Do Polski dotarła moda na nie szczepienie dzieci. No i merdia już sobie używają – wyzywają antyszczepionkowców od ciemniaków, co to chcą dzieci mordować.
Cóż – skoro nikt nie chce antyszczepionkowców bronić – to zrobimy to My, Wielki Wódz, albowiem Nas, jako człowiekowi od nikogo niezależnemu, stać na to aby wbrew opinii publicznej pisać. Pisaliśmy już w obronie płaskoziemców twierdząc, że są to ludzie statystycznie rzecz biorąc inteligentniejsi od reszty – więc możemy też bronić antyszczepionkowców.
Zakładamy, że piszemy do ludzi, którzy teorię ewolucji rozumieją. Dodajmy: Rozumieją Prawdziwą Teorię Ewolucji (której nauczania jest zakazane) od oficjalnie obowiązującej Politycznie Poprawnej Teorii Ewolucji. Kto nie rozumie różnicy może ją przeczytać tutaj.
Otóż dawniej – trochę ponad sto lat temu – szczepionek ani antybiotyków nie było. Skutek był taki, że regularnie co jakiś czas wybuchały wielkie epidemie – które szybko dziesiątkowały całe miasta. I nie tylko miasta – po przejściu zarazy całe prowincje i kraje się wyludniały. Tak było.
Ale te zarazy miały wpływ na genetykę populacji. Umierali ludzie słabsi, o gorszym zdrowiu. Silniejsi statystycznie rzecz biorąc częściej przeżywali. To znaczyło, że po przejściu zarazy pozostawali ludzie o silniejszych organizmach. I ci ludzie przekazywali swoje geny potomstwu – przez co populacja po każdej kolejnej epidemii stawała się silniejsza i bardziej odporna.
Potem wymyślono szczepionki i antybiotyki. Skutek był taki, że ludzie, których organizmy są słabsze, którzy dawniej zmarliby w dzieciństwie – teraz dożywają wieku dorosłego – i mają swoje dzieci, też statystycznie rzecz biorąc słabsze.
Na skutek wynalezienia szczepionek i antybiotyków ludzie stają się z każdym pokoleniem słabsi i mniej odporni na choroby.
Zaraz zaraz, zawoła ktoś. Wodzu – ludzie dawniej umierali w sędziwym wieku 30 lat a dzisiaj dożywają prawie stu! Co wy pieprzycie!
Tak proszę Państwa: Żyjemy dłużej. Ale jesteśmy słabsi. Jesteśmy niczym termity które żyją w swoich kopcach gdzie mają taką jak trzeba temperaturę i wilgotność – ale gdyby tylko je wyjąć z ich korytarzy – to po paru godzinach giną. Z nami jest tak samo. Żyjemy w sterylnych pomieszczeniach – i nie jesteśmy w stanie przebywać poza nimi więcej niż kilka, kilkanaście godzin. Gdyby wziąć tysiąc losowych osób, wywieźć je do lasu i kazać tam żyć pod gołym niebem – nawet dając im żywność w konserwach, żeby mieli dość jedzenia i przynajmniej o zdobycie pożywienia nie musieli się martwić – to okazałoby się że po pierwszej nocy już sporo jest chorych. Po miesiącu chora byłaby większość, zimy nie przeżyłby prawie nikt.
A jeszcze kilkadziesiąt lat temu, podczas wojny można było wyrwać miliony losowych chłopaków z domów i farm, wysłać na front, gdzie musieli nieraz spać na glebie przy minus trzydziestostopniowym mrozie – lub całymi miesiącami wegetować w prymitywnych ziemiankach – i co? I okazałoby się, ze ogromna część tych chłopaków potrafiła tego dokonać! Stać całą noc na wygwizdowie – a rano walczyć i całkiem normalnie funkcjonować.
Dzisiejsi ludzie już by tego na ogół nie potrafili. Bo są biologicznie słabsi i mniej odporni.
Co to wszystko oznacza.
W przyrodzie trwa nieustanny wyścig zbrojeń pomiędzy bakteriami i wirusami z jednej – oraz ludźmi z drugiej strony. Dawniej bakterie dziesiątkowały populację – ale ocaleni stawali się odporni i z biegiem lat społeczeństwo uodporniało się – samorzutnie! – na choroby.
A teraz przez antybiotyki i szczepionki ten proces został zakłócony. Ludzie nie wyrabiają własnej odporności polegając na lekach. A z drugiej strony bakterie wystawiane na działanie antybiotyków robią się na nie odporne.
Morał: Wcześniej czy później pojawi się jakaś bakteria odporna na dzisiejsze leki lub wirus, przed którym znane szczepionki nie będą chronić. Wybuchnie epidemia taka jak dawniej, w średniowieczu, która populację zmniejszy do niewielkiego ułamka dzisiejszej.
Kto tą epidemię przeżyje? Praprawnuki dzisiejszych antyszczepionkowców – oraz ludzie tacy jak Amisze, którzy konsekwentnie i z zasady się nie szczepią a choroby leczą rumiankiem. Wielkie miasto Nowy Jorek zostanie zamienione w wyludnioną pustynię ze stosami zwłok na rogach ulic. A kilkaset kilometrów na zachód, w Pensylwanii, na farmach Amiszów życie będzie się toczyć normalnie. Amisze nawet nie zauważą że jest jakaś zaraza, podczas gdy English (w języków Amiszów, każdy kto nie jest Amiszem jest english, obojętne czy jest czy nie jest Anglikiem) będą padać jak muchy.
Proszę zapamiętać:
Kto szczepi dzieci – zwiększa szanse, że dożyją one do dorosłości – i będą miały własne dzieci. Ale jest za to cena: wasze pra-prawnuki nie przeżyją nadchodzącej epidemii (a ona przyjdzie, przyjdzie…). Szczepiąc dzieci – kupujecie ich życie kosztem życia waszych dalszych prawnuków.
Kto dzieci nie szczepi – wystawia je na niebezpieczeństwo i zwiększa prawdopodobieństwo, że one nie dożyją dorosłości. W zamian za to zwiększa prawdopodobieństwo że jego dalsze praprawnuki przeżyją nadchodząca pandemię.
A morał stąd: Z punktu widzenia narodu najlepiej jest grać na dwóch fortepianach. Niech część populacji dzieci szczepi – i oni zapewnią nam wzrost populacji w krótkim terminie. A część niech nie szczepi – i oni są naszą polisa ubezpieczeniową na wypadek katastrofy.
A kto ma decydować kogo szczepimy a kogo nie? Nie trzeba decydować. Antyszczepionkowcy sami się na to decydują – należy ich po prostu pozostawić w spokoju.
O nic więcej w stosunku do antyszczepionkowców nie prosimy.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo