Nie tak dawno napisaliśmy że podejście do walki z koronawirusem jakie wykazywali Brytyjczycy: „Izolujemy starszych a z młodymi nie robimy nic, niech się zarażą i uodpornią” wydaje się nam słuszniejsze niż zamykanie całych krajów i rujnowanie gospodarek. (Niestety, od tego czasu Brytyjczycy też wydają się pękać i poddawać szaleństwu).
Teraz pojawił się kolejny argument, że takie podejście może być słuszne. Pamiętacie ten statek wycieczkowy Diamond Princess co to wybuchła na nim epidemia i wszyscy na nim musieli pozostać zamknięci parę tygodni? Właśnie ukazał się artykuł podsumowujący ta historię. Otóż:
Macie statek na którym w ciasnych pomieszczeniach siedzi stłoczonych masa ludzi. Jedzą, bawią się i śpią razem. Na pokładzie jest nieproporcjonalnie dużo ludzi starszych, potencjalnie narażonych na choroby. Nikt nie wie, że na pokładzie jest wirus. Posiłki są przygotowywane na miejscu, w kuchniach, przez załogę, która tez o wirusie nic nie wie. W końcu pojawiają się zachorowania, trzeba wszystkich na statku zamknąć i nie pozwalać im zejść na ląd. Jednocześnie wszyscy są badani. Czyli mamy naukowy eksperyment na temat skutków koronowianina. Wiemy jaka jest próbka ludzi, wiemy ilu się zaraziło i jak przez chorobę przeszli. Rezultat?
83% ludzi na pokładzie wirusa nie złapało w ogóle. Mimo ciasnych pomieszczeń i wielkiego stłoczenia na malej powierzchni.
Z tych co dostali go połowa przeszła chorobę bez objawów – jeżeli można mówić w ich przypadku o chorobie. 7 osób zmarło co daje około 1% wśród zarażonych.
(Dane z tabelki 2 w cytowanym artykule, kluczowa jest ostatnia linijka: 3711 ludzi na pokładzie, 318 zarażonych bez objawów, 301 zarażonych z objawami, 7 zmarłych).
Morał: coraz bardziej nabieramy przekonania, że cała obecna walka z koronawirusem, zamykanie krajów i miast jest kompletnie bez sensu. Oznacza ona niewyobrażalne koszty a faktyczny wpływ na przebieg epidemii jest niewielki.
Komentarze