Marek Budzisz Marek Budzisz
3823
BLOG

Jak Rosja stara się rozegrać Niemcy.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 82

Wczoraj niemieckie partie wchodzące w skład dotychczas rządzącej wielkiej koalicji, a zatem bawarska CSU, chadecka CDU i socjaldemokracja osiągnęły porozumienie i najprawdopodobniej, o ile wśród socjaldemokratów nie nastąpi rozłam, a póki, co nic na to wskazuje, wielka koalicja zostanie odtworzona. Informacje na temat zapisów znajdujących się w 28 – stronnicowym dokumencie, który podsumowywał zakończone negocjacje, póki, co nie są obfite, ale nawet te, które dotarły do opinii publicznej pozwalają na wyciągnięcie kilku wniosków.

A zatem mówi się o zmniejszeniu strumienia emigrantów do poziomu maksymalnie 180 - 220 tysięcy rocznie, a przy tym szereg krajów (np. Algieria, Maroko) skreślonych zostanie z listy tych, z których emigranci traktowani są, jako uchodźcy. Dodatkowo uchodźcami ma się zajmować specjalnie w tym celu powołany urząd centralny, bo lokalne władze, którymi do tej pory obciążono tym obowiązkiem generalnie z nim sobie nie radziły. Ma też być utrudnione łączenie rodzin. Jest to, jak można przypuszczać ustępstwo pod naciskiem bawarskich chadeków, którzy zajmowali znacznie ostrzejsze w tej materii stanowisko niźli Angela Merkel, o socjaldemokratach już nie mówiąc. Dodatkowo w dokumencie znalazły się zapisy dotyczące ścisłej współpracy z Francją w Unii Europejskiej, położenia większego nacisku na odnawialne źródła energii, a także wprowadzenia ograniczeń w stosowaniu niektórych herbicydów. Wszystkie te informacje, może poza ostatnią (wzrost niemieckiego popytu na żywność) są z polskiego punktu widzenia niekorzystne, niezależnie nawet od tego, z której partii wywodził się będzie przyszły niemiecki minister spraw zagranicznych. Zapowiedź ścisłego sojuszu z Francją w sprawach unijnych może oznaczać zgodę na Unię dwóch prędkości, o co w niedawnym wspólnym oświadczeniu apelowali prezydent Francji i premier Włoch. Nie ulega, bowiem wątpliwości, że uwaga tych krajów skoncentrowana jest na południu naszego kontynentu i obydwa zainteresowane są na przesunięciu uwagi niemieckiej ze Wschodu na Zachód i Południe. Równie niepokojąca, z punktu widzenia polskich interesów jest zapowiedź większego nacisku na odnawialne źródła energii, które są niestety w większości niestabilne i wymuszają, zwłaszcza w obliczu rosnącego zapotrzebowania tak przemysłu jak i ludności, dodatkowe zakupy surowców energetycznych, czyli w tym wypadku „czystego” i „ekologicznego” rosyjskiego gazu.

I Rosjanie, odmiennie niż rząd w Warszawie, który jest tak zaabsorbowany art. 7, że zdaje się nie dostrzegać innych problemów, starają się narzucić Niemcom swoją agendę, swój punkt widzenia rzeczywistości i suflują, za pośrednictwem zarówno mediów, jak i fellow trawellerów, korzystne dla siebie rozwiązania. Zobaczymy jak to robią, bo warto się uczyć od lepszych od nas.

I tak pod koniec ubiegłego roku na stronie internetowej Klubu Wałdajskiego, wpływowego w Rosji, ale również poza jej granicami think tanku, ukazał się artykuł niemieckiego politologa Hansa-Joachima Spangera z Instytutu Leibniza zatytułowany „Warszawa, Bruksela i Berlin – smutny koniec małżeństwa z rozsądku”[1]. O roli międzynarodowych naukowców, w tym i związanych z Wałdajem pisałem już wcześniej, nie ma sensu ponownie do tego samego wracać, trzeba jednak pamiętać, iż niezależnie od tego, że ich komentarze opatrzone są notką, o tym, że wyrażają poglądy autora, to jakoś dziwnie się zawsze zdarza, że wpisują się one w strategiczną narrację Kremla. Tak jest i w tym przypadku. Otóż Spanger stawia w swym komentarzu tezę, że rozszerzenie Unii Europejskiej na Wschód było przedwczesne, nieprzemyślane i spowodowane nie chęcią budowy wspólnej przestrzeni gospodarczej i politycznej na gruncie wspólnoty kulturowej, ale innymi rachubami. W Europie Środkowej ukształtował się polsko – węgierski rdzeń państw o innej niźli Unia, nieliberalnej orientacji. Polska, zdaniem niemieckiego politologa nadaje temu tandemowi ton, dążąc do reaktywowania starej, jeszcze przedwojennej koncepcji Międzymorza, która wymierzona jest tak w Rosję, jak i w Niemcy. Rządzący Polską PiS jest jego zdaniem wyraźnie antyniemiecki, o czym świadczyć ma wysunięcie roszczeń odszkodowawczych, mimo, że jak pisze Polska „końcem końców w 1945 roku otrzymała terytorialną rekompensatę z ziem, które stanowiły 1/3 niemieckiego terytorium”. Oczywiście Spanger nie dostrzega, pojawiających się w Rosji wypowiedzi, (mimo, że jest ekspertem rosyjskiego klubu zajmującego się sprawami międzynarodowymi), iż Polska otrzymała terytorialną rekompensatę za ziemie pozostawione na Wschodzie. Ale mniejsza o to. Wymowa artykułu adresowanego chyba do niemieckiej publiczności jest wyraźna – Unia powinna postawić na Europę dwóch prędkości, integrację Francusko – Niemiecko – Włoską, takie jak pisze „nadnarodowe jądro”, a naszą część Europy traktować jak peryferia rządzone przez nieliberalne i nacjonalistycznie motywowane rządy. Nie ma też niczego dziwnego, że w jego opinii następnymi krajami, wobec których Unia winna uruchomić art. 7 winny być Czechy, Słowacja, Węgry i Rumunia.

Ale to nie jedyny symptomatyczny materiał, jaki ukazał się w rosyjskich mediach. Ogoniok, kiedyś, jeszcze za czasów komunistycznych przymusowo dystrybuowany w polskich szkołach (ponoć dla nauki języka) dziś wchodzi w skała koncernu wydającego Kommersanta, którego właścicielem jest Aliszer Usmanow, jeden z najbogatszych Rosjan. Przypadkowo Usmanow jest jednym z głównych sponsorów Klubu Wałdajskiego i równie przypadkowo, kiedy bloger Nawalny opublikował w ubiegłym roku obszerny materiał na temat ukrytych dochodów premiera Miedwiediewa, to właśnie Usmanow poczuł się skrzywdzony i pozwał go przed sąd.

Otóż Ogoniok opublikował obszerny materiał na temat czeczeńskiej emigracji w Niemczech i w Austrii.[2] To niezwykle interesujący materiał, pisany przez bońskiego jego korespondenta. Opisuje on nasilanie się niezwykle niepokojącego władze obydwu krajów zjawiska polegającego na szerzeniu się przestępczości kryminalnej, którego głównymi bohaterami są uchodźcy z tej rosyjskiej republiki. Mowa nie tylko o zorganizowanych jej formach – haraczach, wymuszeniach, handlu narkotykami, terroryzowaniu społeczności lokalnych, ale również o bandytyzmie, by rzec indywidualnym – przemocy w rodzinie, napadach na osoby starsze i bezbronne. Wszystkie te przestępstwa popełniane przez Czeczenów cechuje zdaniem autora, niesłychana brutalność, a ich sprawców niezwykła, nawet jak na warunki diaspory demoralizacja. Zdaniem przywoływanych w artykule ekspertów uchodźcy z Czeczenii tworzą zamknięte, nieintegrujące się z miejscowym otoczeniem środowiska, w których zakorzeniony jest wyniesiony jeszcze z rodzinnego kraju kult przemocy. Mówi się nawet o „straconym pokoleniu” - młodych ludziach, najczęściej dzieciach czeczeńskich bojowców i partyzantów, którzy wychowani zostali w kulcie przemocy i pogardy dla wartości Zachodu. Nie chcą się oni integrować, nie chcą pracować, nie mają najczęściej żadnego wykształcenia, ale za to trzymają się razem, w grupie, słuchają tylko starszych mężczyzn ze swego środowiska i wykazują ponadprzeciętną skłonność do przemocy. Nie są również jakoś nadmiernie religijni, mimo, że w grupie zradykalizowanych islamistów walczących w Syrii, ci, którzy wywodzili się z czeczeńskiej diaspory stanowili zdecydowaną większość (60%). Ale ich radykalizacja wbrew pozorom nie miała podłoża religijnego, ale społeczne – zaczynała się w wyniku oddziaływania grupowych autorytetów i środowiska rówieśniczego. O wyjeździe do Syrii równie często, co motyw religijny decydowała chęć przeżycia przygody i rozpowszechniona w tym środowisku kultura „walki”. Cały artykuł w swej wymowie jest niesłychanie pesymistyczny. Właściwie władze obydwu krajów nie mają żadnego pomysłu jak przeciwdziałać szerzącej się przestępczości czeczeńskiej. Co gorsze demoralizują oni i terroryzują uchodźców z innych kierunków (również muzułman). I w związku z tym tak relatywnie niewielka społeczność (mówi się o 250 – 300 tys. osób), stanowi niesłychane dla Niemiec i Austrii zagrożenie, bo stanowi, epicentrum rozprzestrzeniającej się na całą dużą już społeczność niemieckich Muzułman, kultury przemocy, przestępstwa i ekstremizmu. I tu pojawia się wątek polski, bo jak pisze autor artykułu, powołując się na Frankfurter Allgemeine Zeitung od 2012 roku do Niemiec przybyło 36 tysięcy Czeczeńców, często nieposiadających nawet paszportu. 560 z nich udało się odesłać do Polski, skąd przyjechali i gdzie wjechali w granice Unii Europejskiej. Wniosek jest dość prosty, choć nie został wprost wypowiedziany. Polacy pozbywają się w ten sposób problemu – wysyłając kryminalistów i terrorystów z Czeczenii, tam gdzie docelowo chcą oni jechać – do bogatych Niemiec. Tak wygląda polska wiarygodność, jako stróża granic, polska solidarność i wspólnota z Polską nie może prowadzić do niczego dobrego. Ale niewątpliwie te prawdziwe informacje opisujące prawdziwe, nie sztuczne problemy, obliczone są na zbudowanie w niemieckiej opinii publicznej nie tylko niechęci wobec Polski i Polaków, ale również stworzenie zbitki pojęciowej – to może lepiej będzie dla nas, jeśli całe to towarzystwo zostanie zatrzymane w Czeczenii? Może Kadyrow to nie jest gentelman, i raczej nie chcemy mieć z nim wiele wspólnego, ale najwyraźniej potrafi trzymać ich w garści. I w związku z tym, może z Rosją, dla naszego dobra lepiej jest współpracować niźli się kłócić?

A przecież w niemieckiej polityce są zwolennicy otwarcia na Moskwę. Może nie w imię miłości i przyjaźni, ale rozsądku. Nie trzeba długo szukać – przedwczoraj urzędujący minister spraw zagranicznych Gabriel oświadczył, że jeśli Moskwa zgodzi się na wprowadzenie ONZ-owskich oddziałów rozjemczych na ukraiński Wschód, to trzeba na to patrzeć jak na krok w dobrym kierunku. I jako, że antyrosyjskie sankcje Unia Europejska wprowadzała stopniowe, krok po kroku, to teraz po tym pierwszym kroku Moskwy, trzeba będzie pomyśleć o pierwszym kroku – częściowym ich zniesieniu.

Nowy niemiecki rząd będzie budował swoją agendę w sprawach europejskich, wschodnich, relacji handlowych z Chinami, polityki wobec NATO i promowanej przez Francję idei europejskich sił zbrojnych i wielu, wielu innych. Tylko gdzie w tym wszystkim jest stanowisko polskiego rządu, gdzie są nasze interesy, gdzie propozycje pod adresem Berlina, gdzie nasz lobbing?



[1] Ханс-Йоахим Шпангер, ВАРШАВА, БРЮССЕЛЬ И БЕРЛИН – ПЕЧАЛЬНЫЙ КОНЕЦ БРАКА ПО РАСЧЁТУ.

[2] Виктор Агаев, Чеченская головоломка для Европы, Огонёк, 13 ЯНВАРЯ, 2018.

Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka