Witold Waszczykowski Witold Waszczykowski
1037
BLOG

Urzędowy hurra-optymizm prezydenta

Witold Waszczykowski Witold Waszczykowski Polityka Obserwuj notkę 11

 Rozmowa z posłem PiS Witoldem Waszczykowskim, byłym wiceszefem BBN i MSZ.

Stefczyk.info: Prezydent Bronisław Komorowski bagatelizował dziś w Polskim Radiu cięcia, jakie rząd nakazał MON-owi. Mówił, że jeśli odejście od ustawowej zasady finansowania wojska będzie jednorazowe, to nie ma katastrofy. Też Pan tak sądzi?

Witold Waszczykowski: Jestem człowiekiem mniejszej wiary niż prezydent. Zasada budżetowa, mówiąca o wydatkach na obronności w wysokości 1,95 proc. PKB, już kilka razy została ominięta. Łamano ją np. pod pretekstem, że wojsko nie było w stanie przeprowadzić w ciągu roku przetargów. W związku z tym pieniądze nie były wydawane i były zwracane. To był błąd, ponieważ należało je inwestować w wojsko. Jestem mniejszej wiary również dlatego, że np. prezydencka koncepcja budowy tarczy antyrakietowej nad Polską zakładała, że środki na ten cel będą pochodzić ze środków uwolnionych po powrocie naszych wojsk z Afganistanu. Obecnie wiemy, że wojska pozostaną dłużej. Już przedłużono pobyt żołnierzy o pół roku. Wciąż jest silna presja Afgańczyków i NATO, by obecność
ISAF była dłuższa. Tego wymaga sytuacja. To pokazuje, że na wojsko znów może być mniej pieniędzy. Nic również nie stoi na przeszkodzie, by rząd wedle uznania zabierał wojsku środki. Przecież kilka lat temu też budżet MON został okrojony. Nie widać dziś końca kryzysu, a to jest dobry pretekst, by zabrać coś armii. Szczególnie, że rząd wmawia opinii publicznej, że nic nam nie zagraża.Władza prezentuje nam fałszywą ocenę rzeczywistości.

Bronisław Komorowski zapowiedział również, że Polska kończy z polityką ekspedycyjną, że ta decyzja nie była szczęśliwa, a obecnie nie będziemy tak łatwo wysyłać żołnierzy na "antypody świata". Misje czas zakończyć?

Polityka ekspedycyjna nie była tylko polską polityką, to była polityka przyjęta przez całe NATO. Ona przecież wynikała z faktu, że nasi sojusznicy zostali zaatakowani 11 września 2001 roku. Chwilę później Sojusz przyjął założenie, że terroryzm i plany wymierzone w Pakt należy dławić tam, gdzie się one rodzą. Chodziło o to, by Sojusz nie był oblężoną twierdzą, broniącą się dopiero na granicach. NATO chciało wysyłać wojska i uśmierzać źródła terroru tam, gdzie one powstają. Poza tym wojsko, programy pomocowe to przecież instrumenty polityki zagranicznej. Prezydent zdaje się zakładać - jak obecny rząd, że Polska nie ma polityki zagranicznej poza swoimi granicami. W koncepcji obecnej władzy nasze interesy są jedynie obok nas, a wokół nas nie ma potrzeby wysyłać wojsk. Jednak to błędna koncepcja. Przecież w przyszłości różne rzeczy mogą się zdarzyć, być może trzeba będzie wysłać wojsko na kolejną misję. Takie zastrzeżenia nie mają więc sensu.

Co jeśli ta deklaracja prezydenta będzie realizowana?

Po deklaracji, że
polityka ekspedycyjna nie będzie prowadzona, należy oczekiwać deklaracji, jak polityka wojskowa będzie działać dalej. Koncentrujemy się wyłącznie na obronie własnych granic? Za taką deklaracją powinna iść koncepcja budowy armii obronnej, która będzie obsługiwała interesy narodowe Polski na naszym obszarze. Chciałbym zatem poznać, jaka to będzie koncepcja, jakie rodzaje broni będą rozwijane. Chciałbym również poznać wroga, kto nam zagraża? Przed kim, przed czy i jakimi środkami musimy się bronić?

Prezydent Komorowski zapewniał, że Polska jest obecnie mocna własną modernizowaną armią i gwarancjami NATO. Mówił, że polskie wojsko jest w coraz lepszej kondycji. Czy proces modernizacji rzeczywiście polepsza nasze bezpieczeństwo?

To jest urzędowy hurra-
optymizm. Z okazji święta Wojska Polskiego zwykle w takim tonie się władza wypowiada. Jednak jeśli oba ośrodki władzy - prezydencki i rządowy - w zeszłym roku zapowiedziały konieczność dokonania w najbliższej dekadzie znaczących zbrojeń, które oszacowano na około 140 mld złotych, to nie ma powodów do optymizmu. Oba ośrodki w zeszłym roku doszły do wniosku, że nie jesteśmy krajem, który ma wystarczające instrumenty do obrony. Taki wniosek płynął z deklaracji, że potrzebne nam inwestycje za 140 mld złotych. To duża kwota. Obecna ocena prezydenta nie koresponduje z planami zbrojeniowymi, jakie przez najbliższe lata powinniśmy realizować. To oznacza, że Polska jako kraj czuje się zagrożona i powinna dysponować lepszymi i lepiej wyposażonymi siłami, niż ma dziś. Obecny stan jest stanem niezadowalającym i wymaga znaczących nakładów na wojsko.Dopiero to pozwoli nam czuć się bezpiecznie.

Rozmawiał Nal

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka