
MANOWCE DIALOGU I POJEDNANIA PORZĄDKU Z CHAOSEM
CZĘŚĆ I
Barbarzyński trybalizm zamiast uniwersalności Kościoła
CZĘŚĆ II
REWOLUCYJNY WATYKAN. Postępy czerwonej rewolucji w Watykanie
CZĘŚĆ III
Najciemniej pod latarnią czyli w Watykanie
CZĘŚĆ IV
DIALOG I JEDNOŚĆ Z FSB, czyli jak agent z agentem
MOTTO
1. „Nie uwzględniając działań i wpływu tajnych związków, można być może, zrozumieć historię dynastii i rządów, ale nie historię ludów, z towarzyszącymi jej wielkimi przeobrażeniami dziejowymi, które urzędowa historia kładzie zwyczajnie na karb jakiegoś nieokreślonego fermentu."
[Z. Balicki, socjolog i psycholog społeczny]
2. "Historyk, który mówi krytycznie o tak zwanej spiskowej teorii dziejów, jest historykiem niepoważnym, hołdującym historii dla idiotów lub prostaczków, którzy wierzą w to, co widzą w telewizji i czytają w gazetach. Jest bowiem historia prawdziwa i historia medialna, fasadowa. Ta prawdziwa w dużej mierze toczy się za kulisami. A za nimi działają przede wszystkim tajne służby."
[Prof. P. Wieczorkiewicz, historyk]
CZĘŚĆ I
Liturgia amazońska. Barbarzyński trybalizm zamiast uniwersalności Kościoła. Ryt amazoński, czyli Pachamama i Quetzalcoatl.
Paweł Chmielewski liturgia-amazonska-barbarzynski-trybalizm
(Oprac. PCh24.pl)
Rewolucja przyspiesza z każdym krokiem. Służące jej siły chcą doprowadzić do całkowitego rozbicia jedności Kościoła, tak, by uniwersalność katolicką zastąpić trybalizmem, barbarzyńską, plemienną różnorodnością.
Temu celowi służy promocja nowych rytów liturgicznych – amazońskiego i majańskiego, temu służy walka z tradycyjną Mszą łacińską. Agenci Rewolucji pragną powszechnego chaosu, z którego ma wyłonić się nowy bezbożny system. A jednak Chrystus zgładzi nieprawość jednym „tchnieniem ust swoich”.
—————————————–
Nadużycie II Soboru Watykańskiego
Media katolickie piszą od kilkudziesięciu miesięcy o intensywnych pracach nad stworzeniem dwóch nowych indiańskich rytów liturgicznych, amazońskiego oraz majańskiego. Podstawę ideową opracowywania nowych rytów liturgicznych według Franciszka miałaby dawać konstytucja Sacrosanctum concilium II Soboru Watykańskiego. Ojcowie Soborowi w punktach 37 – 40 zwrócili uwagę na problem inkulturacji, pisząc: „W sprawach, które nie dotyczą wiary lub dobra powszechnego, Kościół nie chce narzucać sztywnych, jednolitych form nawet w liturgii. Przeciwnie, otacza opieką i rozwija duchowe zalety i wartości różnych plemion i narodów. Życzliwie ocenia to wszystko, co w obyczajach narodów nie wiąże się nierozdzielnie z zabobonami i błędami, i jeśli może, zachowuje to w nienaruszonej postaci, a niekiedy nawet przyjmuje do liturgii, jeśli odpowiada to zasadom prawdziwego i autentycznego ducha liturgicznego”.
Jest dość oczywistym nadużyciem wykorzystywać soborową naukę o możliwości przyjęcia do liturgii jakichś elementów tradycji lokalnych do tego, by opracowywać przy biurku zupełnie nowy ryt. Przed Franciszkiem zrobiono to na dużą skalę jedynie raz, tworząc ryt zairski, ostatecznie zaakceptowany przez Stolicę Apostolską w 1988 roku. Ten stan rzeczy Franciszek określił w swojej adhortacji Querida Amazonia jako niezadowalający, pisząc o poczynieniu przez Kościół „niewielkich postępów” w dziedzinie inkulturacji liturgii (QA 82). Do tego stwierdzenia papież dołączył przypis o krótkiej treści: „Na Synodzie pojawiła się propozycja opracowania «rytu amazońskiego»”. Oznaczało to w praktyce papieską zgodę na propozycję, którą w dokumencie finalnym Synodu Amazońskiego z października 2019 roku zawarli Ojcowie Synodalni.
Ryt amazoński, czyli Pachamama i Quetzalcoatl
W efekcie powstała specjalna komisja ds. rytu amazońskiego; w jej skład wchodzi jeden Polak, o. Kasper Kaproń OFM. Jak dotąd nie ma żadnych informacji dotyczących konkretnego kształtu przyszłej liturgii amazońskiej. Wiemy, że mogą wiązać się z nią bardzo różne rozwiązania, na przykład dotyczące celibatu. Nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary abp Victor Manuel Fernandez mówił w 2020 roku, że wyobraża sobie wprowadzenie w Amazonii żonatych kapłanów – tzw. viri probati – właśnie w ramach rytu amazońskiego.
Potencjalnie bardzo kontrowersyjne albo wręcz niebezpieczne mogą być również inne zmiany, związane z konkretnymi obyczajami rdzennych ludów amazońskich. Ich kult ziemi czy duchów przodków trudno oderwać od pogańskich wyobrażeń i politeizmu. Przykład na to, jak łatwo się pogubić, dał niestety sam Watykan w czasie Synodu Amazońskiego.
Chodzi oczywiście o posążek Pachamamy, który przedstawiano jako rzekomą figurę Matki Bożej. Idąc tym samym tropem można byłoby stwierdzić, że pierzasty wąż Quetzalcoatl jest figurą Chrystusa. W mitologii Quetzalcoatla są pewne wątki złożenia ofiary z samego siebie dla dobra ludzkości, co w duchu „pachamamskiej” interpretacji można byłoby odczytać jako alegorię Ofiary Krzyża. Jest to jednak możliwe tylko wówczas, kiedy przyjmie się, iż wszystkie religie światowe opowiadają o tym samym, a Quetzalcoatl, Pachamama, Jezus Chrystus, Matka Boża – to po prostu różne lokalne „imiona” tej samej „niepoznawalnej rzeczywistości”. Jeżeli liturgia amazońska miałaby elementy takiej ideologii mogłaby być po prostu bałwochwalcza.
Nie wiadomo jak długo mogą potrwać prace nad rytem amazońskim. W marcu 2023 roku o długoletniej perspektywie mówił bp Omar de Jesus Mejia Giraldo z Florencji w Kolumbii, który wraz z innymi hierarchami ze swojego kraju spotkał się z papieżem i ważnymi urzędnikami kurialnymi w ramach wizyty ad limina Apostolorum. Według biskupa Franciszek zachęcał kolumbijskich biskupów do kontynuacji prac nad rytem amazońskim we współpracy z innymi biskupami z regionu Amazonii; hierarcha przypomniał jednak, że prace nad rytem zairskim zajęły łącznie 27 lat. Można dlatego powiedzieć, podkreślił, że prace nad rytem amazońskim są dopiero u swoich początków.
Ryt majański. Liturgiczna rola żon diakonów i kult żywiołów świata
Bardziej zaawansowane są prace nad indiańskim rytem w Meksyku, nawiązującym do kultury Majów. Znany jako ryt majski albo majański, został opracowany na gruncie doświadczeń zbieranych od dziesięcioleci w południowo-meksykańskiej diecezji San Cristobal de las Casas. To diecezja słynąca z wyjątkowo licznych diakonów stałych, którzy bywali w przeszłości już szykowani do roli żonatych księży. W liturgii majańskiej, której projekt jest już znany i został przedłożony w Watykanie, diakoni stali odgrywają ogromną rolę, podobnie jak ich żony, traktowane jakby z automatu jako osoby szczególnie uprawnione do różnych aktywnych ról liturgicznych. W liturgii majańskiej zawarto ponadto wiele elementów rdzennej kultury, które trudno interpretować poza ich pogańskim kontekstem: dotyczy to zarówno kultu przodków, jak i przede wszystkim traktowania ziemi jako żywej bogini, podobnie jak personifikowanie wiatru, wody czy innych żywiołów. Czy Stolica Apostolska pozytywnie zaopiniuje przesłany jej projekt rytu majańskiego czy też rzecz będzie jeszcze przepracowywana, nie wiemy.
Ryty indiańskie, czyli destrukcja jedności liturgii Kościoła
Zarówno ryt amazoński, majański jak i inne potencjalne nowe lokalne ryty, doskonale wpisują się w wizję Kościoła synodalnego. Specyficzna regionalna liturgia, sprawowana w języku niezrozumiałym dla osób spoza danego terenu, z niejasnymi dla postronnych obrzędami, z elementami przedchrześcijańskich tradycji – to przecież właściwa liturgia dla Kościoła zatomizowanego, skrajnie różnorodnego, który rezygnuje z jedności na rzecz triumfu tego, co partykularne.
Po II Soborze Watykańskim Kościół zrezygnował z łaciny, która łączyła wcześniej katolików niemal na całym świecie. Owocem Procesu Synodalnego może być dalsze postąpienie na tej samej drodze deprecjacji zasady jednoczącej. Synodalna zasada „jedności w różnorodności”, która premiuje wszelkie partykularyzmy, nawet doktrynalne, stanowi aż nazbyt podatny grunt do pogłębienia liturgicznej dyspersji.
Traditionis custodes – skuteczne narzędzie Rewolucji
Tę partykularyzację liturgiczną wspiera też podejście Franciszka do liturgii trydenckiej. W 2007 roku Benedykt XVI ogłaszając motu proprio Summorum pontificum stwierdził, że istnieją w Kościele dwa wyrazy jednego rytu rzymskiego i wyraził pragnienie, aby nawzajem z siebie czerpały. Ostatecznym efektem tej koegzystencji mogłoby być przywrócenie jedności liturgicznej w postaci Mszału, który oczyszczałby Mszał zreformowany z tego, co rewolucyjne, przywracając mu ciągłość z Tradycją i realizując w ten sposób prawdziwe intencje Ojców Soborowych wyrażone w Sacrosanctum concilium. Franciszek w Traditionis custodes z 2021 roku ogłosił, że ryt rzymski ma tylko jedną formę i jest nią forma nowa; wszyscy powinni ją przyjąć. Choć teoretycznie zdaje się to zmierzać w kierunku uniwersalizmu, w praktyce ma wprost odwrotny skutek. Żeby osiągnąć Franciszkową jedność liturgiczną wspólnoty wyrosłe na gruncie liturgii tradycyjnej musiałby się rozwiązać, a liturgia tradycyjna musiałaby zostać przez wszystkich w Kościele całkowicie odrzucona. To niewłaściwe i niemożliwe, co oznacza, że – wbrew intencjom Benedykta – liturgia Kościoła będzie coraz wyraźniej podzielona.
Solve et coagula
Taki rozwoju wypadków wynika z samej logiki procesów rewolucyjnych i jej celów. Epoka rewolucyjna, rozpoczęta umownie w 1789 roku, cechuje się powrotem do trybalizmu, albo inaczej: do barbarzyńskiej plemienności. Do całkowitego odrzucenia zasady uniwersalizmu odkrytej przez grecką filozofię, udoskonalonej przez Rzym, doprowadzonej do swojego ideału przez chrześcijaństwo. Każdy ma swoją prawdę, brzmi credo postmodernizmu – i tak miałby wyglądać również współczesny Kościół katolicki. Wszystko, co jest w nim uniwersalistyczne, powinno zostać przezwyciężone i zamienione na partykularne.
Oczywiście nie po to, aby takim pozostać na zawsze. Wyjaśnia to Nietzscheańska koncepcja kolistego biegu historii zaczerpnięta przez niemieckiego filozofa od Heraklita z Efezu; myśl Nietzschego rozwinięta szczególnie przez Martina Heideggera stała się swoistą ramą intelektualną współczesności. Nietzscheańsko-Heideggerystyczna periodyzacja biegu historii zakłada cykliczną stabilizację.
[Dlatego też odkrycia historyczne i uogólnienia cywilizacyjne Feliksa Konecznego są spychane w niepamięć. Mirosław Dakowski]
Traktując koncepcję Nietzschego nieortodoksyjnie, tak jak czyni to myśl postmodernistyczna, można stwierdzić, że atomizacja ma być etapem przejściowym między upadkiem jednej formy cywilizacyjnej a nastaniem kolejnej. Na swój sposób, przedstawiając to jako celowy proces, mówią o tym dwie dobrze znane dewizy masońskie. Solve et coagula, rozwiązuj i zawiązuj; ordo ab chao, porządek z chaosu.
Nie da się zbudować Antykościoła, jeżeli na pożądanym miejscu stać będzie Kościół Chrystusowy. Kościół Antychrysta może zostać zbudowany jedynie na ruinach katolickiego. Dlatego potrzebna jest solucja Kościoła – efekt masońskiego procesu rozwiązywania; dlatego potrzebny jest chaos. Nietzscheańsko-Heideggerystyczny proces forsowania postmodernistycznej „własnej prawdy”, pełnego zanurzenia w tradycjach lokalnych, musi zostać uwieńczony koagulacją, zaprowadzeniem nowego perwersyjnego systemu.
Zeitgeist, czyli rządy złego ducha
Nie wszyscy, którzy przykładają ręce do wzniesienia tej monumentalnej bazyliki Antychrysta są świadomymi zdrajcami. Wielu z nich jest po prostu zagarnianych przez wielkie procesy cywilizacyjne, które toczą się na przestrzeni dziesięcioleci albo i wieków. Wskutek totalnej dominacji duchowej bardzo trudno jest wyrwać się spod wpływu tych procesów: ulegają im nawet wielcy. Zeitgeist, duch czasu, nie jest czczym wymysłem Hegla: jest opisem rzeczywiście istniejącego zjawiska, kolektywnego przekonania o tym, że biegowi rzeczy należy teraz nadawać taki, a nie inny kierunek.
Zeitgeist kilkunastu ostatnich stuleci był uformowany przez Kościół, to znaczy pośrednio przez samego Chrystusa. On był Panem cywilizacji Zachodu, to na niego kierował się cały zbiorowy wysiłek narodów i społeczeństw. Rewolucjoniści zdetronizowali jednak Chrystusa i osadzili na Jego tronie samych siebie. Od dwustu lat człowiek, który mówi Bogu „nie”, ulega coraz szybciej własnej zepsutej naturze. Źródłem zepsucia jest diabeł. W ten sposób heglowski Zeitgeist staje się w praktyce Der böse Geist, złym duchem. To jemu służy współczesność i za nim idą ci, którzy bezrefleksyjnie przyłączają się do kolektywnej woli kreującej kierunku rozwoju cywilizacyjnego.
Naszym celem i zadaniem jest zatrzymać proces destrukcji. Ocalić to, co da się ocalić – i przywrócić właściwy porządek w rzeczy. Nie będzie to ordo ab chao, masoński porządek z chaosu. Będzie to ordo ab Christo, porządek z Chrystusa. Przecież to On mówi o Sobie: Ja jestem Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec. Chrystus jest „ostatecznym uporządkowaniem”. Liturgie amazońska i majańska, synodalna partykularyzacja i dyspersja jedności – to wszystko narzędzia w rękach Rewolucji, w rękach szatańskiego Zeitgeistu, które starają się odsunąć triumf Alfy i Omegi. A jednak Chrystus i tak zgładzi nieporządek „tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci objawieniem swego przyjścia”. Bądźmy Jego współpracownikami.
Post Views: 761
Źródło: https://www.dakowski.pl/liturgia-amazonska-barbarzynski-trybalizm-zamiast-uniwersalnosci-kosciola-ryt-amazonski-czyli-pachamama-i-quetzalcoatl-antychryst-na-horyzoncie/
https://www.salon24.pl/u/wawel24/1322802,szalenstwo-wolnomularskie-watykanu-franciszek-o-mentalnosci-globalnej-czyngis-chana
Ciekawa historia o argentyńskim... Banasiu ;) zatrudnionym przez Franciszka:
CZĘŚĆ II
REWOLUCYJNY WATYKAN
Postępy czerwonej rewolucji w Watykanie
«Omnia instaurare in Christo»” –
pch24.pl/sw-pius-x-ocenia-wspolczesny-kryzys
List Notre charge apostolique św. Piusa X sprzed 123 lat jest jakby idealnie uszyty na miarę naszych czasów. Papież Sarto potępił w nim błędy francuskiego Sillonu, ale…
– dokładnie te same idee, które wówczas skrytykował, dziś obecne są w Procesie Synodalnyn, na Światowych Dniach Młodzieży, w encyklice Fratelli tutti papieża Franciszka czy wreszcie w rewolucyjnych interpretacjach II Soboru Watykańskiego.
Potępienie Sillonu
Francuski ruch Le Sillon Marca Sangniera był jedną z pierwszych pozornie katolickich wielkich prób dania innej niż czysto kontrrewolucyjna odpowiedzi na nową sytuację polityczną, jaka zaistniała po zamordowaniu przez Francuzów swojego króla i ustanowieniu republikanizmu i demokracji. Początkowo wspierany przez papieży upatrujących w wysiłkach sillonistów zbożnych intencji, szybko całkowicie się wykoleił, głosząc de facto ideę podporządkowania Kościoła systemowi demokratycznemu.
Sillon zwrócił się w ten sposób w pewnym sensie przeciwko pierwszemu przykazaniu, próbując to, co święte, wykorzystać do służby temu, co ziemskie – a nawet ubóstwiając to, co ziemskie i w sekularyzacji chrześcijaństwa na służbie republikanizmowi i demokracji widząc jego właściwy i ostateczny cel.
Duch Sillonu powstaje dziś jak upiór w wysiłkach części synodalistów, którzy razem z niemieckim rewolucjonistą bp. Franzem-Josefem Overbeckiem głoszą, że Kościół winien poświęcać swoje siły na rzecz liberalnej demokracji. Nie dość jednak na tym; błędy Sillonu zdają się dziś uchodzić za prawdę – i to nawet w poważnych i doniosłych dokumentach papieskich.
Herezję Sillonu rozpoznał św. Pius X, który przez pewien czas próbował powstrzymać ruch przed degeneracją, bezskutecznie. W efekcie 25 sierpnia 1910 roku papież w liście apostolskim Notre charge apostolique potępił Sillon. Pius X wskazał w nim jednoznacznie, że chociaż Sillon wykonał w przeszłości wiele dobrej pracy, jego założyciele nie potrafili uchronić siebie samych i przez to własnego ruchu „przed protestanckimi i liberalnymi wpływami”.
Aktualność myśli św. Piusa X
W zasadzie cały list Notre charge apostolique należy polecić lekturze, można powiedzieć – więcej niż polecić, bo pod wieloma względami wydaje się, jakby św. Pius X gromił błędy bynajmniej nie Sillonu, ale… rewolucyjnych interpretacji II Soboru Watykańskiego, encykliki Fratelli tutti papieża Franciszka, relatywizmu religijnego Światowych Dni Młodzieży czy egalitaryzmu Procesu Synodalnego. Poniżej, jakby na zachętę, przedstawię tylko kilka cytatów z Notre charge apostolique.
Przeciwko apoteozie demokracji i republikanizmu
Papież w początkowych partiach swojego listu wskazał na egalitaryzm i skrajny demokratyzm sillonistów. To bardzo ważne upomnienie dla naszej epoki, która wydaje się upatrywać w liberalnej demokracji zwieńczenia historii oraz idealnego ucieleśnienia porządku chrześcijańskiego., „Nasz świętej pamięci poprzednik” – pisał Pius X – „napiętnował «pewną demokrację, posuwającą się aż do takiej przewrotności, że w społeczeństwie przypisuje najwyższą władzę ludowi i dąży do zniesienia i zrównania klas społecznych» […] silloniści nie aprobują przypomnianej przez Leona XIII doktryny o podstawowych zasadach społeczeństwa. Umiejscawiają władzę w ludzie lub niemal znoszą ją, a jako ideał do osiągnięcia obierają zrównanie klas. Zatem wbrew doktrynie katolickiej dążą ku ideałowi, który został potępiony”. Władza nie pochodzi od ludu – pochodzi od Boga. Dzisiaj, nawet w Kościele, mało kto o tym pamięta.
Sobór Watykański II to nie jest początek nowej „lepszej” epoki!
Św. Pius X potępił też avant la lettre błędy rewolucyjnych odczytań II Soboru Watykańskiego, które są szczególnie rozpowszechnione właśnie dzisiaj, także w Polsce. Co chwilę jacyś kardynałowie, biskupi, księża albo świeccy publicyści ogłaszają, że wraz z Soborem, a jeszcze bardziej z Synodem o Synodalności, nadszedł kres pełnej błędów i patologii epoki Konstantyńskiej, w której Kościół wzorując się na feudalizmie był narzędziem zła i przemocy; dopiero dzisiaj, głoszą ci prorocy nowego systemu społeczno-eklezjalnego, Kościół pod przewodnictwem Franciszka, najwyższego interpretatora Vaticanum II, miałby wchodzić w erę prawdziwej wolności; dopiero teraz Kościół miałby umożliwić i z całych sił wesprzeć dzieło budowy „autentycznie chrześcijańskiej” cywilizacji.
„[W] tych czasach duchowej i społecznej anarchii, kiedy każdy uważa się za nauczyciela i prawodawcę, musimy stanowczo przypomnieć, iż nie jest możliwe zbudowanie społeczeństwa w inny sposób, niż zbudował je Bóg. Nie jest możliwe zbudowanie społeczeństwa, jeśli Kościół nie położy jego fundamentów i nie będzie kierował jego budową. Cywilizacji nie trzeba już odkrywać, ani budować nowego społeczeństwa w obłokach. Ona była i jest – to cywilizacja chrześcijańska i katolickie społeczeństwo. Chodzi jedynie o ich ustanowienie i nieustanne odnawianie na naturalnych i nadprzyrodzonych podwalinach, przeciwko ciągle odradzającym się atakom szkodliwych utopii, buntów i bezbożności: «Omnia instaurare in Christo»” – napisał święty papież. I dodawał dalej: „Uczy się [młodzież], że Kościół w ciągu dziewiętnastu wieków nie zdołał jeszcze na świecie oprzeć społeczeństwa na jego właściwych podstawach, że nie zrozumiał społecznych pojęć władzy, wolności, równości, braterstwa oraz ludzkiej godności; że wielcy monarchowie i biskupi, którzy stworzyli Francję i tak chlubnie nią rządzili, nie potrafili dać swojemu narodowi ani prawdziwej sprawiedliwości, ani rzeczywistej szczęśliwości, ponieważ nie wyznawali ideałów Silonu!”.
Braterstwo wszystkich? Tak, ale w Chrystusie
Jeżeli ktoś z Czytelników zastanawiał się kiedyś, jak Kościół sprzed soborowej rewolucji oceniłby encyklikę Fratelli tutti papieża Franciszka o powszechnym braterstwie, cóż… wystarczy sięgnąć po omawiany list św. Piusa X. Papież Sarto wprost zwalcza tam błędne pojęcie braterstwa, wyzutego z odniesień chrześcijańskich:
„Tak samo rzecz ma się z pojęciem braterstwa” – pisał w Notre chargé apostolique – „którego fundament silloniści umiejscawiają w umiłowaniu wspólnych interesów. […] Nie, Czcigodni Bracia, nie ma braterstwa poza chrześcijańską miłością bliźniego! To ona z miłości do Boga i do Jego Syna Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, obejmuje wszystkich ludzi, aby ich wspomagać i wszystkich doprowadzić do tej samej wiary i do tej samej szczęśliwości w Niebie. Oddzieliwszy braterstwo od tak rozumianej miłości chrześcijańskiej, demokracja zamiast postępu stałaby się smutnym regresem cywilizacji. […] . Jedność ta daje się zrealizować jedynie poprzez katolicką miłość bliźniego, która jedynie może poprowadzić narody w ich przybliżaniu się do ideału cywilizacji”.
Ciekawy jestem, jak autor Fratelli tutti odpowiedziałby św. Piusowi X na takie pytania, postawione w Notre charge apostolique:
„Zastanówmy się nad tym, ile trzeba było siły, wiedzy i nadprzyrodzonych cnót, aby stworzyć chrześcijańskie społeczeństwo. Pomyślmy o cierpieniach milionów męczenników, o zdolnościach Ojców i Doktorów Kościoła, o poświęceniu wszystkich bohaterów chrześcijańskiego miłosierdzia, o potężnej hierarchii, biorącej początek w Niebie, o strumieniach Bożych łask – a wszystko to razem ustanowione, spojone i przeniknięte życiem i duchem Jezusa Chrystusa oraz mądrością Boga-Słowa, które stało się Człowiekiem. Kiedy wspomnimy na to wszystko, jesteśmy przerażeni, widząc nowych apostołów dokładających wszelkich starań, aby poprzez wspólne promowanie mglistego idealizmu i cnót obywatelskich, zbudować coś lepszego. Co oni pragną osiągnąć? Co będzie rezultatem tej współpracy? Budowla czysto werbalna i utopijna, w której ujrzymy bezładnie połyskujące w kuszącym pomieszaniu słowa o wolności, sprawiedliwości, braterstwie, miłości, równości, wywyższeniu człowieka. A wszystko oparte na źle pojętej godności ludzkiej”.
Proces synodalny? To aberracja!…
List wymierzony w błędy sillonistów piętnuje też synodalny egalitaryzm. Franciszkowy proces synodalny polega przecież na tym, że wszyscy mają „słuchać” – księża idą nie tyle przed ludem, prowadząc go ku Ewangelii, ale raczej „razem” z nim lub nawet postępują za ludem.
Tak było i w Sillonie; gdy kapłani przystępowali do ruchu niejako ściągali sutanny, zrównując się w pełni ze świeckimi.
Pius X pisał: „Nauka odbywa się w niej bez nauczyciela, a co najwyżej z doradcą. Wszystkie koła naukowo-badawcze są prawdziwymi wspólnotami intelektualnymi, w których każdy jest zarazem nauczycielem i uczniem. Wśród członków panuje całkowita koleżeńskość, która jednoczy ich dusze. Stąd wynika wspólnotowy duch Sillonu, który nazywa się „przyjaźnią”. Nawet ksiądz, wstępując do Sillonu, uniża dostojną godność swego kapłaństwa. Przez najzupełniej osobliwe odwrócenie ról staje się uczniem, dostosowuje się do poziomu swoich młodych przyjaciół i nie jest już nikim więcej, jak tylko towarzyszem”.
Relatywizm ŚDM wyraźnie potępiony
Listu Notre charge apostolique ze spokojnym sumieniem nie mogliby też przeczytać, jak sądzę, organizatorzy tegorocznych Światowych Dni Młodzieży. Odpowiadający za nie biskup pomocniczy Lizbony, Americo Aguiar, zachęcał do udziału w ŚDM muzułmanów, żydów, ateistów i buddystów, ale nie po to, by ich nawracać – ale by umacniali się we własnych przekonaniach i czerpali z nich siłę do pracy na rzecz powszechnego dobra.
Św. Pius X dokładnie to potępił w poglądach Sillonu…
„Mamy oto założone przez katolików międzywyznaniowe stowarzyszenie na rzecz reformy cywilizacji. Dzieło w pierwszym rzędzie religijne, albowiem nie ma prawdziwej cywilizacji bez cywilizacji moralnej, a prawdziwej cywilizacji moralnej bez prawdziwej religii. […] [C]o należy sądzić o trudnym do zniesienia sąsiedztwie, w jakie uwikłani zostaną młodzi katolicy razem z różnowiercami i wszelkiej maści niewierzącymi w tego rodzaju dziele? Czyż nie jest ono dla nich tysiąc razy bardziej niebezpieczne niż stowarzyszenie neutralne? A o respekcie dla wszelkich błędów i o dziwnej zachęcie skierowanej przez katolika do wszystkich dysydentów, aby poprzez studia umacniali swoje przekonania i uczynili z nich coraz to bogatsze źródła nowych sił? Co należy sądzić o zrzeszeniu, w którym mogą się swobodnie prezentować wszystkie religie, a nawet wolnomyślicielstwo?” – pisał.
Czekając na nowego św. Piusa X
Jak zauważy wielu czytelników, wielkie dzieło św. Piusa X okazuje się być dziś nader aktualne. W istocie to samo dotyczy innych dokumentów jego wspaniałego pontyfikatu. Taką samą aktualność ma zwłaszcza encyklika Pascendi Dominici gregis, taką samą aktualność ma Przysięga Antymodernistyczna…
Dlaczego? Dlatego przecież, że toczymy dziś bitwę dokładnie z tym samym koronnym błędem, który popełnił Sillon: z próbą całkowitego pogodzenia Kościoła z Rewolucją, więcej, z próbą poddania Kościoła rewolucyjnym ideałom. Ponad 100 lat temu Kościół wyszedł z tej bitwy zwycięsko, właśnie ze względu na odwagę i nieprzejednanie świętego papieża. Módlmy się do Pana o to, by obdarzył Kościół równie mężnymi obrońcami wiary na tronie Piotrowym.
Paweł Chmielewski
Tytuł oryginalny: Św. Pius X ocenia współczesny kryzys Kościoła. O potępieniu Sillonu i jego bolesnej aktualności.
Post Views: 589

CZĘŚĆ III
Kategoria: Archiwum, Niekonwencjonalne, Polecane, Świat, Ważne, Wiara
Autor: CzarnaLimuzyna , 3 sierpnia 2023
Jak donoszą obserwatorzy program światowych dni młodzieży redagował młody stażem asystent prof. Diabelskiego…
Odpowiedzialnym za program Światowych Dni Młodzieży jest praktykujący na Ziemi od czasu Soboru Watykańskiego II demon niższego rzędu. Imię jego jest niewymawialne, chociaż istnieją niezliczone skojarzenia i zdrobnienia chociażby w modnym ostatnio stylu: Klimat, klimacik, klimaciątko. Demon wciela się, na razie bez końca, w różnych niedomagających hierarchów i ekspertów.
Zgodnie z jego polityką młodzież należy oswajać z wszelką herezją i zboczeniami jako przejawem “różnorodności”. Równocześnie zaleca, aby bezcześcić Ciało Chrystusa na różne sposoby, częstować jak prażonymi chipsami wprost z misek w stylu ”ikea”. Tak też uczyniono, a protesty z tego powodu były nieliczne.
Po raz kolejny okazało się, że najciemniej pod latarnią czyli w Watykanie. Tam bowiem, od dłuższego czasu, rezyduje prof. Diabelski zatwierdzając kolejne „nominacje Franciszka”. I co my mamy z tym zrobić? Na razie większość kapłanów pochowała się lub ugrzęzła w czarcich zapadkach, telewizyjnych studiach lub przyjęła nominacje w wysuniętych placówkach umocowanych przez zmyślnego Fundatora wprost nad czeluścią.
Organizatorzy Światowych Dni Młodzieży zalecają, aby w ramach zwiedzania Lizbony odwiedzić synagogę, wstąpić do meczetu oraz świątyni hinduizmu w Lizbonie.
Ponadto, rekomenduje się w ramach zrównoważonego niedorozwoju zadośćuczynienie za pozostawiony podczas podróży „ślad węglowy”. Ma się to odbyć podczas pokuty polegającej na wykluczeniu z jadłospisu, na czas jednego roku, mięsa.
Czy osoba, która to wymyśliła jest normalna? Nie jest. Jest nawiedzona – owładnięta nowym wyznaniem (ideą klimatu). W nomenklaturze psychologii klinicznej nazywa się to ideą nadwartościową. Precyzyjniejszą, a tym samym bardziej niepokojącą hipotezę dotyczącą tego zjawiska, zawarłem w pierwszym akapicie.
Tagi:sekta klimatyczna
O autorze: CzarnaLimuzyna
Wpisy poważne i satyryczne
3 komentarze
Post Views: 848

Ilustracja. Golem. Sztuczny człowiek stworzony przez rabinów.
CZĘŚĆ IV
DIALOG I JEDNOŚĆ Z FSB
0.
Jakie byłyby pierwsze trzy słowa, które wypowiedziałby przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, JE arcybiskup Gądecki obudzony w środku nocy ? Z dużym prawdopodobieństwem byłyby to: dialog, judaizm i uchodźcy. Trzeci termin dołączył nie tak dawno do ulubionych słów-kluczy (wzbogacony o „nacjonalizm”). Do tego czasu istniały tylko dwie miłości abpa: „judaizm” i „dialog” (z pokrewnymi „pokój”, „jedność”, “pojednanie”). Cóż zrobić. Różne orientacje i różne kierunki pociągają różnych ludzi… Przeglądając spis prac abpa Gądeckiego odnosi się wrażenie, że o wiele bardziej pobudza emocje i uwagę serca Ekscelencji przyciąga Stary Testament, niż Nowy. Na preferencje – zwłaszcza, gdy są tak konsekwentne, że zdałoby się, iż przyrodzone – nie ma rady. Bardzo ciekawe rzeczy jednak odsłaniają się, gdy zajrzymy za kulisy owych preferencji. Rolę JE abpa Gądeckiego w ustawianiu trasy rejsu nawy Polskiego Kościoła na kierunki: dialog (Rosja), judaizm, uchodźcy, antynacjonalizm – przedstawię w kilku odcinkach ukazując też istotne tło państwowe i kościelne III RP.
1.
Rok 2016 - papież Franciszek wreszcie spotyka się z Cyrylem. Jest to dialog, którego celem ma być jedność. Jedność z kim, jedność w jakim celu ani jedność za jaką cenę – takich pytań tutaj nie usłyszymy.
(12.02.2016r.) Jak podały agencje: „Na lotnisku w Hawanie na Kubie doszło w piątek do pierwszego, historycznego spotkania papieża Franciszka i patriarchy moskiewskiego i całej Rusi Cyryla. Obaj uściskali się i pocałowali się w policzki. W podpisanej deklaracji wyrazili pragnienie jedności”.
JE abp Gądecki wyraził radość ze spotkania papieża z patriarchą Moskwy i całej Rusi Cyrylem I, czyli Władimirem Michajłowiczem Gundiajewem – wieloletnim agentem KGB o pseudonimie „Michajłow” nadzorowanym w swojej cerkiewnej karierze przez metropolitę Leningradu i Nowogrodu Nikodema, czyli agenta KGB o pseudonimie „Światosław”. Abp Gądecki odwołał się do słów o. Federico Lombardiego, rzecznika Stolicy Apostolskiej: „Czujemy, że dotarliśmy do celu, który jest punktem wyjścia tego podążania ku jedności”, abp Gądecki powiedział:
„Gdy zobaczymy (…) wspólne spotkanie (zwierzchników) w Rzymie i w Moskwie, zobaczymy też i wspólne dzieła podejmowane razem na rzecz ewangelizacji. Wtedy też będziemy przepełnieni wdzięcznością za spotkanie, które stawiło pierwszy krok na tej drodze.”
O W.Gundiajewie (Cyryl I) można by długo. Najkrócej to ujmując, za W.Szejmowem i A.Szuszpanowem, agentura w kościele prawosławnym była czymś więcej niż tylko źródłem informacji – był to aktyw KGB, zaliczany do nieumundurowanych pracowników tej organizacji, agenci – duchowni Cerkwi prawosławnej byli de facto pracownikami KGB. Ta misja ewangelizacyjna jest specjalna, to i profity muszą być specjalne. Majątek Cyryla liczy miliardy $ (druga, po Putinie najbogatsza osoba w Rosji). Jest współwłaścicielem banku, prowadzi biznes importu papierosów itd. Posiada dziesiątki nieruchomości na tym bożym globie, w najatrakcyjniejszych punktach. Jak piszą publicyści: „Zdaniem środowisk opozycyjnych, prawosławie jest przede wszystkim narzędziem indoktrynacji społeczeństwa rosyjskiego i służy umocnieniu władzy kagebistów, zaś jego wymiar religijny został sprowadzony do populistycznej, pustej fasady. Kościół pod przywództwem Cyryla porównuje się wręcz do „ideologicznego wydziału Komitetu Centralnego KPZR” i oskarża o bezgraniczną podległość reżimowi (…)W zgodnej opinii niemal wszystkich rosyjskich środowisk opozycyjnych, Cerkiew stanowi groźne „narzędzie w rękach Putina” i spełnia identyczną rolę, jaką wykonywała w latach ZSRR. Jest potrzebna Putinowi do sprawowania „rządu dusz” i jak żadne inne narzędzie – przydatna do ekspansji na Europę i kraje katolickie. Niektórzy z rosyjskich duchownych, jak 75-letni Wiaczesław Winnikow nazywają kościół pod przywództwem Cyryla „Kościołem Szatana” i mówią wprost o „zorganizowanej grupie przestępczej pod nazwą Rosyjski Kościół Prawosławny”.

Ilustracja 1. TW “Michajłow” i TW “Zefir” podpisują jakiś dokument w imieniu… narodów Rosji i Polski (w języku gazetowym brzmi to tak: “Patriarcha Moskwy i Wszechrusi Cyryl I oraz przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Józef Michalik podpisali wspólnie na Zamku Królewskim w Warszawie przesłanie obu Kościołów, katolickiego i prawosławnego, wzywające do polsko-rosyjskiego pojednania”).
Nasi hierarchowie nie zdziwili się i nie zaprotestowali przeciw nawiązaniu przez stolicę apostolską kontaktów z „Kościołem Szatana” – wszak mieli o 4 lata wcześniejsze doświadczenia Jedności i Dialogu z nim, no i – last, but not least – zlecone przez oficerów prowadzących, “prace jednoczące”.
(16.08.2012 r.) Gdy abp Gądecki był zastępcą przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski miała miejsce pierwsza wizyta Cyryla w Polsce. 16 sierpnia podczas spotkania z prezydium Konferencji Episkopatu Polski, przewodniczący KEP, abp Michalik i patriarcha Cyryl wymienili się ikonami Spotkanie odbyło się w Sekretariacie KEP („sekretariat” to brzmi… dumnie i… znajomo). Dostojnicy wzajemnie przekazali sobie ikony: TW „Zefir”(abp Michalik) otrzymał ikonę Matki Boskiej Smoleńskiej, TW „Michajłow” (Cyryl) – ikonę Matki Boskiej Częstochowskiej. Santa Madonna poratuj! Tylko te słowa tekstu przedwojennego przeboju autorstwa Mariana Hemara zdają się tu starczać za komentarz… I jeszcze – przypadkowo – ten Smoleńsk w tle, w nazwie ikony, historyczne miejsce „szkolenia” Pełniących Obowiązki Polaka i miejsce dekapitacji wolnej Polski. Nie trzeba chyba dodawać, że w radosnej atmosferze przebiegło też spotkanie TW Michałowa-Cyryla z Bronisławem Komorowskim (chwilowo bez adekwatnego znacznika „TW”). [Znak do sierpniowej finalizacji pojednania dał w lipcu kard. Józef Glemp, prymas Polski, swą “epokową” wypowiedzią: „Myślę, że patriarcha Cyryl jest mężem opatrznościowym dla świata, Kościoła prawosławnego i naszych wspólnych kontaktów” (26 lipca 2012 r.) Coś ta opatrzność w swych planach względem męża opatrznościowego – najwyraźniej opóźnia się…]

Patriarcha TW Michałow-Cyryl podarował Jego Ekscelencji Gądeckiemu Matkę Boską Smoleńską z taką intencją: Żeby przypominała o dzisiejszym dniu, o rozpoczętym przez nas dialogu i o tym, że pamiętamy, skąd się wywodzą nasze chrześcijańskie korzenie – mówił. Jak widać, obie strony „mówią językami”, tzn. mówią wspólnym językiem. Słowami-kluczami dialog i korzenie Cyryl posługuje się równie sprawnie, co polska strona.
2.
Każdy tort musi mieć wisienkę. Tym razem była ona spóźniona, ale za to b.smakowita: 1 grudnia 2013 r. kard. Dziwisz zaprosił patriarchę KGB (FSB) na Światowe Dni Młodzieży. Młodzieży trzeba przekazywać wzorce. I uczyć ją dialogu. Dialogu ponad granicami, które zlikwidował w Europie (jak i w całej Galaktyce) TW „Bolek”. Taak, coś w tym samochwalstwie TW „Bolka” jest, on chyba naprawdę zlikwidował granice. Granice pomiędzy Dobrem a Złem, i pomiędzy tajnymi współpracownikami a jawnymi zdrajcami. „Kościół, lewita, dialog”, ups, „Kościół, lewica, dialog”pod czujnym okiem i według drogowskazów autora tego hasła, Adama Szechtera, pseudonim Michnik.
By spojrzeć na początki miłości z „Kościołem Szatana” cofnijmy się do „brzemiennego” we wszelakie zmiany roku 2010. Otóż – dziwnym zbiegiem okoliczności – chciałem napisać za sprawą palca bożego, ale żeby nie bluźnić, napiszę: za sprawą „palca szatana” – pierwsze spotkanie przedstawicieli Kościoła katolickiego w Polsce i rosyjskiego Kościoła prawosławnego w sprawie dokumentu o pojednaniu odbyło się w Warszawie dwa miesiące przed katastrofą smoleńską, w lutym 2010 r. Miesiąc później były pułkownik SB Tomasz Turowski (smoleński zabezpieczyciel), wieloletni oficer komunistycznej bezpieki, szpiegujący w Rzymie Jana Pawła II, żeby nie było wątpliwości i by przygotować grunt ogłosił: „Nie do przecenienia jest rola, jaką w wymiarze pojednania narodów pełni obecnie Rosyjski Kościół Prawosławny, a zwłaszcza Cyryl I, patriarcha Moskwy i Wszechrusi. To osobowość charyzmatyczna”. Ponieważ w odpowiedzialnym państwie i wywiadzie („państwie wywiadu”) niczego nie robi się nagle, oczywiste jest, że pojednanie na szczątkach Smoleńska i w świetle bijącym od mafijnej kopii ikony Matki Boskiej Smoleńskiej przygotowywane musiało być już w roku poprzednim, mniej więcej w połowie „rządów” natchnionego dialogiem i pojednaniem z wszystkim (pardon the expression) co się rusza, abpa Gądeckiego, który co prawda był przez dekadę „tylko” zastępcą przewodniczącego KEP, ale wszystkie jego inicjatywy jasno dowodzą, iż był on szarą eminencją polskiej, kościelnej nomenklatury, osobą rozdającą karty i montującą busole… Wszyscy wokół Jego Ekscelencji (oraz ponad) – jak później wyszło na jaw – mieli przy nazwisku znaczek TW, Ekscelencja jako jedyny nie miał. Wot szczastie (ew. po hebrajsku ‘esher, gdyż Ekscelencja perfekcyjnie zna hebrajski).
Rok 2009 był jedyny w swoim rodzaju, jeśli chodzi o podgatowkę nieogarnionego szczęścia pojednania.
Maj 2009 – kard.Dziwisz spotyka się w Krakowie z tzw. Grupą ds. Trudnych pod przewodnictwem TW o pseudonimach „Ralf”, „Rauf”i „Serb”, czyli Adama Daniela Rotfelda.
Sierpień 2009 – „jednająca wizyta” Putina na Westerplatte i spotkanie z Tuskiem (chwilowo bez przypisanego indeksu TW). Inny TW podsumował: „Czytałem list Władimira Putina z wyrazami uznania” zadeklarował abp Józef Życiński (TW „Filozof”).
Listopad 2009 – TW „Ralf”, „Rauf”i „Serb” zarekomendował „przywódcom obu państw” powołanie rządowych centrów „dialogu i pojednania”.
Grudzień 2009 – nastąpiła „pieczatka” z góry: Watykańskie Biuro Prasowe poinformowało o nawiązaniu pełnych stosunków dyplomatycznych między Stolicą Apostolska i Federacją Rosyjską.
Rok 2010 („o roku ów”) to już dobijanie do portu, które omówiłem powyżej (przygotowywanie cyrografu, włączenie się Turowskiego, katastrofa, wymiana ikon i powszechne całusy oraz radość z „pełnienia obowiązków”). „Dwanaście dni po katastrofie smoleńskiej (…) sekretarz firmy abpa Gądeckiego, czyli Konferencji Episkopatu Polski – bp Stanisław Budzik podsumował: „Mam nadzieję, że wspólne przeżywanie katastrofy, jaka wydarzyła się pod Smoleńskiem będzie nowym otwarciem, kamieniem milowym na drodze porozumienia i pojednania polsko-rosyjskiego”. Bp Budzik przypomniał również, że hierarchowie polskiego Kościoła „zinterpretowali tragiczne wydarzenia pod Smoleńskiem jako okazję do pogłębienia dialogu polsko-rosyjskiego”.
“Goście weszli w porządku i stanęli kołem;
Podkomorzy [jeden z rękopisów zawiera lekcję: Komorowski]
najwyższe brał miejsce za stołem;
Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy,
Idąc kłaniał się damom, starcom i młodzieży.
Przy nim stał Kwestarz, Sędzia tuż przy Bernardynie,
Bernardyn zmówił krótki pacierz po łacinie;
Mężczyznom dano wódkę; wtenczas wszyscy siedli
I chołodziec litewski milcząc żwawo jedli.”
Oj, chyba pomyliłem fiszki… Miało być: Po czym wszyscy TW żyli długo i dostatnio…
Żeby skończyć te niezbyt ewangeliczne refleksje pewną dygresją, zadam pytanie: Co łączy patriarchę Cyryla, Lecha Wałęsę i Adama Szechtera (pseudo Michnik)? Odpowiedź wbrew pozorom jest łatwa. Łączy ich… miłość do archiwów. Gdy została powołana komisja lustracyjna duchownych, Cyryl, identycznie jak Wałęsa, zrobił „kwerendę”, zaczął usuwać i gromadzić „papiery” na swój temat – którą to działalnością dokonał prawie autosanktyfikacji, podobnie jak nasz „Bolek”. Adam zaś, co trzeba przeczytał, zapamiętał, odpisał i sfotografował (przypuszczalnie), po tym jak przeszukali w 1990 r. wraz z Ajnenkielem i Holzerem archiwa MSW (Szechter, Ajnenkiel, Holzer – nie wiem, czy nie napisałem tych nazwisk z błędem, tak nietypowo się je pisze…). Mając w notesie i pamięci bezcenne notatki (lista haków) mógł wspomagać logistykę ruchu flotylli (na łamach GW ks.Luter pokornie demonizował i potępiał lustrację duchownych). Nie będą przecież, jacyś AmaLechici wkładać kija w szprychy ekipie Mojżesza prącej ku ziemi obiecanej i pluć oszczerstwami na heroldów dialogu… Co to, to nie. Wkrótce po uczynieniu archiwum MSW „bardziej pobożnym” i czystym (koszernym, właściwym), traf chciał (traf, ach traf, do celu ty traf) że do kapitanatu polskiego kościoła wkracza dzielny, wtedy jeszcze biskup, Stanisław Gądecki. 1 lutego 1992 został mianowany biskupem pomocniczym archidiecezji gnieźnieńskiej i biskupem tytularnym Rubiconu. Kiedy groźne, przybrzeżne rafy zostają precyzyjnie naniesione na mapy – dumna armada może szykować się do bezpiecznego rejsu, statki zacząć napełniać się bagażami, pasażerami i towarami a piraci, uwiadomieni przez kapitana tajnym telegrafem – zacząć mogą ostrzyć apetyty, a może i noże…
Źródło: https://rzadwygnanyrp.wordpress.com/2018/11/04/szara-eminencja-grzebiaca-przy-busoli-czyli-abp-gadecki-i-jego-przypadki/

Ilustracja. FAŁSZYWY BÓG - Moloch.