MSZ w ciągu kilkudziesięciu godzin zorganizuje powrót około 200 Polaków z Izraela, choć jeszcze w niedzielę z komunikatu rzecznika Pawła Wrońskiego wynikało, że taka decyzja byłaby przedwczesna. Pojawiły się też głosy, że operacja będzie płatna dla wszystkich, którzy utkwili na Bliskim Wschodzie. Wiceminister Władysław Teofil Bartoszewski ocenił, że "jeżeli ktoś tam pojechał, to, że tak powiem, jedzie na własną odpowiedzialność".
Ewakuacja z Izraela - ogromny chaos
Ministerstwo Spraw Zagranicznych zapowiedziało ewakuację około 200 obywateli Polski z ogarniętego konfliktem Izraela. Operacja ma rozpocząć się w ciągu kilkudziesięciu godzin i potrwać do czwartku. Jednocześnie politycy koalicji odpierają zarzuty o opieszałość, które sygnalizował m.in. były premier Mateusz Morawiecki i politycy PiS. W tym kontekście pada przykład ewakuacji Polaków z Izraela po ataku Hamasu i rozpoczęciu wojny w październiku 2023 roku. Wojsko z powodzeniem zakończyło misję "Neon".
Ewakuację rodaków po eskalacji konfliktu izraelsko-irańskiego nazwano "Odyseusz". Wokół procedury jest od niedzieli ogromne zamieszanie. Najpierw MSZ zakomunikowało, że część Polaków, która przebywają w Izraelu, chce opuścić kraj i uzyskać w tym wsparcie. Przy czym dodał, że możliwe jest opuszczenie Izraela drogą lądową lub morską, a resort będzie reagował stosownie do okoliczności. Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła w dyskusji na portalu X wskazywał na zbyt duże ryzyko dla polskich samolotów wojskowych w strefie zagrożonej rakietami i dronami.
Z kolei dyplomaci w Izraelu mówią, że za ewakuację trzeba będzie zapłacić. - Oczekuję reakcji Donalda Tuska i Radosława Sikorskiego na haniebnego smsa na haniebnego smsa wysłanego przez konsula RP Jacka Biegały do Polaków, w tym studentów n/t ewakuacji z Izraela. "Proszę pamiętać, że koszty podróży każdy ponosi indywidualnie" - pisze konsul RP Jacek Biegała - ujawnił prawnik Michał Romanowski.
Bartoszewski o Polakach na Bliskim Wschodzie
Oliwy do ognia dolał Władysław Teofil Bartoszewski. W rozmowie w Polsat News wiceszef MSZ zasugerował, że odpowiedzialność za konieczność ewakuacji ponoszą także sami podróżni.
- Od miesięcy mówimy o tym, żeby ludzie, którzy nie muszą koniecznie być w Izraelu, czy w Jordanii, czy na terenie Bliskiego Wschodu, tam nie jeździli. Więc jeżeli ktoś tam pojechał, to, że tak powiem, jedzie na własną odpowiedzialność - zaznaczył Bartoszewski.
Dodał również, że obecnie obowiązuje wyraźne ostrzeżenie: – W tej chwili mówimy: "Absolutnie nie można tam jeździć”.
Na uwagę dziennikarza, że w jego słowach wybrzmiewają pretensje do samych Polaków, wiceszef MSZ skwitował: - Na zdrowy rozum. Jeżeli na stronach MSZ wydaje się ostrzeżenia, żeby gdzieś nie jeździć…
Przypomniał również wcześniejszy przypadek obywatela Polski, który z własnej woli znalazł się w niebezpieczeństwie:
– Pamiętam, że nie tak dawno temu mieliśmy Polaka, który pojechał sobie do Rwandy. Z Rwandy przeszedł nielegalnie granicę do Kongo z rebeliantami, którzy walczą na terenie wschodniego Kongo. Tam fotografował obiekty wojskowe i został wsadzony, po czym po sześciu miesiącach MSZ udało się go stamtąd wyciągnąć, a on miał pretensje, że to zajęło sześć miesięcy. A dobrze, że go tam nie zastrzelili – relacjonował Bartoszewski.
"Swoich się nie zostawiało"
Komentarze wiceszefa MSZ pojawiły się dzień po tym, jak poseł Polski 2050 Sławomir Ćwik oskarżył byłego premiera Mateusza Morawieckiego o organizowanie akcji ewakuacyjnych "pod publiczkę". - Jak pamiętasz te czasy to wiedz, że żyłeś w państwie, które swoich nie zostawiało… - przypomniał polityk PiS.
Fot. Skutki irańskiego ataku w centralnym Izraelu/PAP/EPA
Red.
Inne tematy w dziale Polityka