dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba
1452
BLOG

Amerykanie mogli podbić Mars już w 1965 roku?

dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba Badania i rozwój Obserwuj temat Obserwuj notkę 24
Załogowej misji na Marsa możemy się spodziewać nie wcześniej niż w 2030 roku. Ale szczegółowy plan takiej wyprawy narodził się w głowie niemieckiego naukowca Wernhera von Brauna już w 1948 roku. Co zakładał i z jakimi przeciwnościami spotkałby się w trakcie realizacji misji?

Na długo przed tym, nim udało się wysłać astronautów na Księżyc, von Braun opracował plany znacznie ambitniejszego przedsięwzięcia. Już w 1948 roku przebywający w Fort Bliss w Teksasie naukowiec napisał po niemiecku pracę „Das Marsprojekt”. Dzieło von Brauna zostało przetłumaczone i opublikowane w 1952 roku, a rozmach planowanego wówczas przedsięwzięcia był daleko większy od tego, co udało się osiągnąć w ramach programu Apollo.

Plan von Brauna zakładał wysłanie na Marsa 70-osobowej grupy, podzielonej na 10-osobowe zespoły. Każdy z zespołów miał podróżować jednym z siedmiu statków załogowych, wyposażonych w strefy mieszkalne o 20-metrowej średnicy. Uzupełnieniem załogowej armady miały być 3 bezzałogowe statki z zaopatrzeniem i trzema lądownikami.

Każdy z załogowych statków miał ważyć 3,7 tys. ton – mniej więcej tyle, ile wynosiła wyporność dwóch niszczycieli z czasów II wojny światowej. Wyniesienie takiego ładunku w Kosmos za pomocą pojedynczej rakiety było i nadal jest niemożliwe, dlatego statki kosmiczne miały być dostarczane na orbitę we fragmentach, gdzie na wysokości 1730 km byłyby montowane. Von Braun zakładał, że będzie to wymagało użycia 46 wahadłowców, z których każdy miał wykonać niemal tysiąc startów. Operacja trwałaby przynajmniej 8 miesięcy.

Po zbudowaniu i wyposażeniu wszystkich statków, wyprawa miała ruszyć w kierunku Marsa zgodnie z trajektorią Hohmanna. Gotowa flota odpaliłaby swoje silniki na 66 minut, rozpędzając się do prędkości pozwalającej na osiągniecie orbity Marsa w 260 dni. Pod koniec podróżny napęd zostałby uruchomiony ponownie - tym razem w celu wytracenia prędkości i zatrzymania się na orbicie Czerwonej Planety, czyli około 620 km nad jej powierzchnią. Wyprawa miała wejść na orbitę Marsa nad równikiem, gdzie jedna z załóg odłączyłaby się od reszty i w jednorazowym lądowniku wylądowała w rejonie jednego z biegunów. Manewr byłby możliwy tylko na pasie śniegu lub lodu, ponieważ jednostka byłaby wyposażona nie w koła, a płozy. Lądownik nie miał możliwości ponownego startu, więc gdyby cokolwiek zawiodło, załoga zostałaby uwięziona na Marsie. W zamian lądownik mógł transportować znacznie więcej wyposażenia, potrzebnego do długiej podróży i założenia bazy.

Pierwsza grupa astronautów miała następnie przebyć wraz z pojazdami i wyposażeniem dystans 6,5 tys. kilometrów i w ciągu 80 dni przygotować lądowisko i schronienie dla pozostałej części marsjańskiej załogi. Na powierzchnię Marsa miało trafić w sumie 50 osób. Zadaniem pozostałych 20 był nadzór nad orbitującymi statkami kosmicznymi i prowadzenie badań z orbity.

Po 400 dniach badań, astronauci mieli za pomocą dwóch lądowników dysponujących możliwością ponownego startu wrócić na statki kosmiczne i po 260-dniowym locie powrócić na Ziemię. Wyprawa miała trwać w sumie niemal 2,5 roku.

Choć von Braun zakładał, że od strony technicznej realizacja śmiałego planu będzie możliwa w 1965 roku, nigdy nie przystąpiono do realizacji tego projektu. Chodzi naturalnie o środki na jego sfinansowanie. Samo paliwo potrzebne do wyniesienia flotylli statków w przestrzeń i lotu opisuje astronomiczna liczba - ponad 5 000 000 ton. Nawet jeśli statki znalazłyby się w Kosmosie i wraz załogą doleciały na orbitę Marsa, to tamtejsze warunki okazałyby się zupełnie inne niż przewidywano. Wykluczałyby tym samym realizację poszczególnych etapów - szczególnie lądowań i działań na powierzchni planety. Braun brał to pod uwagę, ale nie był świadom skali problemu. Kolejnym wąskim gardłem przedsięwzięcia okazałoby się łączenie poszczególnych modułów statków na orbicie okołoziemskiej. Otóż w 1948 roku nie wiedziano o istnieniu obszaru intensywnego promieniowania otaczającego Ziemię, czyli Pasa Van Allena, które zostało odkryte dziesięć lat później. Dłuższe przebywanie w strefie jego oddziaływań uszkodziłoby podzespoły statków i napromieniowało załogi. Pomysłodawca pominął wprawdzie kwestię promieniowania kosmicznego, ale przewidział m.in. groźne dla zdrowia problemy, spowodowane długotrwałą nieważkością. Rozwiązaniem miało być połączenie kilku statków kosmicznych i wprawienie ich w ruch wirowy – za symulowanie grawitacji miała wówczas odpowiadać siła odśrodkowa.

Werner von Braun nie rozwiązał innego, istotnego problemu - nawigacji w Kosmosie. Według jego pomysłu, załoga statków kosmicznych miała nawigować na podstawie gwiazd, w razie konieczności ręcznie nanosząc poprawki kursu, na co przewidziano 10-procentową rezerwę paliwa.

Od tamtych czasów minęło już pond pół wieku. Choć dokonaliśmy ogromnego skoku w dziedzinie technologii i kosmicznej współpracy, to międzynarodowa, załogowa wyprawa na Marsa pozostaje dalekosiężnym planem. Mimo wielu ogłaszanych co pewien czas, śmiałych i bardzo optymistycznych w założeniach projektów, najprawdopodobniej nie zdołamy zrealizować go przed rokiem 2030.

za: gadzetomania.pl; geekweek.interia.pl

fot.: innspace.pl

Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie