"Kler" to nie schematyczny obraz czarno-biały, ale obraz wyłącznie czarny.
Pijaństwo, złodziejstwo, cudzołóstwo, intryganctwo, kłamstwo, oszustwo, szantażowanie, wyłudzanie, deprawowanie, fałszywe oskarżanie, sadyzm, pedofilia, pogarda dla ludzkiego życia, cynizm, pycha, chciwość i unikanie odpowiedzialności za te wszystkie czyny.
Taki jest obraz ludzi Kościoła przedstawiony w filmie Smarzowskiego.
Nie istnieją inni księża? Nie ma wśród nich dobrych, uczciwych, porządnych?
Popatrzmy na to bez emocji. Kościół jest instytucją, która ma bardzo poważne problemy, ale obraz Kościoła w "Klerze" jest obrazem w stu procentach jednostronnym, karykaturalnym, maksymalnie przerysowanym, bo kreślonym wielką, czarną, grubą krechą: leje się wóda, księża i arcybiskup rzucają "kurwami", paczki banknotów przechodzą z rąk do rąk, dzieci są gwałcone, kwitnie homoseksualizm, trwa współpraca z gangami i pielęgnowanie narodowców. Sodoma i Gomora. Bez żadnych sprawiedliwych.
Jest nawet gorzej, bo są na przykład przegięcia już całkiem surrealistyczne: Janusz Gajos, jako arcybiskup Mordowicz, kwiczy seksualnie w masce prosiaczka pod szpicrutą nagiej prostytutki, a ksiądz kapelan "Solidarności" w czasie stanu wojennego, przywołujący hasło "Zło dobrem zwyciężaj", okazuje się być "głównym" pedofilem, którego pedofilskie czyny wprawiają w ruch zło kontynuowane przez jego ofiary.
To hasło księdza-pedofila jest parafrazą przesłania św. Pawła "Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj". A na tym przesłaniu swoją działalność opierał ksiądz Jerzy Popiełuszko - zamordowany w roku 1984 przez funkcjonariuszy SB.
Tamte lata, to były czasy, gdy Kościół bardziej niż kiedykolwiek wcześniej był razem ze społeczeństwem. Taki symboliczny obraz trwa w narodowej świadomości. To taki "mit założycielski" roli Kościoła w wolnej Polsce.
Smarzowski chce to podważyć. Chce zniszczyć ten obraz. Zniszczyć mit.
Sięgnięcie fabułą do czasów "Solidarności" i ta aluzja do ks. Popiełuszki zdradzają nawet bardziej niż wszechobecna czerń w tym filmie, że główną motywacją nie jest tu wcale chęć "naprawienia Kościoła".
Smarzowski przedstawiając jednostronny obraz Kościoła, dokonuje oczywistej manipulacji na prawdzie. Chce, aby społeczeństwo osądziło i skazało Kościół, wysłuchując wyłącznie jednej strony: oskarżyciela. A oskarżyciel ten ma po swojej stronie sprawnie opowiedzianą fabułę oraz skutecznych, popularnych i lubianych aktorów, którzy filmowi dają intensywnie emocjonalne istnienie w zbiorowej świadomości miliona widzów. Już w pierwsze kilka dni od premiery.
Trzeba, oglądając "Kler", bardzo wyraźnie i na chłodno zdawać sobie z tego sprawę.