Rocznica Powstania, jak zwykle spowodowała wysyp gorących dyskusji. Jedni gardzą generałami , którzy decydując o podjęciu walki spowodowali zniszczenie całkiem sporego miasta. Inni wysławiają bohaterstwo dzieci walczących w zbyt dużych chełmach przeciwko uzbrojonemu po zęby przeciwnikowi. Okulicki oskarżany jest o bycie sowieckim szpiegiem a gry i zabawy w “małego powstańca” budzą obrzydzenie i oskarżenia o narodowo-katolicką nekrofilię. Historia miesza się ze współczesną polityczną strzelanką jak zimny lech z ciepłą wodą w kranie.
I właśnie w tym miejscu chciałbym zadać pytanie:
“Kto wygrał bitwę w wąwozie Termopile?” “Pierwsze skojarzenia”?
Pal sześć albo i siedem, jeśli ktoś uważa decyzję o wybuchu powstania za zbrodnię. Generał Anders to w końcu nienajgorsze towarzystwo. Za to ciśnienie mi natychmiast skacze kiedy słyszę, że trzeba zaprzestać tworzeniu “mitu powstania.” Co za bzdura.
Nie należy mieszać bytów.
Istnieje porządek historyczny i porządek wizerunkowy. Dyskusja o skutkach politycznych czy psychologicznych powstania - proszę bardzo.
Krytyka sławienia bohaterstwa żołnierzy i mieszkańców Warszawy, próba “dekonstrukcji mitu” - protestuję!
Potrzebujemy tego niezłomnego miasta z wierszy Gajcego i marzeń Starzyńskiego. Tej sanitariuszki gitary dziewuszki. I pałacyku Michla. I rżnięcia w portki na barykadzie. Nieważne, że powstanie przegraliśmy. To znaczy ważne, ale jako lekcja historii. Natomiast jeśli chodzi o porządek wizerunkowy to klęska nie ma znaczenia. Liczą się inne rzeczy. Sposób podróżowania jest ważniejszy od celu peregrynacji.
Taka jest często logika pieśni “orężnych czynów męża” sławiących i historycznego pijaru. I to od czasów ojców pijarów. Jak to było z pieśnią o Rolandzie? Dzielny rycerz zginął ale jego śmierć nie poszła na marne bo w chwilę później cesarz rozgromił Saracenów. A co mówią źródła historyczne?
Każdy szanujący się naród, każda rozsądna wspólnota wyolbrzymia zwycięstwa, a porażki przekuwa w moralny tryumf. Mój kolega Szkot błogosławił czasy kiedy na ekranach kin pojawił się film “Braveheart”. Jego atrakcyjność w oczach amerykańskich koleżanek rosła po wspólnym obejrzeniu historii Walecznego Serca.
W filmie główny bohater w końcu przegrywa, zostaje pojmany i zabity przez swojego wroga.Co z tego.
Po wyjściu z kina nikt nie pamieta wyniku tej rozgrywki, tylko komu kibicował i dlaczego. Nawet Niemcy - nacja genialnych perfekcjonistów, czczą autorów nieudanego zamachu na swojego ukochanego przywódcę. A mogliby nakręcić kilka filmów o Heinzu Guderianie.
Dlatego też uważam , że największym komplementem jaki mogli usłyszeć twórcy Muzeum Powstania było sarkastyczne stwierdzenie jednego z salonowych tuzów po zwiedzeniu ekspozycji: “Jak się to obejrzy, to ma się wrażenie, jakbyśmy to powstanie wygrali”.
O to właśnie chodzi.
Niech zatem Sabaton zarabia na piwo kręcąc teledyski w fabryce Norblina a młodociani niech bawią się w powstańczych łączników. Legendo - rośnij i trwaj. Niech narody postronne po obejrzeniu “Uprising” pomyślą sobie o nas, jak o takich trochę innych Spartanach, co to nie zrzucają w przepaść kalekich dzieci.
No właśnie - kto wygrał pod Termopilami?
Komentarze