Krzysztof Piątek, materiały własne
Krzysztof Piątek, materiały własne
Weronika Wojtaś Weronika Wojtaś
265
BLOG

Podsumowanie przerwy na kadrę w wykonaniu Biało-Czerwonych. Są powody do optymizmu?

Weronika Wojtaś Weronika Wojtaś Piłka nożna Obserwuj temat Obserwuj notkę 6

Przerwa na kadrę dobiegła końca, więc mamy dobrą okazję, żeby podsumować ostatnie wydarzenia związane z udziałem reprezentacji Polski w eliminacjach Mistrzostw Europy 2020.

Austria vs Polska – mocny początek eliminacji

Pierwsze spotkanie Biało-Czerwonych w eliminacjach Mistrzostw Europy odbyło się na obiekcie Ernsta Happela w Wiedniu. Rywalem Polaków była ekipa Austrii. Przed tym meczem można było przeczytać wiele informacji na temat dobrej gry naszego przeciwnika, a także dowiedzieć się o serii Franco Fody bez porażki w spotkaniach domowych o stawkę. Ogólnie tabela i losowanie sugerowało, że będzie to najtrudniejszy pojedynek w całych eliminacjach. Eksperci twierdzili, że dobrym wynikiem będzie nawet remis na ciężkim terenie. Z ciekawością obserwowałam ofertę zakładów bukmacherskich, które zgodnie za faworyta uznały ekipę gospodarzy. W szczytowych momentach kursy na Polskę wyraźnie przekroczyły poziom 3.00. W takich okolicznościach rzeczywiście można było odnieść wrażenie, że zmierzymy się z mocniejszym przeciwnikiem, który tylko czeka na wykonanie wyroku. Nic bardziej mylnego.

Przed meczem z Austrią w liczbach nie wyglądało to najlepiej:

image

O ile na początku meczu Biało-Czerwoni mieli zbyt dużo respektu do rywala, to z każdą minutą było coraz lepiej. Polacy zobaczyli, że z Austrią można wygrać. Kluczowym momentem była zmiana stron, po której podopieczni Jerzego Brzęczka odmienili swój styl gry i zagrali odważniej. Jak się okazało, nie taki wilk straszny, jak go malują. Piłkarze Franco Fody mieli spore problemy, gdy ograniczyliśmy im pole gry. Niezły występ w biało-czerwonych barwach notował Piotr Zieliński. Pomocnik Napoli zagrał na tej samej pozycji, na której w ostatnim czasie ustawia go Carlo Ancelotti. Z powodu kontuzji musiał przedwcześnie opuścić murawę, jednak jego zmiennik – Krzysztof Piątek zdobył decydującego gola w tej rywalizacji. Polacy wygrali w Wiedniu 0:1, a w końcówce dopisało nam szczęście – Marc Janko spudłował z najbliższej odległości. Zapewne w wielu polskich domach wstrzymano oddech, jednak ostatecznie wpadły trzy punkty na konto piłkarzy Jerzego Brzęczka. Jednocześnie był to pierwszy triumf pod wodzą nowego selekcjonera, a także debiutanckie czyste konto. Jak się przełamywać, to w najtrudniejszych momentach!

Po meczu miałam wrażenie, że naszym kibicom i dziennikarzom ciężko jest dogodzić. Najpierw Austria była przedstawiana w roli faworyta. Przekaz z mediów był wyraźny – nawet remis będzie dobrym wynikiem. Ostatecznie Biało-Czerwoni wywalczyli trzy punkty na bardzo ciężkim terenie, a w środowisku pojawiły się głosy o słabym stylu. Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy wolimy pięknie przegrywać, czy brzydko wygrywać. Myślę, że romantyzm w futbolu trzeba odłożyć na bok, ponieważ przede wszystkim potrzebne nam są wyniki. Osobiście byłam zadowolona - zarówno z wyniku meczu, jak i z ogrania Totolotka. Trafiony kupon, wygrana Polski, bramka Piątka. Czego chcieć więcej?


Polska vs Łotwa – męczarnie na Narodowym

Drugie spotkanie w eliminacjach Biało-Czerwoni rozegrali z Łotwą. W tym przypadku przekaz medialny był całkowicie przeciwstawny. Dziennikarze awizowali wysokie zwycięstwo, w końcu graliśmy ze słabym rywalem. Za tym głosem poszli bukmacherzy. Muszę przyznać, że tutaj mocno się zdziwiłam, gdy zobaczyłam kursy na poziomie 1.10 w ofercie Totolotka. Gra niewarta świeczki, więc trzeba poczekać na kolejne spotkania Biało-Czerwonych.

Seria meczów domowych pod wodzą Jerzego Brzęczka również wyglądała bardzo słabo:

imagePolacy być może byli zbyt pewni siebie przed meczem z Łotwą. W szeregach przeciwnika wystąpiło kilku zawodników, którzy mają za sobą Ekstraklasową przeszłość. Myślę, że zabrakło przede wszystkim głowy na odpowiednim poziomie. Miałam wrażenie, że podopieczni Jerzego Brzęczka wyszli na murawę spokojni, a już w pierwszych minutach goście pokazali, że nikt tanio skóry nie sprzeda. Kontry reprezentacji Łotwy mogły zaskoczyć, jednak brakło im tego pierwiastka piłkarskich umiejętności. Szczerze mówiąc, mocniejszy przeciwnik mógłby prowadzić 0:2 po pierwszym kwadransie i byłoby nieciekawie. Aspekt mentalny w dzisiejszym świecie futbolu jest bardzo istotny, dlatego nad tą kwestią trzeba będzie popracować, żeby nie zmarnować pracy wykonanej z najtrudniejszymi rywalami na drużynach pokroju Łotwy.

Ostatecznie Biało-Czerwonym udało się wygrać to spotkanie, jednak najlepszym podsumowaniem tego starcia będzie określenie „mecz się odbył”. Dopisaliśmy trzy punkty na swoje konto, więc można zapomnieć.

Ogólnie Polacy wyglądają zdecydowanie lepiej w liczbach niż na boisku. W końcu Biało-Czerwoni odnieśli dwa zwycięstwa, mają na swoim koncie sześć punktów, a dodatkowo przez 180 minut nie stracili gola. Abstrahując od słabego stylu, myślę, że znalazłoby się wiele osób, które przed rozpoczęciem zgrupowania cztery punkty wzięłyby w ciemno. Zwłaszcza patrząc przez pryzmat formy podopiecznych Jerzego Brzęczka w poprzednich spotkaniach pod jego wodzą.


Kto na plus, kto na minus?

Myślę, że warto również przeanalizować najważniejsze postacie tego zgrupowania. Bez wątpienia na plus zasługuje duet napastników – Krzysztof Piątek zdobył decydującą bramkę z Austrią, która dała trzy punkty, natomiast Robert Lewandowski po raz kolejny wziął ciężar na swoje barki w rywalizacji z Łotwą. Kapitan pomógł skruszyć solidny mur, który stworzyła łotewska defensywa.

Warto również wspomnieć o dobrej dyspozycji Wojciecha Szczęsnego, który wyraźnie dojrzał podczas gry w barwach Juventusu. Obecnie śmiało można powiedzieć, że mamy jednego z najlepszych bramkarzy na świecie! Szczena wyraźnie pomógł w wygranej nad reprezentacją Austrii.

Piotr Zieliński moim zdaniem także zasługuje na pochwałę i zupełnie nie zgadzam się z opiniami „ekspertów”, którzy krytykują tego zawodnika. Zielek ciągnął grę reprezentacji Polski, a dodatkowo z jego zagrań coś wynikało. Pomocnik Napoli zdobywał przestrzeń i rozrywał szeregi obronne rywali. Na tle Austrii i Łotwy był naszym najbardziej kreatywnym piłkarzem i zasługuje na pochwałę, a nie obelgi. Nie oczekujmy, że nagle weźmie piłkę, okiwa pięciu rywali i strzeli gola. Jak czytam i słucham niektórych opinii, to „ekspertom” przydałoby się zejść na ziemię.

Na minus zdecydowanie dwóch środkowych pomocników. Krychowiak zagrał trochę lepiej z Łotwą, jednak nadal nie spełnił moich oczekiwań. Na tle takiego rywala myślę, że Szymon Żurkowski nie miałby większych problemów, żeby wywiązać się z powierzonych zadań. Najbardziej rozczarował Mateusz Klich, który doskonale prezentuje się na boiskach Championship, a w kadrze było blado. Oby tylko nie dopadł go syndrom Karola Linetty’ego, czyli w klubie wzorowo, a na reprezentacji spętane nogi.

Jestem absolwentką Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na UMK w Toruniu. Na co dzień pracuję jako redaktorka jednego z portali internetowych, na łamach którego dzielę się z czytelnikami swoją wiedzą na temat wydarzeń sportowych. Prywatnie? Wielbicielka kultury - filmu, teatru, muzyki - i niezmordowana obserwatorka. Co tu robię? Porządkuję myśli i dzielę się swoimi spostrzeżeniami - a jest ich naprawdę sporo.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport