waw75 waw75
706
BLOG

Skończyła się forsa

waw75 waw75 Polityka Obserwuj notkę 5

W czasach PRL-u krążyło takie powiedzonko że gdyby władza ludowa rozszerzyła zakres swoich kompetencji o obszar Sahary to po dwóch tygodniach brakłoby tam piasku. Miała to być żartobliwa ocena kompetencji i skuteczności ekipy która zarządzała polską gospodarką i finansami.

Oczywiście w dzisiejszej Polsce dowcip ten byłby kompletnie nieczytelny. Duża część społeczeństwa nie dostrzegłaby kompletnie żadnego związku pomiędzy zarządem Sahary a tym że nagle zniknął z niej piasek. Oskarżono by Beduinów, pracowników którzy na polecenie władz ładowali ten piach na wagony albo związkowców którzy się rzucali że ładowanie to było kiepsko opłacane.

Zostawmy więc anegdotkę z PRL-u, bo optyka dużej części społeczeństwa nie jest już tak racjonalna jak 30 lat temu. Jednak, niech krew zaleje, z wiekiem coraz trudniej się ustrzec dygresji i skojarzeń. I gdzieś z tyłu głowy dobija mi się pewna żartobliwa teza jaką w latach 90-tych słyszałem na temat ówczesnych polityków i wyborców Unii Wolności. Otóż według owej definicji: „oni wszystko zrozumieją – tyle tylko że pięć lat po tym jak będą to rozumieli już wszyscy dookoła”.

Pamięć moja jest, wybaczcie, dość wybiórcza, i trudno mi sobie przypomnieć dziś wszystkie epitety, obelgi i oskarżenia jakie ludzie dzisiejszej władzy rzucali pod adresem Lecha Kaczyńskiego który co najmniej od 2008 roku ostrzegał że jeśli Polska, państwa regionu i Unia Europejska nadal będą tak ślepe na intencje Putina to za kilka lat będziemy mieli wojnę na Ukrainie. I gdyby nie to że za nasza wschodnią granicą ludzie giną dziś tysiącami to całe to towarzystwo Tusków, Sikorskich, Komorowskich i innych dyplomatołów wywoływałoby już tylko uśmiech politowania.

Podobnie jak szczytne i niezwykle „odpowiedzialne” deklaracje że przyjmowanie kolejnych zmian i rygorów Pakietu Klimatyczno – Energetycznego, a co za tym idzie drastyczne ograniczenie górnictwa węglowego nie wpłynie negatywnie na sytuację Polski. Koronnym argumentem było hasło: „energia nie zdrożeje”. Energia jak wiadomo drożeje od lat, co każdy kto płaci co miesiąc czy dwa, rachunki za prąd, zna na własnej skórze za to jak się okazuje, cena owej energii jest niewielka przy zagrożeniu że kilkadziesiąt tysięcy ludzi na Śląsku przy okazji zostanie bez pracy. Ci co bardziej spostrzegawczy – jak choćby Rzeczniczka Praw Obywatelskich Irena Lipowicz – mówiąc dziś o miasteczkach wokół zlikwidowanych już kopalń używają słowa: slumsy. Nagle się okazało że sformułowanie: strategiczna gałąź gospodarki, ma „nieco” szersze znaczenie, niż tylko to czy wyborcy Platformy odczują coś w swoich portfelach czy nie. Ale czy ktoś skojarzy dziś tą biedę, bezrobocie czy zamieszki na Śląsku na przykład z ostrzeżeniami profesora Szyszki albo prezydenta Lecha Kaczyńskiego kiedy alarmowali w 2008 roku jakie będą skutki rezygnacji Polski z warunków konferencji w Kioto? Czy ktoś dziś skojarzy sytuację polskich górników z argumentami sprzed lat, że rachunek ekonomiczny nie jest jedynym kryterium funkcjonowania państwa? Swoją drogą – najciekawsze w tym wszystkim jest to, że największymi orędownikami tej doktryny są dokładnie te środowiska których pensje nie mają nic wspólnego z koniunkturą, konkurencyjnością i jakością usług. Ciekaw jestem czy zasadzie tej z równym przekonaniem hołdowaliby np. lekarze gdyby im masowo obniżano pensje do 1600 złotych brutto z powodu zadłużenia szpitala w którym pracują, albo dajmy na to urzędnicy publiczni gdyby w trosce o ustawę budżetową i rosnący dług publiczny im także obniżono pensje do najniższej krajowej. A resztę obywateli uspokojono że to kolejny milowy sukces rządu bo nie wzrosną ani koszty usług medycznych ani opłaty administracyjne a jeśli lekarzom czy urzędnikom się nie podoba to znaczy że są wstrętnymi roszczeniowymi socjalistami i nie rozumieją zasad nowoczensej gospodarki.

Gdzieś z odmętów szaleństwa odzywają się też zarzuty jakie od niemal samego początku rządów PO ferowali politycy opozycji, że partyjne układy i drenowanie publicznej kasy przez zaprzyjaźnione firmy, a także masowo stosowany mechanizm outsearchingu przybiera tak gigantyczną skalę że zadłużenie publicznych spółek będzie rosło aż do czasu kiedy nie będzie już dla nich ratunku. Politycy rządzącej partii i cały ich wdzięczny elektorat pięć lat temu jeszcze nie rozumieli tego co jest w stanie pojąć każdy inteligentny i krytycznie myślący człowiek, że obłożenie firmy wianuszkiem pośredników, sowicie opłacanych zarządców, czy nadmiernym podatkiem prędzej czy później spowoduje że firma stanie się kompletnie niekonkurencyjna, deficytowa i z czasem pójdzie z torbami.

Choć podobno na przykład kopalnie Kompanii Węglowej świetnie by funkcjonowały gdyby były prywatne a nie publiczne. Tak? - a czy firmy które pośredniczyły w transporcie i sprzedaży węgla były państwowe? Czy cała armia kooperantów którzy wystawiali kopalniom gigantyczne faktury za swoje usługi także były państwowe? A może ten cud przewagi prywatnego na państwowym polegał wyłącznie na tym że prywatni geniusze doili publiczną kasę milionami?

Dokładnie tak samo jest w przypadku służby zdrowia w której cała Polska dzielnie wspiera ambitnego Ministra walczącego z kolejkami. Sęk jednak w tym ze kolejki biorą się z wąskich limitów. Wąskie limity biorą się z tego że jedyny w zasadzie publiczny płatnik nie ma pieniędzy na sfinansowanie większej liczby zabiegów, a nawet te za które płaci wycenia często poniżej ich realnych kosztów. Minister dzielnie walczy, premierka nie traci do niego zaufania, NFZ zaostrza kontrole a lekarze protestują. Kolejki się wydłużają i tylko pacjenci widzą że problem leży w tym że państwo ubożeje i nakłady na leczenie od ośmiu lat zwiększają swój dystans do koszów coraz droższego leczenia. Ale , wicie rozumicie – działamy! Jest dobrze, a nawet coraz lepiej, i ciągle stoimy przed wielkimi wyzwaniami. Od prawie dekady dokładnie przed tymi samymi, bo jakoś nam ostatnio nie szło.

Po wielu dyskusjach ze zwolennikami obecnej władzy nie mam cienia złudzeń że społeczeństwo dostrzeże związek przyczynowo skutkowy pomiędzy władzą państwa a jego sytuacją gospodarczą. Platforma skutecznie przekonała dużą część Polaków że administrowanie i rządzenie państwem polega przede wszystkim na odpowiedniej narracji, doborze atrakcyjnych słów aby zbajerować telewidzów czy umiejętnej autoprezentacji. Być może sygnałem ostrzegawczym był rok 2012 kiedy po mistrzostwach Europy w piłce nożnej i zakończeniu inwestycji pompowanych przez unijne fundusze, wzrost PKB zjechał do 1,1 %, pokazując jaka jest realna sytuacja polskiej gospodarki bez „kroplówki” unijnych dotacji. Wystarczy że Unia przestanie płacić na górników, stoczniowców, rolników czy budowlańców i nagle może się okazać że w całej Polsce zapłoną uliczne barykady. Bo dziś, po siedmiu latach rządów Platformy państwo jest w sytuacji absolutnie dramatycznej i objawia się to wszędzie tam gdzie kończy się unijna forsa. 

waw75
O mnie waw75

po prostu chcę rozumieć

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (5)

Inne tematy w dziale Polityka