Po wielu wcześniejszych rolach jakie odgrywała pani Kopacz w historii polskiej propagandy politycznej dziś przyszedł czas na wizerunek tzw „żelaznej damy” który dotychczas był kojarzony z działalnością polityczną Margaret Thatcher czyli jednej z najbardziej wpływowych kobiet w historii świata. Trudno tu o jakieś poważne próby analogii tych dwóch postaci. Zresztą chyba nawet dla mistrzów od zakłamywania rzeczywistości na zapleczu platformianego rządu, zadanie odnalezienia analogii np. między odbiciem przez Brytyjczyków w ciągu dwóch miesięcy 1982 roku Falklandów – Malwinów a deklaracjami pani Kopacz o zamknięciu się z dziećmi w domu w obliczu zagrożenia, czy choćby roli Tharcher jako współautorki światowego wyścigu zbrojeń który wywrócił do góry kołami blok sowiecki do pozycji pani doktor Kopacz w polityce światowej, byłoby niewykonalne. Choć być może nie doceniam elastyczności intelektualnej elektoratu obecnej władzy, która recenzuje kolejne projekty spindoktorów Platformy.
Oczywiście dziś tym punktem odniesienia ma być decyzja o zamknięciu przez rząd czterech kopalń kompanii węglowej. Co prawda jeszcze tydzień temu kiedy pani premier odgrywała rolę zatroskanej mamuśki narodu mieliśmy deklaracje że żaden górnik nie zostanie bez pracy a kopalń absolutnie nikt nie zamierza zamykać czy likwidować a jedynie ... wygaszać. Ale czas (niech szlag jasny ) leci i już nawet swoi się pokapowali że wygaszanie to słowo oznaczające koniec działalności. Coś trzeba było wymyślić – mamuśka pochylająca się nad losem już nie pasowała do tego co wszyscy widzieli. Padło na „żelazną damę” - a że groteskowe? – za tydzień wymyśli się coś nowego. Co prawda w przypadku Margaret Thatcher, likwidacja kopalń była częścią całościowej wizji przebudowy brytyjskiej gospodarki a w Polsce mamy do czynienia z likwidacją czterech kopalń które nie doczekały się od lat obiecywanej restrukturyzacji, ale hasło na razie sprzedaje się całkiem dobrze. Na dodatek Donald Tusk w maju obiecał że kopalnie nie zostaną zamknięte, ale kto mógł przypuszczać, że cztery miesiące temu spadnie cena energii? Choć jeśli faktycznym powodem były ceny energii a nie brak restrukturyzacji to naprawdę trudno odmówić wirtuozerii władzy, która w tak krótkim czasie po spadku cen likwiduje kilkanaście tysięcy miejsc pracy w kluczowej dziedzinie gospodarki. Brawo! Aż strach pomyśleć co się stanie w najbliższych miesiącach z dziesiątkami tysięcy urzędników publicznych jeśli się okaże że urzędy nie generują zysków do PKB. Wygaszanie publicznych etatów?
Żeby nie było za poważnie, polska „żelazna dama” wraz z rządową armią ekspertów, wcale nie likwiduje miejsc pracy. Wygaszanie miejsc pracy w czterech kopalniach jest ... walką o miejsca pracy. Dla reszty. A walka o miejsca pracy – z przymiotnikiem: rentowne - może być przecież całkiem zgrabnym uzupełnieniem założeń pakietu Junckera. I pani Kopacz wcieli się nie tylko w rolę żelaznej damy twardo ratującej miejsca pracy na likwidowanych etatach ale też współautorką europejskiego projektu finansowania polskiej gospodarki z funduszy EBI. Możliwości retoryki propagandowej są ograniczone tylko świadomością społeczeństwa. Jeśli społeczeństwo odetnie się od informacji to propagandę będzie ograniczała tylko inteligencja odbiorców. Niestety wszystko wskazuje na to że w Polsce propagandę obecnej władzy zahamuje dopiero bankructwo sektora publicznego.
Inne tematy w dziale Polityka