i działaczy, kiedyś ruchem obywatelskim zaś dzisiaj wyłącznie walczącym związkiem zawodowym. Co i rusz słychać głosy opinii publicznej o zaprzepaszczonej spuściźnie po wielkim zrywie obywateli, kilkunastu milionach ludzi chcących poprawy, odbudowy i zadośćuczynienia oraz sprawiedliwości. Zamiast takich właśnie skojarzeń jak robotnicy wespół z KOR-owcami broniący wolności słowa, możliwości zrzeszania się czy po prostu wielkiego zrywu narodowego muszę oglądać w telewizji wyłącznie burdy „związkowców”. Wykorzystanie tego słowa, do obrony upadających stoczni oraz zamykanych kopalń , awantur o przywileje, kłóci się z ideałami z jakimi się wychowałem.
Odkąd sięgam pamięcią w domu było mnóstwo naklejek z czerwonym napisem Solidarność, stosy kolportowanych i drukowanych książek, piosenek Kaczmarskiego oraz ulotek a przez mieszkanie przewijało się wiele znanych osobistości. Po latach dopiero słuchając opowiadań zdawałem sobie sprawę że jako dziecko, też brałem w tym udział. Zmuszałem profesora Geremka do grania na bębenku, siadałem Michnikowi na kolana lub przeszkadzałem Kuroniowi gdy próbował jeść mielone kotlety mojej mamy. Zawsze gdy o tym myślę czuję się jak bohater powieści Antoniego Libery „Madame”, który słysząc słowa starszych od siebie – to były czasy- czuł, że urodził się za późno. A dzisiaj spoglądając na Polską rzeczywistość , boli mnie gdy słyszę gwizdy podczas przemowy prezydenta. Samo słowo Solidarność nabrało bardzo negatywnego znaczenia. Teraz gdy ktoś wymówi nazwisko Wałęsa, myśli o tym czy był agentem, gdy usłyszy Michnik, myśli Magdalenka, zaś Macierewicz to „entuzjasta” spiskowych teorii. Zadaję więc sobie pytanie, jak to się stało, że tak nie wiele lat trzeba było, aby mit Solidarności został prawie pogrzebany, zniszczony?
Wciąż jest jednak nadzieja, że , będzie można przekuć ten zryw społeczny jakim była Solidarność , w nasz pozytywny „towar eksportowy”. Smutne jest to, że bardziej jesteśmy dumni z powstania warszawskiego, wokół którego wytworzyła się moda i trend, poczynając od komiksów poprzez koszulki a skończywszy na muzeum, niż na coś czym naprawdę można się pochwalić. Bo ewidentnie jest to nasz sukces oraz powód do chwalenia się, wszak osiągnęliśmy zwycięstwo. Wprawdzie nie od razu, ale jednak. A takich dat w naszej historii , jest nie wiele. Liczę na to, że Europejskie Centrum Solidarności pomimo różnych kłopotów, będzie konsekwentnie, zgodnie z nazwą, przypominało i propagowało podstawy i założenia ruchu obywatelskiego, dzięki któremu udało się bezkrwawo zmienić ustrój polityczny .Może nowy przewodniczący NZSS Solidarność, Piotr Duda, który obiecał, że odpolityczni związek, przywróci prawdziwe znaczenie słowa działacz, i nikt już nie będzie żądał zmiany nazwy .
Misja i polityka
Do 1989 roku , nas, tych którzy działali w podziemiu, łączyło jedno, reforma systemu politycznego. Na początku większość z nas nawet nie myślała o tak radykalnej zmianie. Historia jak zwykle wprowadziła swoja korektę. I nawet jeśli mieliśmy różne poglądy, prawicowe, liberalne, konserwatywne, to traktowaliśmy to normalnie. Łączyła nas, jakkolwiek by to nie zabrzmiało, misja. Tak było do 1989 roku. Bo potem już zaczęła się polityka. Nie było ważne, co myślisz, czy masz rację, tylko na ile głosów możesz liczyć. Tak więc jedni dalej mieli poczucie, że trzeba coś dobrego, istotnego dla innych i siebie zrobić, a inni liczyli, ile osób go poprze. Jak jest, widzimy. Jeśli dzisiaj związkowcy, pod sztandarem Solidarności, domagający się przywilejów górniczych, są w stanie rozwalać samochody , jechać na manifestacje z takim samym sprzętem jak typowi kibole, to oznacza, że przekroczyliśmy wszystkie granice, a słowa i historia Solidarności nie mają dla niektórych żadnego znaczenia. Nie wiele lepiej rzecz wygląda wśród tzw klasy politycznej. Sfrustrowani, zakompleksieni, bo każdy z nich widzi lub widział siebie w roli wojewody, a nawet premiera, no czasami prezydenta miasta, nawzajem zarzucają sobie zdradę, nielojalność itp. Z tego błędnego koła nie ma wyjścia, musi przyjść nowe pokolenie, które nie będzie patrzyło tylko wstecz, wolne od sentymentów, małości.
Dla mnie, tamte lata, 1980- 1989 były paradoksalnie cudownym okresem. Poznałem wtedy dziesiątki ludzi, pisarzy, naukowców, ludzi kina, teatru, mediów, których bym pewnie nigdy nie spotkał na swojej drodze. Spotkałem też takich jak ja, przyjaźnie zawarte wtedy, zarówno z tymi z górnej półki jak i tymi ,, szarakami’’ trwają do dzisiaj. I tego mi, nikt, nawet najbardziej socjotechniczny polityk , czy działacz związkowy nie odbierze.
Jan Jakub Mazurkiewicz (ur. 1985) i Jan Tomasz Mazurkiewicz (ur. 1954)
Warsztaty Analiz Socjologicznych to nowoczesna instytucja oparta na wzajemnym zaufaniu. Unikamy zaszufladkowania organizacyjnego. Świadomi wyzwań, przed którymi stoją młodzi Polacy mający ambicję wpływać na rzeczywistość społeczną w kraju, nie zaś tylko być jej biernymi uczestnikami, stawiamy na ciągłe doskonalenie naszego Warsztatu.
Kontakt: warsztaty@warsztaty.org
warsztaty.org
Promote Your Page Too
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka