Marek Budzisz Marek Budzisz
1851
BLOG

Rosyjski bankier - finansowanie zbrojeń w Rosji jest zbyt ryzykowne.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 33

Ciekawe rzeczy dzieją się rosyjskim sektorze bankowym. 3 stycznia wystąpił publicznie Oleg Sysuiew, zastępca szefa rady dyrektorów Alfa-Banku i oświadczył, że w obawie przed ewentualnymi amerykańskimi sankcjami instytucja, którą kieruje wstrzymuje finansowanie firm z rosyjskiego sektora obronno – przemysłowego. Wystąpienie to, dla uważnych obserwatorów rosyjskiego życia gospodarczego, nie było zaskoczeniem, bo jeszcze w grudniu, założyciel i główny akcjonariusz zarówno banku, jak i grupy Alfa, Michaił Friedman oświadczył, że właśnie w związku z obawami o retorsje ze strony Waszyngtonu, jego firmy nie będą finansowały rosyjskich firm produkujących broń i uzbrojenie. Friedman jest jednym z najbogatszych Rosjan, na stałe mieszka w Londynie a interesy prowadzi na całym świecie, również i w Stanach. Oblicza się, że zainwestował wraz ze swoim wspólnikiem Piotrem Awenem w amerykańskich firmach jakieś 5 mld dolarów. Jest, więc czego się bać, jako, że karą za załamanie nowych sankcji może być zamrożenie aktywów. Friedman wynajął już kilka firm lobbingowych i wydając duże pieniądze stara się przekonać Amerykanów, że nie jest oligarchą zaprzyjaźnionym z Putinem, a po prostu dużym inwestorem, obywatelem zarówno Rosji, jak i Izraela, a zatem międzynarodowym finansistą. Co ciekawe, oświadczenie Sysuiewa, a nie Friedmana, spotkało się z ostrą ripostą wicepremiera Rogozina, nadzorującego ten sektor rosyjskiej gospodarki. Ten znany rosyjski „jastrząb” powiedział, że „nie będzie oceniał etycznej postawy banku Friedmana” a dodatkowo dodał, że przecież bank chciał obsługiwać ten sektor rosyjskiego przemysłu, ale nie dostał od państwa zgody. O co zatem ten cały szum?

            Jak zauważają rosyjscy eksperci kontrakty związane z rosyjskimi programami dozbrajania armii stanowiły dla tamtejszych banków prawdziwą żyłę złota.  W roku 2016 tylko w ramach finansowania rządowych programów przezbrajania armii rosyjskie banki udzieliły 1,4 bln rubli kredytów, zarabiając na tym, co najmniej 300 mld rubli. Teraz sprawy nieco się w związku z oczekiwanymi sankcjami skomplikowały. Rząd już podjął działania wyprzedzające – utajnił listę kontraktów oraz przystąpił ponoć do budowy kontrolowanego przez państwo banku mającego finansować sektor obronny.

            Trzeba przypomnieć, że Alfa – Bank to w Rosji największy prywatny bank detaliczny, działa w 7 krajach, ma ponad 350 oddziałów, w 2016 roku zarobił na czysto ponad 500 mln dolarów i zarządza aktywami na poziomie około 40 mld dolarów. Nie mamy, zatem do czynienia z jakimś małym nieliczącym się bankiem, a z naprawdę grubą rybą w świecie rosyjskich finansów. Eksperci przypominają też, że postawa władz Alfa – Banku nie jest wcale odosobniona – państwowy ogromny bank detaliczny Sbierbank, podobnie jak bank handlowy WTB (kontrolowany przez państwo) nie otworzyli do dziś ani jednego oddziału na zaanektowanym Krymie, właśnie z powodu obaw przed tym, że będą wpisani na amerykańską czarną listę.

            Rosyjskie media przypominają, że 29 stycznia mija termin, do kiedy amerykański Departament Stanu miał ogłosić listę rosyjskich firm, z którymi nie wolno współpracować. Na jej pierwszej wersji znalazły się firmy sektora obronnego oraz paliwowo – wydobywczego (w tym i North Stream 2). W rosyjskiej prasie znaleźć można spekulacje, że Amerykanie mogą się zdecydować na wystrzał z Grubej Berty i podjąć decyzję o odłączeniu rosyjskiego systemu finansowego od międzynarodowej platformy rozliczeń międzybankowych SWIFT. Cytowani eksperci powołują się przy tym na przykład Iranu, który właśnie w obliczu takiego zagrożenia podjął decyzję o przystąpieniu do rozmów na temat swojego programu nuklearnego. Pierwszy raz o zastosowaniu takiej presji wobec Rosji mówiło się na początku konfliktu na wschodzie Ukrainy, ale wówczas amerykańska administracja uznała, że to zbyt silne narzędzie presji. Ale teraz może być inaczej. Rosjanie uprzedzając taką możliwość eskalują napięcie. Niedawno prezes Sbierbanku, uchodzący przy tym za jednego z ekonomicznych doradców Putina German Gref, powiedział w wywiadzie, że jeśliby Waszyngton zdecydował się na takie posunięcie to rychło przekonałby się, że „zimna wojna była w porównaniu z tym, co nastąpi dziecinną igraszką.” Już w 2014 roku Rosjanie przystąpili do budowy alternatywnego systemy rozliczeń międzybankowych, i dziś deklarują, że jest on gotowy. Problem tylko w tym, że nie jest to system międzynarodowy i w związku z tym ewentualne perturbacje mogą być poważne. Jednak szczerze mówiąc prawdopodobieństwo takich posunięć nie jest wielkie – SWIFT, z formalnego punktu widzenia jest systemem belgijskim, podlegającym regulacjom europejskim i należałoby przekonań najważniejsze rządy Unii o tym, że rozszerzenie antyrosyjskich sankcji jest pożądane, a to wydaje się, co najmniej trudne.

            Ale nawet, jeśli tak daleko idące kroki nie zostaną podjęte, to te, której już zostały zapowiedziane wyrządzą rosyjskiej gospodarce sporo szkód. Po pierwsze mają zostać wprowadzone ograniczenia zakupu rosyjskich rządowych papierów dłużnych. Według ocen Bank of America w rękach inwestorów zagranicznych dziś znajduje się ok. 51 mld dolarów rosyjskiego długu państwowego, zaś analizy rosyjskiego Banku Centralnego wskazują, że w ciągu ostatnich miesięcy rosło zainteresowanie zagranicy inwestycjami w rosyjskie papiery wartościowe – o ile w sierpniu 2017 kontrolowała ona ok. 30 % długu państwowego Rosji, to pod koniec roku było to już 33 %. Rosyjscy ekonomiści są zdania, że wzmocnienie kursu rubla wobec dolara, a także sukces, (choć przez wielu kwestionowany) w zakresie walki z inflacją jest właśnie jednym z efektów wzrostu finansowania długu państwowego przez kapitał zagraniczny. Po prostu zagraniczni inwestorzy wykorzystali realnie dużo wyższe stopy procentowe w Rosji, niźli w krajach eksportujących kapitał. Jeśli ten napływ kapitału miałby się zmniejszyć, to skutki mogą być poważne. Moskiewski Komsomolec cytuje Olgę Steriną, która mówi, że zmniejszenie zaangażowania inwestorów z zagranicy tylko o 10 % oznacza w praktyce odpływ kapitału z Rosji na poziomie 200 mld rubli. Prawdopodobieństwo, że kurs rubla w takie sytuacji się utrzyma na niezmienionym poziomie jest zdaniem wielu analityków niewielkie. Pesymiści mówią, że latem dolar może kosztować 300 rubli, optymiści zaś są zdania, że będzie to raczej jakieś 65 – 70 (dziś 57). Trudno w takiej sytuacji też będzie utrzymać inflacje na niskim poziomie.

            Wiele wskazuje na to, że rosyjski Bank Centralny, po cichu przez cały 2017 rok przygotowywał się na pogorszenie sytuacji. Na czym to polegało? Otóż w minionym roku odebrano 50 rosyjskim instytucjom bankowym licencje na działalność. Przy czym zasadnicza różnica nie w liczbie takich decyzji, bo było ich w porównaniu z rokiem poprzednim o połowę mniej. Ale liczy się to, że teraz dotknięci zostali naprawdę duzi gracze. Licencje stracił Tatfondbank wywodzący się z Tatarstanu i powiązany z tamtejszymi władzami (odebranie licencji poprzedziło presję Kremla na zmniejszenie regionalnej autonomii), ale również powiązany z Cerkwią Prawosławną bank Pereswiet, który przejął bank kontrolowany przez Rosnieft i należący do pierwsze 30-tki rosyjskich banków prywatny bank Jugra. Nie były to kwitnące instytucje finansowe. Ale o tym wiedziano w Rosji już od lat i wcześniej nikt nie podejmował wobec nich radykalnych działań. W ubiegłym roku ta polityka się zmieniła, bo i ich ewentualny upadek na całość rosyjskiego systemu finansowego mógłby okazać się znacznie bardziej dolegliwy. W efekcie polityki sanacyjnej Banku Centralnego pod kontrolą państwowych instytucji jest już dziś ponad 50 % rosyjskich aktywów bankowych. Władze twierdzą, że jest to stan przejściowy, ale pewności, że tak będzie w istocie nie ma.

            Nie ulega też wątpliwości, że w Rosji nie ma dziś pogody dla dużych prywatnych instytucji finansowych. Rogozin po deklaracji Friedmana był powściągliwy, ale patriotycznie nastawiona część opinii rosyjskiej już nie przebierała w słowach. Wytknęli mu żydowskie pochodzenie i obywatelstwo, zaangażowanie na Ukrainie i generalnie brak patriotyzmu. A zatem już niedługo zobaczymy czy Rosja okopie się na pozycjach oblężonej twierdzy, czy może zwycięży opcja pragmatyczna, zabiegania o stabilność finansową i współpracę gospodarczą. Jednak tej ostatniej beż pewnych, nawet małych, ale zawsze, ustępstw nie uda się zrealizować. I może stąd ta nie wprost dyskusja między Rogozinem a Friedmanem.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka