Marek Budzisz Marek Budzisz
2769
BLOG

Rosja gwarantem stabilności? Tak, bo ma w tym interes.

Marek Budzisz Marek Budzisz Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 39

W Moskwie lokalna komisja wyborcza odmówiła rejestracji większości kandydatów niezależnych. Aby wymienić tylko najbardziej znanych – nie została zarejestrowana Liubow Sobol i Iwan Żdanow, współpracownicy Nawalnego, przy czym, co warto odnotować Sobol uchodzi za główną sprawczynię medialnego i co za ty idzie politycznego sukcesu rosyjskiego blogera, który do momentu kiedy ona nie zaczęła z nim współpracować był raczej jednym z wielu rosyjskich opozycjonistów walczących z reżimem Putina, a teraz z pewnością jest jednym z 2 – 3 najbardziej się liczących. Prócz tej dwójki rejestracji nie doczekali się również tacy znani aktywiści jak będący lokalnymi deputowanymi Julia Galiamina, Konstantin Jankauskas, Ilia Jaszin, były deputowany moskiewski Dmitrij Gudkow, Elena Rusakowa i Sergiej Mitrochin z liberalnego Jabłoka. Przytaczam te nazwiska bo to młodzi politycy, do tej pory w drugiej linii, ale z pewnością w najbliższej przyszłości będą odgrywać w rosyjskiej polityce większą rolę i warto ich obserwować. Wszyscy zostali odrzuceni, bo jak informowała moskiewska komisja wyborcza w ich wypadku zakwestionowano tyle podpisów na listach poparcia, że po ich odjęciu nie mieli wymaganej liczby (3 % uprawnionych do głosowania w danym okręgu). Od kilku dni, trwają w Moskwie niezbyt liczne wiece i protesty w związku z tą sprawą. Inni kandydaci, w tym z tzw. partii opozycji systemowej (komuniści, eserzy, ludzie Żyrinowskiego) oraz wystawieni przez Jedną Rosję, która na użytek jesiennych wyborów w Moskwie postanowiła ukryć swój szyld i wskazani przez partię władzy kandydaci startowali jako niezależni, nie mieli większych problemów z rejestracją. Jeszcze w ubiegłym tygodniu wydawało się, że w Moskwie, odmiennie niźli w Petersburgu, gdzie niezależnych kandydatów szykanowano na rozmaite sposoby od samego początku, zostaną dopuszczeni do wyborów. Jednak jak się wydaje w ostatnich dniach na szczytach rosyjskiej władzy zapadły inne decyzje i trzeba to traktować jako ważny sygnał polityczny. Najprawdopodobniej względnie jak na rosyjskie warunki liberalna ekipa Sobianina, mera Moskwy, byłaby zapewne skłonna dopuścić opozycję do wyborów. Tym bardziej, że uprawnienia moskiewskiej Dumy są jednymi z najmniejszych w Federacji Rosyjskiej, a zatem nie istniało ryzyko, że władza zostanie osłabiona. Na czym polega polityczny sygnał wysłany w Moskwie miastu i światu? Wydaje się, że mamy do czynienia z próbą konsolidacji obozu władzy. Chodzi nie tylko o zablokowanie jakichkolwiek flirtów części obozu władzy z liberalną opozycją oraz zapobieżenie sytuacji, iż z dotychczas relatywnie słabo znanych polityków drugiej linii wyrastają liderzy opinii publicznej. Przynajmniej dwie informacje zdają się potwierdzać, że na szczytach rosyjskiej władzy podjęta zasadnicza decyzja polityczna, a jest nią przesądzenie kształtu sukcesji Putina.

    Rozwiejmy od razu wszelkie wątpliwości, Putin nie odejdzie, zostanie ponownie zastosowany trick polegający na zamianie się miejscami Putina, który zostanie premierem i, no właśnie, nie wiadomo jeszcze kogo, być może Miedwiediewa, ale to nie jest zapewne jeszcze przesądzone. W ubiegłym tygodniu amerykański Bloomberg opublikował artykuł, którego autorzy, powołując się na źródła w administracji Putina, opisują jak mógłby wyglądać taki scenariusz. Otóż w Rosji wrócono by do mieszanej ordynacji wyborczej, w której obok list partyjnych głosuje się też w jednomandatowych okręgach. Ten manewr ma ułatwić tzw. niezależnym kandydatom, popieranym przez władze dostać się do Dumy. Jednocześnie, i świadczy o tym artykuł Miedwiediewa opublikowany niemal w tym samym czasie w Izwiestiach, Jedna Rosja, na czele której stoi Miedwiediew właśnie ma przejść zasadniczą przemianę wewnętrzną i ma stać się ciałem sprawnie realizującym swe cele polityczne. Miedwiediew zapowiedział przemianę Jednej Rosji w coś na kształt naszego BBWR. Innymi słowy ma ona stać się formacją nie tylko sprawniejszą i lepiej komunikującą się z ludźmi, ale również taką, która będzie w stanie przyciągnąć do siebie niezależnych aktywistów społecznych. Opisuję ten zamysł nie oceniając czy jest on realny. Ale wydaje się, że to co stało się właśnie w Moskwie, gdzie Jedna Rosja nie startuje do lokalnej Dumy jest zapowiedzią tego co będzie się dziać za 18 miesięcy w czasie wyborów krajowych. Inną próbą jest eksperyment który będzie testowany w Chabarowsku gdzie z Jednej Rosji wydzieliła się frakcja reformatorska silnie krytykująca lokalne władze. Ale aby ten manewr był skuteczny i w ogóle możliwy do przeprowadzenia to w lokalnej Dumie moskiewskiej i petersburskiej nie mogą się znaleźć autentyczni niezależni, bo oni, często medialnie sprawniejsi niźli ludzie władzy, będą im odbierać część zainteresowania opinii publicznej. Ale to nie koniec zmian w rosyjskim systemie władzy. Dziennikarze Bloomberga piszą, że poszerzeniu ulegną kompetencje premiera Federacji Rosyjskiej a liczba deputowanych zostanie zredukowana. Jest rzeczą oczywistą, że tego rodzaju zmiany oznaczają zmianę rosyjskiej konstytucji a o tym czy władza pójdzie na taki manewr zdecyduje to czy w nowej Dumie zdobędzie większość konstytucyjną. Z tej perspektywy wydaje się, że raczej trudno spodziewać się w najbliższym czasie „poluzowania” systemu.

    O tym, że nie są to tylko plotki i domysły świadczą jeszcze dwie informacje. Władimir Żyrinowski, człowiek mający długi język i często informujący opinię publiczną, trochę mimochodem, o tym o czym się myśli i dyskutuje w obozie rosyjskiej władzy powiedział na początku tego tygodnia, że najwyższy czas zmienić rosyjską konstytucje, bo obowiązująca zbyt mocno, jak na jego gust „pachnie Jelcynem”. I wreszcie Wiaczesław Wołodin, speaker rosyjskiej Dumy, opublikował artykuł w którym też wezwał do reformy konstytucyjnej. W jego przypadku nie jest to nic nowego, bo jeszcze w ubiegłym roku występował z podobnymi propozycjami. Ale teraz wystąpił ponownie i zaproponował, aby niższa izba rosyjskiego parlamentu wybierała premiera. Nawet jeśli uznamy, że jest to element rywalizacji rozmaitych ośrodków w rosyjskim systemie władzy o wpływy i znaczenie, a to jest bardzo prawdopodobne, to kierunek proponowanych zmian koresponduje z tym o czym pisali dziennikarze Bloomberga na podstawie przecieków z Kremla.

    O tym, że rosyjskie władze rozważają taki albo zbliżony scenariusz sukcesji władzy świadczą, jak sądzę również ostatnie ruchy w zakresie polityki zagranicznej. Ich wspólnym celem nie jest, jak uważają niektórzy komentatorzy, jakaś nowa Jałta, ale stabilizowanie najbliższego otoczenia Federacji Rosyjskiej, po to aby spokojnie przeprowadzić manewr ze zmianą władzy. Nawet jeśli, co jest najbardziej prawdopodobne Putin przesiądzie się na stanowisko premiera, ze znacznie poszerzonymi kompetencjami, to i tak z politycznego punktu widzenia jest to trudna operacja, która nie może być realizowana jeśli ma się otwarte ogniska konfliktu blisko swych granic. Kształt rosyjskiej polityki zagranicznej w najbliższych latach ma tez ważny wymiar wewnętrzny, bo wszystkie ostatnio publikowane badania opinii publicznej potwierdzają, że skończył się tzw. konsensus krymski a obecnie Rosjanie bardziej oczekują, że władze zajmą się problemami kraju, w tym przede wszystkim gospodarką i sferą społeczną.

    Z pewnością, i to już widać gołym okiem, nie nastąpi połączenie Rosji i Białorusi w jedno państwo, na czele którego mógłby stanąć Putin. Dzisiaj, tj. 18 lipca, spotyka się on na oficjalnych rozmowach z Łukaszenką, wczorajszy dzień poświęcony był zwiedzaniu świątyń w Waałamu na Onedze, ale jedocześnie odbywało się w Petersburgu VI Forum Regionów Rosji i Białorusi. W jego trakcie potwierdzono, że stronom udało się właściwie uzgodnić „kartę drogową” przyspieszenia procesu integracji, który rozpisany ma być na szereg posunięć realizowanych do roku 2022. W kuluarach spotkania Dmitrij Krutoj, białoruski minister gospodarki powiedział dziennikarzom, że porozumienie jest bardzo bliskie, choć jest kilka kwestii spornych, które najprawdopodobniej przesądzą w trakcie rozmów w cztery oczy Putin i Łukaszenka. A inni przedstawiciele Białorusi dzielili się informacjami na czym ta integracja ma polegać. I okazuje się, że chodzi w pierwszym rzędzie o sprawy, które moglibyśmy określić mianem technicznych – zbliżenie prawodawstwa w sprawach które dotyczą obydwu państw, takich jak ruch graniczny, transport, kwestie wizowe. Nie są to kwestie mało ważne, ale jakże od ich rozwiązania daleko do wchłonięcia państwa. Deputowany do rosyjskiej Dumy, Leonid Kałasznikow, stojący na czele komisji do spraw relacji z obszarem postsowieckim i znany zwolennik polityki wielkomocarstwowej, powiedział w czasie dyskusji eksperckiej odbywającej się z okazji Forum, że „wspólne państwo Rosji i Białorusi” jest często porównywane do Unii Europejskiej, a jego zdaniem, winno być raczej zestawiane z EWG, bo rozmawia się głównie o integracji gospodarczej a on życzyłby sobie integracji politycznej. Ale mówił o tym nie jak o czymś co nastąpi w nieodległej przyszłości. Podobnie zresztą wypowiedział się o unifikacji obydwu organizmów państwowych, która jego zdaniem, nastąpi dopiero wówczas gdy jak się wyraził „zechcą tego obydwa narody”. Ale gdzie tu mowa o wchłonięciu?

    Paradoksalnie podobna politykę Rosja uprawiała będzie wobec Ukrainy. Putin właśnie podpisał kolejne rozporządzenie ułatwiające mieszkańcom Donbasu łatwiejsze uzyskiwanie rosyjskich paszportów, a rosyjskie media piszą o tym, że Medwedczuk, czyli lider sił prorosyjskich, przekonał tzw. republiki ludowe, aby te nie dążyły do secesji. Bliski doradca Zełenskiego, Sergiej Szafir powiedział, że Kijów chce rozpocząć rozmowy z Moskwą. I te rozmowy po wyborach się rozpoczną. Świadczy o tym i niedawna rozmowa telefoniczna Putina i Zełenskiego, i to, że prezydent Rosji nie oponował, a niektórzy twierdzą, że nawet się zgodził na poszerzenie tzw. formatu mińskiego o Stany Zjednoczone i Wielką Brytanię oraz trwające rokowania techniczne przygotowujące wznowienie formatu. Na to nakładają się informacje na temat tego, że osiągnięto właśnie porozumienie w sprawie wymiany jeńców i aresztowanych, w tym, i ukraińskich marynarzy. Jeżeli rozmowy ruszą, a wiele na to wskazuje, że po niedzielnych wyborach, które wygra formacja Zełenskiego, tak się stanie to z pewnością nie będą one ani łatwe, ani krótkie. Ale z perspektywy Rosji liczy się to, że proces ruszy i sam fakt jego rozpoczęcia spowoduje, że społeczność międzynarodowa, a chodzi o sojuszników Ukrainy, będzie zainteresowana jego kontynuowaniem. A to już oznacza stabilizację.

    W gruncie rzeczy podobna sytuacje ma miejsce obecnie w sąsiedniej Mołdawii. Moskwie nie przeszkadza, że premier Sandu energicznie „czyści” właściwie wszystkie struktury państwowe. Nie przeszkadza również to, że poprosiła o wsparcie w ludziach w sąsiednim Bukareszcie. Nie budzi też emocji w Moskwie, to, że mołdawska premier chce aby przedstawiciele jej rządu swobodnie poruszali się po obszarze faktycznie „niepodległego” Naddniestrza, zresztą właśnie ruszają na Słowacji rozmowy w sprawie statusu i przyszłości tego quasi-państwa.

    Nawet w odległej Kirgizji Moskwa realizuje misję stabilizowania sytuacji wewnętrznej, która znacznie się zaostrzyła, kiedy urzędujący prezydent Żeenbekow postanowił wtrącić do więzienia swego poprzednika Atambajewa. Ten ostatni nie zamierzał się poddać i zabarykadował się w swojej wiosce otoczony przez zwolenników. I dość niespodziewanie, obecny prezydent Kirgizji lecąc do Szwajcarii rejsowym samolotem zahaczył o Moskwę, gdzie spotkał się z Putinem, bo miał 6 godzinne okienko. Czasu było zbyt mało aby rozmawiać o poważnych kwestiach i jak spekuluje rosyjska prasa najprawdopodobniej dialogowano o konflikcie w Kirgizji. Skąd taki wniosek? Przede wszystkim z tego powodu, że Atambajew niedługo potem zamiast przygotowywać się do obrony urządził huczny bal z tańcami.

    Rosyjska elita nie robi tego wszystkiego z tego powodu, że zmieniła swój światopogląd czy zapatrywania na rolę Rosji w świecie. Chce mieć po prostu wolną rękę i spokój dla przeprowadzenia z jej punktu widzenia znacznie ważniejszej operacji, jaką jest przygotowanie kolejnej fazy tandemokracji, ale zawsze z Putinem przy kierownicy.


Jestem byłym dziennikarzem (TVP - Puls Dnia, Życie, Radio Plus) i analitykiem. Z wykształcenia jestem historykiem. Obserwuję Rosję i świat bo wiele się dzieje, a Polacy niewiele o tym wiedzą. https://www.facebook.com/Wie%C5%9Bci-z-Rosji-1645189955785088/

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka