Tomasz Lis skomentował w TOK FM sytuację, kiedy Oskar Wądołowski wtargnął na scenę i szarpnął Grzegorza Miecugowa a potem pokazywał do kamery tabliczkę „TVN kłamie”.
Pan redaktor – autor wielu definicji stygmatyzujących gorszą cześć społeczeństwa jako motłoch, paranoików czy baranów – powiedział że redaktor Miecugow:
„zachował się bardzo dobrze, że nie zareagował. - Ja chyba nie byłbym w stanie nad sobą zapanować. Wstałbym i nie nadstawiał drugiego policzka, tylko w mordę bym dał. To jest coś upokarzającego. To nawet nie jest akt agresji, tylko w pewnym sensie zrzucenia z siebie wstydliwości sytuacji, gdy człowiek siedzi bezradnie, podchodzi jakiś troglodyta i wali go po głowie”
Myślę że deklaracji redaktora Lisa nie można tak do końca brać na poważnie. W końcu on sam na konferencji pt: Dlaczego chamiejemy” która odbyła się na Uniwersytecie Warszawskim zdradził arkany swojego warsztatu dziennikarskiego mówiąc że: „Nie możemy mówić poważnie bo poważnie to znaczy nudno, a nudno to te barany wezmą pilota i przełączą”
Oczywiście na Przystanku Woodstock żadnego nastawiania drugiego policzka nie mogło być bo nikt nie uderzył nawet w pierwszy, nie było też żadnego „walenia po głowie”. No ale jak redaktor Lis powie że by dał w mordę to na inny kanał żaden baran nie przełączy. Choć może jednak telewizja publiczna była by faktycznie ciekawsza gdyby zatrudnić samych redaktorów którzy by się okładali po mordach. Piłka nożna, mityngi kabaretowe, „07 zgłoś się”, „Janosik” i mordobicie dziennikarzy. Barany były by zachwycone. No w każdym razie na pewno była by troszkę ciekawsza niż dzisiaj – ciekawsza o mordobicie redaktorów – bo cała reszta już jest.
Dziś wiadomo, że na scenie Akademii Sztuk Przepięknych tegorocznego Przystanku Woodstock nie doszło do żadnego pobicia ani uderzenia dziennikarza TVN-u. Ale sam fakt takiego zachowania jakie zaprezentował Oskar Wądołowski, moim zdaniem był zwykłym wybrykiem młodocianego buntownika – pewnie wkurzonego tez że akcja która, według organizatorów, ma łączyć młodych ludzi w spontanicznym odruchu pomagania innym, zbierania krwi i wyskakania się przy muzyce, przy okazji stała się zwykłą agitacją polityczną z nabożnym udziałem całej śmietanki politycznej i dziennikarskiej środowiska Platformy Obywatelskiej. Według mnie ten incydent był wyjątkowo głupi a już wyjaśnienie tego młodego chłopaka – który na prowizorycznej konferencji prasowej pod Dworcem Centralnym oznajmił że: „To były tylko drobne, delikatne szturchnięcia ręką, które miały wyglądać jak pobicie” wykracza poza podstawy zdrowego rozsądku. Bo skoro miało wyglądać na pobicie to wyglądało i niech się teraz nikt nie dziwi że tacy ludzie jak Lis będą chcieli za to dawać w mordę. Muszą - w końcu jeśli nie to, to nikt ich nie będzie oglądał.
Tak czy owak ten spontaniczny chłopina który się tak wyrwał na scenę Akademii Sztuk Przepięknych miał dużo szczęścia że po tym zajściu nie wyczytał w tygodniku redaktora Lisa, np. ze według dobrze poinformowanych osób, które chcą zachować anonimowość jego matka lub ojciec mieli na boku kochanków. Lis jest do tego zdolny. A gdyby co to i „w mordę może dać”. Choć może to lepsze to niż dostać „z bańki” od Owsiaka.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Tomasz-Lis-o-ataku-na-Grzegorza-Miecugowa-ja-bym-chyba-nie-wytrzymal-i-w-morde-dal,wid,15885436,wiadomosc.html
Inne tematy w dziale Kultura