Widziane z Warszawy Widziane z Warszawy
4378
BLOG

Orban na UW - fakty i mity

Widziane z Warszawy Widziane z Warszawy Media Obserwuj temat Obserwuj notkę 28

 Jako, że byłem na spotkaniu z premierem Orbanem, mogę z łatwością obalić tezy „Newsweeka”. Dla porządku: najpierw cytat z „Newsweeka”, potem mój komentarz. Zaczynamy.

  • Wiktor zwycięzca, Wiktor napastnik, Wiktor zbawiciel – tak na cześć prawicowego premiera Węgier Wiktora Orbana wiwatowali słuchacze jego środowego wykładu na Uniwersytecie Warszawskim.”

   Wierutne bzdury i fantazja redaktora. Brak mi słów. Jedyne co w tym fragmencie jest prawdziwe, to fakt, że Orban rzeczywiście był na Uniwersytecie Warszawskim.

  • Jak na uniwersytet na sali dużo starszych osób. Wiele trzyma w rękach różańce, inni prawicową prasę i książki z wizerunkiem Orbana. Młodzieży też sporo, choć na pewno nie tej w modnych ciuchach z kubkiem Starbucksa i iPhonem w ręce.Dominuje typ intelektualisty pozującego na solidarnościowego opozycjonistę.Wyciągnięte swetry, za duże marynarki. Część ma wpięte w klapy flagi Węgier, inni noszą szaliki Legii - w tych samych co flaga kolorach.”

Bzdura. Większość na sali stanowili młodzi, głównie studenci UW. Nie dopatrzyłem się ani jednego różańca, choć nie wykluczam, że ktoś mógł jeden trzymać. Na pewno nie było to zjawisko masowe. Wiem co mówię, bo krążyłem po sali dokumentując spotkanie. Książek z wizerunkiem Orbana (chodzi o „Napastnika” autorstwa I. Jankego) też wielu nie było. Jeśli chodzi o ubiór to dominowały koszule z kołnierzykiem i marynarki, choć była grupa (prawdopodobnie licealistów) ubrana nieadekwatnie do czasu i miejsca. Szalików Legii również nie było. Redaktor Wachnicki na oczy nie widział chyba szalika Legii. Jedyny szalik jaki widziałem miał wyszyte... godło Węgier. Autor tekstu zasugerował się kolorami, zamiast sprawdzić stan faktyczny.

  • wesoły śmiech na sali” pozostawiam bez komentarza

  • Ale nie jest to też głos, Jarosława Kaczyńskiego, o barwie pogardy i źle ukrywanej nienawiści wobec politycznych oponentów. Orban prezentuje swoje poglądy przejrzyście, bez emocjonalnego zacięcia, w kontekście polityki europejskiej i wskaźników gospodarczych. To poglądy polityka, który szanuje odmienne poglądy na zarządzanie państwem.”

Cóż. Orban mówił z pasją, silnie gestykulował, mimika twarzy zmieniała się w zależności od wagi wypowiadanych słów. Zdaniem autora artykułu to właśnie jest brak „emocjonalnego zacięcia”

  • Mówi, że jego przyjacielem z czasów opozycyjnych był Adam Michnik, z którym jednak obecnie się nie zgadza. Zebrani nie wiedzą jak zareagować, jedni cicho się śmieją, inni szepczą coś na ucho sąsiadowi.”

Kolejna bzdura. Orban wymienił Michnika jako jednego ze swoich największych krytyków w Polsce. Sala zareagowała śmiechem.

  • Swojemu entuzjazmowi wyraz daje Igor Janke – Napisałem o Panu książkę, pod tytułem „Napastnik”, bo jest Pan napastnikiem przeciw dyktatowi Brukseli – mówi podając egzemplarz Orbanowi. Kolejny uczestnik debaty nazywa Orbana zbawicielem. Inni dołączają: zwycięzca, pogromca liberalnych mediów na Węgrzech, wojownik.”

Bzdura. Janke jedynie wytłumaczył tytuł książki polityczną postawą Orbana. Żadnego „zbawiciela” czy chóralnych okrzyków nie było.

  • Na zewnątrz podchodzi do mnie starsza kobieta, która mówi – Premier Węgier umie pokazać, że można być dumnym z własnego kraju. Z naszego kraju też można być dumny, z naszego wielkiego narodu, z naszych bohaterów. Nasz naród jeszcze będzie wielki. Nadzieją jest młodzież, nasi kibice i marsze...”

Sytuacja jak na mój gust naciągana, ale nie wykluczam jej prawdziwości. Redaktor zjadł „m” w wyrazie „dumnym”.

 

PS: Zastanawiam się, czy przypadkiem redaktor Wachnicki nie siedział na końcu sali w prawym rogu, ponieważ opisane przez niego „wyciągnięte swetry” i rzekomo szaliki Legii pojawiły się właśnie w tym miejscu, gdzie i ja przez pewien czas się znajdowałem. Ponadto w w/w miejscu siedziało dwóch panów w garniturach. Jeden z nich przez całą konferencję stukał w klawiaturę laptopa. Jeśli to właśnie ten pan, to życzę mu powodzenia. Z praktyki wiem, że z tego miejsca nie widać wykładowcy przy niemalże pustej sali, a w środę sala była przepełniona tak, że ludzie stali w przejściach między rzędami foteli.

Oryginał tu: http://polska.newsweek.pl/kto-chce-budapesztu-w-warszawie,102162,1,1.html

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura