dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba
140
BLOG

Mądrzejsi mówią „na Ukrainie”

dr Wincenty Kalemba dr Wincenty Kalemba Społeczeństwo Obserwuj notkę 4
Żywiołowe wsparcie dla Ukrainy oraz goszczenie uchodźców wywołują przeogromną wdzięczność Ukraińców, a Polska i Ukraina stają się sobie jeszcze bliższe. Przymierze i współpraca będą jednak zagrożone, jeśli szacunek dla naszych kultur i racjonalność działań ustąpią miejsca płytkiemu myśleniu opartemu na fałszywych przesłankach. Przykładem takiego zagrożenia jest rugowanie z polszczyzny zwrotu „na Ukrainie”.

Stosowanie go ma rzekomo implikować nieuznawanie podmiotowości politycznej Ukrainy. Polskojęzyczni komentatorzy twierdzą, że stosowanie przyimka „na” wiąże się z pewną podległością i używane jest w kontekście miejsc czy krain niesamodzielnych pod względem administracyjno-politycznym. Ciekawe, co jeszcze wpadnie im do tych pustych łbów? Idąc tym tropem interesujące dlaczego mając na myśli strefę Gazy, mówią „w Gazie” a nie „na Gazie”?

Może jednak mówić ”w Ukrainie”, jak chce tego Rada Języka Polskiego? Nie wiem, na czym to polega, ale tacy np. styliści należą do najgorzej ubranych ludzi świata. Dlatego nieszczególnie dziwi, że oświadczenie Rady Języka Polskiego jest bełkotliwe. Jeśli ktoś ma jasny przekaz, jasno wyraża myśli, tymczasem przekaz Rady jest nad wyraz niejasny. Otóż sprowadza się on do stwierdzenia, że skoro Ukraińcy życzą sobie, aby mówić „w Ukrainie” i „do Ukrainy”, to tak mówić powinniśmy. Problem w tym, że niektórzy Ukraińcy, co znajdziemy w kolejnym akapicie stanowiska Rady Języka Polskiego, mówią „na Ukrainie”. Tak jak większość Polaków. Czyli co? W obecności jednych mówimy „w Ukrainie”, a w obecności innych „na Ukrainie”? I bądź tu mądry, zrozum filologa! Ktoś przytomnie zwrócił uwagę na różnicę w stwierdzeniu, czy lepiej być „na d...” czy „w d...”

Co ciekawe, ta sama Rada Języka Polskiego jeszcze 2022 roku nie zalecała stosowania określeń „w Ukrainie” i „do Ukrainy”. Z gramatycznego punktu widzenia nie ma przeszkód, aby mówić „w Ukrainie”. Tylko po co to czynić? Nie ma w polszczyźnie reguły mówiącej, że przyimek „w” stosuje się wobec państw, a „na” – wobec prowincji. Mówimy „w Wielkopolsce”, „w Siedmiogrodzie”, „w Tyrolu”, a jednocześnie „na Łużycach”, „na Morawach” oraz „na Łotwie”, „na Litwie”, „na Białorusi”, „na Ukrainie”, „na Słowacji” i „na Węgrzech”. Już samo wyliczenie tych państw obala inny argument, że przyimek „na” podkreśla obecną lub dawną przynależność do państwa polskiego jakiegoś obszaru. Ani Węgry nie były częścią Polski, ani mówienie „w Tyrolu” nie oznacza postulowania niepodległości tego regionu. Tęgim głowom z Rady Języka Polskiego chciałbym przypomnieć, że sformułowanie „na Ukrainie” stosowano też w czasach, kiedy polskiej państwowości nie było w ogóle. Jak mi się wydaje doświadczają oni czegoś, co anglosasi określają jako cognitive bias (błąd poznawczy). Cognitive bias doświadcza coraz więcej humanistów akademicko-uniwersyteckich w Polsce - zwłaszcza ci o poglądach endemicznie lewackich i polonofobicznych. Zwracam też uwagę, że określenie „w Ukrainie” można uznać we współczesnej polszczyźnie za rusycyzm. Rosjanie pojechali „в Украину” i są „в Украине”. Trudno też uwierzyć, że ktoś zupełnie serio uważa zwroty „na Łotwie” czy „na Węgrzech” za oznakę polskich pretensji terytorialnych do tych krajów czy sposób demonstrowania urojonej wyższości cywilizacyjnej. Ale cóż… Logiki w rekomendacjach szacownej Rady nie ma co szukać. Przecież całkiem niedawno jej członkowie uznali, że słowa Murzyn nie należy używać jako obraźliwego, ale nie potrafili wskazać, jak je zastąpić.

Ze stosowaniem „w Ukrainie” zetknąłem się pierwszy raz dopiero teraz, gdy w obliczu kryzysu media zaczęły o tym mówić z dużym natężeniem. I co ciekawe, raczej robią to media jednak polskojęzyczne - TVN24 czy Onet. W tym pierwszym nawet pani prezenterka, powiedziawszy wpierw „na Ukrainie” po chwili poprawiła się, mówiąc „w Ukrainie”. Mierzi mnie to niezmiernie, bo znów próbuje się dorabiać ideologię do języka. Typowi polskojęzyczni, jak zawsze muszą kaleczyć własny język i najlepiej jeszcze przepraszać, że w ogóle się nim posługują. Tak to już jest, jak politykowanie przesłania rozum. Oczywiście jeżeli ten rozum jest... Jak widać utraciło go wielu! Z miłości do jednych i nienawiści do drugich zmienia się nawet gramatykę. To już może niech ukrainizatorzy – zapaleńcy razem z „Ukraińską Radą Poprawiania Polakom Języka Ojczystego” rozwieją nam kolejną wątpliwość, tj. czy dzieci na Wołyniu nabijano „w” sztachety czy „na” sztachety? Formy „w Ukrainie” do niedawna używały środowiska lewicy uznające, iż priorytetowym kryterium rozstrzygania sporu nie jest prawda, lecz wrażliwość jego uczestników. Zwolennicy konstrukcji „w Ukrainie” chcą uwzględniać wrażliwość ukraińską. Nie przedstawiają jednak dowodów na istnienie konsensusu wśród Ukraińców co do sensu proponowania Polakom reform ich własnego języka. Czy jednak czyjaś wrażliwość oparta o błędne wyobrażenia co do meritum sprawy może być argumentem, aby zmieniać reguły dobra wspólnego, jakim jest język? Toż ideologizując go, utrudniamy pełnienie przez niego podstawowej roli – neutralnego środka komunikacji, łączącego naród.

Generalizowanie, że wolimy dziś mówić: „w Ukrainie” nie jest uzasadnione. Nie spotykam się z takim określeniem. Na podstawie własnego doświadczenia, rozmów w moim kręgu, mogę powiedzieć coś zupełnie odwrotnego: wolimy mówić „na Ukrainie”. Warto w tym miejscu wskazać na normę zawartą w „Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny” z 2004 roku. Stosujmy się do niej, niezależnie od chwilowych emocji.

za: rp.pl

Jestem energiczny, ekstrawertyczny, ufny swoim możliwościom, zawsze dążący do osiągnięcia konkretnego celu.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo