Wódz – a za wodzem pic
czyli koronacja w Archikatedrze
Pamiętajcie wszyscy Polacy: nie można krytykować wodza, bo uderza się w fundament partii, nie można krytykować partii, bo obraża się wodza. Ale określenie „cham” nie jest obraźliwe.
Mimo 378 protestów wyborczych koronacja jednak się odbyła. Sąd Najwyższy stwierdził, że choć w 16 przypadkach zarzuty o naruszenie procedury wyborczej były zasadne, jednak nie miały wpływu na wynik wyborów. Szóstego sierpnia w Archikatedrze Warszawskiej św. Jana na Starym Mieście, hrabia herbu WSI został zaprzysiężony na polskiego Cara i odebrał insygnia władzy absolutnej, wcześniej nakazując usunięcie krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego. Automatycznie stał się kawalerem Orderu Odrodzenia Polski i Orderu Orła Białego. Później powrócił do Budy Ruskiej na dalsze wakacje.
Kiedyś to byli prawdziwi wodzowie! Łza się w oku kręci. Na przykład taki Lenin; zmarł w 1924 roku, a jego kult rozwijali propagandyści przez następne pół wieku, a nawet i dłużej. Wiadomo, idea Lenina – wiecznie żywa. Podobnie było z kultem towarzysza Józefa Wissarionowicza, któremu wyprawiano owacje na stojąco, dano Stalingrad, stawiano pomniki i obnoszono na sztandarach, pisano wiersze na jego cześć, a dzieci śpiewały piosenki: „Przeszła zima będzie lato dziękujemy Stalinowi za to”. Również w Polsce sławiono wyjątkowość i nieomylność wodza i składano mu hołd w wierszach przeróżnych funkcjonariuszy poezji, jak: T.Hołuj:
„(…) niech żyje nam towarzysz Stalin
i pierwszy czołg Czerwonej Armii”.
Zastąpić dzisiaj czołg tupolewem i wiersz jak znalazł.
Po śmierci Stalina pogrążone w żałobie masy, ustami naszej noblistki oddawały ból i rozpacz po stracie wodza:
„(…) drżenia ręki mej piszącej nie przekaże
nie wykrzywi go ból, łza nie zmaże”.
Tragiczna śmierć Prezydenta Lecha Kaczyńskiego nie wyzwoliła już w niej takich pokładów empatii.
Mieliśmy też wodzów swoich, rodzimych. Pojawiali się wraz z kryzysem gospodarczym, politycznym i społecznym, by nieść wiarę w jedność narodu i krzewić wizje nowego, lepszego i sprawiedliwego świata, która napawała ich dumą, szczęściem i nadzieją na lepszą przyszłość. „To dla waszego dobra pijemy mleko i zjadamy jabłka” – mówili, jednocześnie ogłaszając uszczuplanie racji żywnościowych, zwanych regulacją, a strajki upodlonych robotników nazywali przerwami w pracy. Większość nie wierzyło w tę Orwellowska wizję, plując na portrety Bieruta, przestrzegając przed jedzeniem ciastek z Kremlem, Gomułki, Cyrankiewicza, Spychalskiego, Gierka, które wisiały wszędzie: we wszystkich urzędach, budynkach publicznych, biurach, zakładach pracy i w klasach szkolnych. Wódz był wszędzie. Chętnie fotografował się z dziećmi, otaczał opieką przewodnią siłę narodu, czyli klasą pracującą, rozdawał ordery i przecinał wstęgi.
Nasz nowy wódz Bronisław Komorowski, wykreowany na Ojca Narodu, zwanego zieloną wyspą, chce też uszczęśliwić Polaków swym wizerunkiem. Państwo nie działa, armii nie ma, dług rośnie, wiec niezbędny jest mąż opatrznościowy, do którego możemy się tylko modlić. A dostało się Sikorskiemu, że chce wskrzesić martwy od 40. lat kult jednostki! A tu sama jednostka domaga się własnego kultu. To kancelaria prezydenta wysłała pismo do MSZ z „poleceniem wywieszenia oficjalnego wizerunku głowy państwa wraz z załącznikiem określającym zasady ekspozycji”.
Mamy prezydenta jak malowanie. Słusznej postawy, choć chorowity, z sarmackim wąsem, manierami i własnym kaszalotem. To chyba już prawidłowość. Gierek, choć zmiotła go historia, też miał kaszalota i Loskę, Komorowski – kaszalota i laskę – marszałkowską. Co będzie robił w Pałacu, gdy, jak wyrzut sumienia, zniknie już krzyż? Totalna nuda. Wetować nie będzie, bo rządzi jedynie słuszna partia i jego partia, więc będzie pisał ustawy wyjścia z NATO, prośby do Rosji o włączenie do FNP, zarządzi ustawą reaktywację TPPR-u i Festiwalu Piosenki KGB-owskiej oraz bez słowa będzie podpisywał budżet, bo nie odróżnia przecież deficytu budżetowego od długu publicznego.
My Polacy jesteśmy za inicjatywą wieszania portretów naszego wodza. Niech zawisną wszędzie; w każdej ambasadzie od Serbii po Ugandę, obok gaśnicy i instrukcji PPoż., w urzędach, szkołach, sklepach myśliwskich i obowiązkowo we wszystkich leśniczówkach, lotniskach i dworcach, na budkach z piwem i słupach ogłoszeniowych. Trzeba popularyzować hasło: Komorowski w każdym domu! Nad każdym łóżkiem, w każdej sypialni, w każdej lodówce, na znaczkach serii nielimitowanej i banknotach o wysokich nominałach. Niech wszyscy widzą, jakiego mamy prezydenta! Istnieją wprawdzie dyskusje, jaką konwencję portretową wybrać: czy styl bawarsko-tyrolski, czy szlachecko-sarmacki, ale pewnie naczelny dizajner PO, Palikot, wybierze słusznie. Byle bez zbędnych rekwizytów. „Stare wraca” – jak mówili komuniści. A J.Hašek dodaje: „Żeby tylko muchy portretów jaśniepana jego prezydenckiej mości, miłościwie nam panującego Bronisława nie upstrzyły…”
Wódz, a za wodzem nic.
Wódz
Witali, wołali, wołali ,witali
Kwiaty, krawaty, pompa i puc.
Lakierki, szpalerki, miliony ton stali,
Wrzaski, oklaski, Pan Prezes Pan Wódz.
Tu telewizja a tam radary!
Mieszkanie, ubranie, technika i cud,
Bankiety, zalety, brygady, sztandary,
Wrzaski, oklaski, Pan Prezes Pan Wódz.
Kwiaty dla niego, przemowy dla czerni,
Wódz a za Wodzem wierni.
Radio, on wielki przemysł i socha,
Socha w muzeum, on i dzieci,
Wiadomo, on tę dzieciarnię tak kocha,
On pośród chłopów w codziennej gazecie.
On, między swymi w górniczej siermiędze,
Oni - w strumieniu lejącej się łaski.
Sny o potędze, sny o potędze,
Kamera, oklaski, oklaski , oklaski.
Oklaski dla niego, uśmiechy dla czerni
Wódz a za wodzem wierni.
On - właśnie on, wyśpiewane z pietyzmem,
On - druga Polska i polska sprawa.
On - znaczy naród, jego- ojczyznę,
On - to Police, Łańsk i Warszawa.
Ojczyzna, ojczyźnie, ojczyzną, ojczyznę,
Reklama i patos, patriotyzm i biznes.
Krawaty i kwiaty, niech nastrój nie pryska.
Chleba i igrzysk! Igrzyska, igrzyska.
Chleba dla niego, igrzyska dla czerni,
Wódz a za Wodzem wierni.
Co jeszcze, co jeszcze, co jeszcze? Zza węgła
Śmierdząca kaszanka nie jego dosięgła,
Podchody i kłótnie, i broń bratobójcza,
Prezencik od Wodza, od Wujcia, od Wujcia!
Kto winien? On milczy. Kto winien? Nie on!
On wzrusza się nagle w tym ciepłym lokalu!
On biedny, on chory, on biedny, on chory,
On biedny, on chory, on leży w szpitalu.
On wzrusza ramieniem, jak gdyby nic,
Wódz a za Wodzem pic!
|
|
(Trzeci Oddech Kaczuchy)
|
Tekst opublikowano w Nr. 31 Warszawskiej Gazety
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka