Marek Budzisz Marek Budzisz
869
BLOG

Putin, prezydentura, Olimpiada.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 13

Dziś, 6 grudnia Władimir Władimirowicz ogłosił, że będzie uczestniczył w przyszłorocznych wyborach prezydenckich. Już wczoraj niektóre rosyjskie media (np. Moskowskie Novosti) zapowiadały taki właśnie scenariusz wydarzeń, ale w przeszłości podobnych prognoz było już wiele i się nie sprawdziły. Tak jak i w przeszłości atmosferę podgrzewał rzecznik Kremla Pieskow i jego biuro prasowe udzielając dziennikarzom „dobrych rad”, aby ci nie przepuścili żadnego wydarzenie oficjalnego odbywającego się 6 grudnia. W godzinach rannych odbywała się w Moskwie uroczystość związana ze Świętem Ochotników i jak piszą rosyjskie media wiele wskazywało na to, że to właśnie wówczas Władimir Władimirowicz obwieści światu i miastu swą długo wyczekiwaną decyzję. Wskazywało na to wiele przesłanek – uroczystości przeniesiono z dnia wczorajszego, w spotkaniu uczestniczyła młodzież, a to bardzo na czasie, ściągnięto dodatkowe ekipy telewizyjne, a sam show miała prowadzić znana telewizyjna postać, komentator sportowy – Dmitrij Guberniev. Pytanie o wyborcze zamiary Putina padło w trakcie tych uroczystości, prowadzący show je zadał i tak był przekonany, że usłyszy twierdzącą odpowiedź, że jej nawet nie słuchał i zarządził aplauz. Ale Putin, odpowiedział, że dla każdego człowieka tego rodzaju decyzja „jest odpowiedzialną” i on podejmie ją w najbliższym czasie. I nie minęło kilka godzin i decyzja jest.

W trakcie uroczystości – koncertu w związku z 85-leciem zakładów samochodowych GAZ w Niżnym Nowgorodzie Putin zapytany przez jednego z robotników o to czy wystawi swoją kandydaturę w nadchodzących wyborach odpowiedział twierdząco. Pytanie było ciekawie sformułowane, ale nie ma, co się czepiać, po prostu lokalna specyfika. Jego autor, robotnik Artem Baranow powiedział: „Dziś w tej Sali, wszyscy bez wyjątku Was popierają. Władimirze Władimirowiczu zróbcie nam ten prezent, ogłoście swoją decyzję, przecież my wszyscy za wami, GAZ za wami”. I co na takie dictum miał odpowiedzieć Putin? Jak potem deklarował autor pytania na pomysł, że właśnie w te słowa zwróci się do urzędującego prezydenta wpadł sam, nie było żadnych suflerów.

Obserwatorzy rosyjskiej sceny politycznej zwracają uwagę na kilka kwestii związanych z tą sprawą. Po pierwsze nie wiadomo czy Putin wystąpi w charakterze kandydata swej formacji Jedna Rosja, czy raczej wybierze drogę „kandydata narodowego”, za którym stoją zwykli ludzie nie zaś politycy. Za tą drugą opcją może przemawiać to, że po raz pierwszy w historii Putin swoją decyzję ogłosił nie w Moskwie, ale na prowincji. Nie ma wątpliwości, że Jedna Rosja popiera jego kandydaturę, zaraz po deklaracji prezydenta, z takim oświadczeniem pospieszył wiceprzewodniczący frakcji tej partii w Dumie Isajew, pozostaje wszakże pytanie, czy Putin przyjmuje poparcie Jednej Rosji.

Kampania wyborcza rusza w grudniu i dla kształtu rosyjskiej sceny politycznej zasadnicze znaczenie będzie mieć to, kto organizował będzie poparcie dla Putina. Może się, bowiem okazać, że wybory będą okazją do szerszej wymiany elit, która trwa już od pewnego czasu, ale teraz może przyspieszyć.

Po kolejnej katastrofie na kosmodromie Wostocznyj, chwieje się podobno wicepremier Rogozin. Premier Miedwiediew, który jak twierdzą moskiewskie media umocnił swoją pozycję, bo dostał kilka dni temu zapewnienie od Putina, że ten nie planuje wymiany na tym stanowisku, już zażądał, aby uchodzący za kremlowskiego „jastrzębia” Rogozin złożył mu wyjaśnienia.

Podobno niepewna jest też pozycja Igora Sieczina. Ten „nie do ruszenia” do tej pory prezes Rosnieftu miał ponoć podpaść lokatorowi Kremla z tego powodu, że unikał stawiennictwa na procesie byłego ministra Ulukajewa, tak jakby prawo jego nie obowiązywało. Z pewnością złamana jest pozycja generała Fieoktistowa, głównego „czekisty” Sieczina, który stał za prowokacją wobec Ulukajewa. Dziś, jak informują rosyjskie media, doszło do tego, że nie tylko Fieoktistow jest poza FSB, ale struktura czyszczona jest z jego ludzi. Utworzony przez niego tzw. wydział 6 traci znaczenie – nie uczestniczy w głośnych śledztwach, nie ma swoim koncie najsłynniejszych aresztowań. Teraz faworytami są – wydział 2 i 3. A ludzie z „6” nazywanej też specnazem Sieczina lądują na prowincji a niektórzy poza służbą, a nawet za kratami. Podobno za tymi ruchami stoi szef FSB Bortnikow, który był zazdrosny o pozycję Fiektistowa w czasach, kiedy ten miał osobisty dostęp do samego Putina. Ale wiadomo, że tego rodzaju ruchy kadrowe nie odbywają się bez akceptacji Władimira Władimirowicza.

I wreszcie operacja Olimpiada. Jest powszechnie wiadomo, że wczoraj Międzynarodowy Komitet Olimpijski wykluczył reprezentację Rosji z uczestnictwa w zbliżających się Igrzyskach. Wszystko to jest tylko skutkiem dyskwalifikacji Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego. Dodatkowo wicepremier a wcześniej minister sportu Walerij Mutko został dożywotnio pozbawiony prawa uczestnictwa w Igrzyskach. Jeszcze w ubiegłym tygodniu Mutko w wypowiedziach dla prasy dowodził, że dziennik Rodczenkowa, byłego szefa moskiewskiego laboratorium antydopingowego, który po ucieczce za granicę stał się jednym z głównych źródeł tzw. raportu McLarena, został napisany a przynajmniej w znacznym stopniu przerobiony w czasie jego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Czyli oskarżenia, że w Rosji funkcjonował zorganizowany, państwowy system fałszowania danych i dopingu, są nie tylko nieprawdziwe, ale i stanowią część planu wrogich Moskwie sił. To, że taka narracja miała być oficjalną reakcją Moskwy na decyzję MKiOL świadczyć może i wczorajsze wystąpienie na konferencji prasowej rzeczniczki rosyjskiego MSZ, Zacharowej. Otóż oświadczyła ona, że jest to część amerykańskiego planu B, którego celem jest dalsze międzynarodowe izolowanie Rosji. Inne pierwsze reakcje na decyzję Komitetu były w gruncie rzeczy utrzymane w podobnym duchu.

Ale dziś nastąpiła zastanawiająca zmiana. Zasłużona dla rosyjskiego łyżwiarstwa figurowego trener Tarasowa, a wiadomo, czym jest ta dziedzina sportu w Rosji, powiedziała publicznie, że upokarzającym jest dla kraju mieć takiego ministra sportu (w momencie wybuchu skandalu z laboratorium antydopingowym funkcję tę sprawował Mutko) oraz wezwała rosyjskich sportowców, aby ci, mimo, iż nie będą mogli występować pod rosyjską flagą jednak zdecydowali się jechać do Korei. Sam Putin na tym samy spotkaniu, na którym ogłosił swój zamiar kandydowania też odniósł się do kwestii, przy czym w zastanawiający sposób. Według niego rosyjscy urzędnicy dla takiej decyzji „sami dali powód”. Dodał przy tym, że nie jest to do końca uczciwe załatwienie sprawy, bo MKOL wprowadza odpowiedzialność zbiorową, a są przecież sportowcy wolni od zarzutów stosowania dopingu. Wypowiedź swą uzupełnił stwierdzeniem, że rosyjskie czynniki oficjalne nie będą żadnemu ze sportowców, który chce uczestniczyć w Igrzyskach, czynić w tym przeszkód, ani tym bardziej nie ogłoszą ich bojkotu. Powiedział też, że nie dawał nikomu, żadnemu z urzędników państwowych zadania, aby Sborna wygrała olimpiadę w Soczi. Chciał jedynie, aby igrzyska były dobrze przygotowane i sprawnie przeprowadzone. Dodał przy tym, że jest zadowolony z faktu, iż raport MKOL nie mówi o „państwowym” systemie fałszowania danych i że ostateczną decyzję w sprawie podejmie zgromadzenie ogólne Komitetu. Jest może zatem jeszcze cień szansy.

Stanowisko jakże inne od tego, które sformułował, znany ze swych gwałtownych wypowiedzi i radykalnych deklaracji Kadyrow. Otóż ten, na wieść o decyzji światowych władz sportu powiedział, że żaden z Czeczeńskich sportowców na igrzyska nie pojedzie. Nie sprecyzował przy tym, jakimi środkami chce wyegzekwować swój zakaz. Politycy z Dumy jak to się potocznie mówi „pojechali po bandzie”. Komunista Ziuganow zaproponował zorganizowanie przez Moskwę konkurencyjnych Igrzysk w postaci zimowej spartakiady. (Propozycja tego rodzaju zgłoszona na dwa miesiące przed otwarciem Olimpiady jest miarą realizmu Ziuganowa i po trosze odpowiedzią, dlaczego jego formacja nigdy nie była w stanie zagrozić pozycji obecnych władz Rosji). Żyrinowski wspominał coś o międzynarodowych trybunałach, które jak można przypuszczać sądzić będą tych, którzy taką decyzję podjęli. Pojawiła się nawet propozycja jednego z deputowanych, aby rosyjscy sportowcy uczestniczyli w Igrzyskach pod flaga Białorusi, ale sam jej autor, zaraz wpis usunął, chyba ze wstydu. Na tym tle stanowisko Putina rzeczywiście jawi się, jako wyważone i wygłoszone przez męża stanu.

Moskiewski Komsomolec, gazeta przecież nie opozycyjna prowadzi internetową sondę czy w zaistniałej sytuacji wicepremiera Mutko należałoby odwołać natychmiast, już dzisiaj. Jak do tej pory (środa 19.30) 92 % jej uczestników jest za podjęciem takiej decyzji, zaś dziennikarze piszą, że należało dymisjonować ministra sportu już wtedy, kiedy skandal wybuchł, czyli dwa lata temu. Bo ewidentnie stracono dwa lata. Zamiast udowadniać, że rosyjskie władze robią wszystko, aby uzdrowić sytuację bawiono się z agentami WADA w kotka i myszkę. Ci przyjeżdżali pobrać próbki od sportowców a na miejscu okazywało się, że przebywają oni w zamkniętym miasteczku wojskowym, do którego nie ma wstępu i odjeżdżali z niczym. Zamiast eliminować dopingowiczów władze pomagały im się ukrywać, podmieniać próbki, jednym słowem mataczyć i oszukiwać. I za wszystkim stał właśnie Mutko. Dziennikarze piszą też, wprost, że Mutko mógł zostać na swoim stanowisku, bo chciał tego Putin. I tym można chyba tłumaczyć zmianę tonu Władimira Władimirowicza a zarazem obserwować, na żywo, jego polityczną zręczność. Jeśli pozycji nie da się obronić, trzeba odpuścić.

 

 

 

 

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka