Jeśli wydaje ci się, że wszystko idzie dobrze, to znaczy, że nie masz pojęcia, co się naprawdę dzieje.
Albo polityczni ślepcy, genetyczni optymiści, zwykli idioci, albo wytrawni manipulatorzy. Innych możliwości nie ma.
Ludzie, którzy każdą klęskę potrafią przekuć w sukces. Jak ta kobieta z dowcipu, która „miała szczęście”, bo mając męża i kochanka, jeszcze została zgwałcona.
Widać, część Polaków lubi być moralnie gwałcona, oszukiwana, zastraszana, werbalnie napadana i lżona przez rząd, bo Platforma ma już 48% poparcia i to nie jest jej ostatnie słowo. Gwałciciel rości sobie prawa do swej ofiary. Dali się zgwałcić ministrowie, IPN, PKO BP „niezależny” prokurator, nawet sześciolatki i wydawać by się mogło, że i Temida. Ale nie. Sędzia Maciej Jabłoński już nie zbada zdrowia psychicznego prezesa i sam pewnie pójdzie się leczyć. Reszta gwałconego, także ekonomicznie, narodu, wierzy, że to oznaka miłości i deklaruje pełne poparcie dla tego procederu wzrostu, oznaczonego strzałkami, a więc 1 - wzrostu podatków, 2 - bezrobocia, 3 - podsłuchów, 4 - cen, 5 - deficytu budżetowego. Rośnie też ostania, 6 - samozadowolenie spasionego rządu, karierę po katastrofie smoleńskiej robi hasło: ”Daliśmy radę” i logo polskiej prezydencji, które zawisło nie tylko w Brukseli. Szkoda, że bez legendy. Półroczne show, które nie jest zasługą rządu, odgrywane dla dobra Polski i Europy.
Już prekursor Orwell pisał, że to dla naszego dobra władza wypija mleko i kradnie jabłka, co ochoczo wcielali w życie komuniści. I mieli sukcesy. Bo przecież kartki na mięso to planowa polityka antycholesterolowa, która tylko na zdrowie społeczeństwu wyszła, a stan wojenny ochronił jej zdrowy trzon nie tak przed „warchołami” spod znaku NSZZ, ale przed wejściem niesłusznie demonizowanych „przyjaciół”, którzy przecież braćmi byli, co nawet stało w konstytucji, więc czego tu się bać? Przywódca ocalonego narodu, generał Jaruzelski już nie będzie sądzony, bo to i wiek nie ten, i zdrowie nie pozwala na grzanie ław i tak już rozgrzanych sądów, które muszą zająć się opozycją, a nie tracić czas na „człowieka honoru”, który, prócz zaproszenia do RBN, powinien dostać medal za perfekcyjne ukrywanie się tyle lat, czego nie zdołali wymyśleć jego przyjaciele: Husajn, Miloszewicz, Mladicz czy inny Kaddafi. Mieli mniej szczęścia, bo nie żyli w Polsce potransformacyjnej, która gruby sznur zastąpiła grubą kreską a wszystkie narodowe dobra przekazała protokołem zdawczo-odbiorczym przyjaciołom-towarzyszom, gdy ich matuszka partia dokończyła swego żywota. Wtedy też NSZZ „Solidarność” zanotował niebywały boom na nowych, przefarbowanych członków.
To oni dzisiaj, ustawieni na kilka pokoleń przez swych wpływowych, esbeckich tatusiów lub oficerów prowadzących, zwanych protektorami, rozlokowani w spółkach, fundacjach i mediach, reprezentują ten najwyższy poziom optymizmu „królów czerwonego świata” – elit III RP, dla których w budowniczym trudzie pną się do góry strzeżone osiedla, a pralnie i lodziarnie ekspresowe, po dwóch latach zastoju, ruszyły znów pełną parą. To wieczni optymiści, którzy uwierzyli w metaforę w połowie pełnej szklanki, którą już dawno obśmiali logicy wespół z matematykami, choć banki w telewizyjnych reklamach próbują jeszcze nam udowodnić, że 5 procent to więcej niż 6. To młode pokolenie ekonomistów, które nie zdawało matury z matematyki i pewnie, dla dobra narodu, który musi liczyć, ale tylko na władzę, minister Hall wkrótce to przywróci.
Dla reszty społeczeństwa – hipermarkety i mieszkania w kontenerach. Gdzie to pasmo sukcesów, udanej prywatyzacji, urynkowienia procesów gospodarczych, państwa prawa i demokracji? Gdzie podziała się afera hazardowa, stoczniowa, giełdowa, afera Ministerstwa Finansów w wideoloteriami, gdzie przekręty fundacji szanownych małżonek i spółdzielni kuzynów i szwagrów, które zasilają szwajcarskie konta? Co się stało z prawdziwą kulturą, którą dziś tworzą dawni funkcjonariusze PZPR i rasiści, promujący dziwoląga Szpaka, co to ni pies, ni wydra? Gdzie poziom polskiej oświaty, która produkuje z wielkim trudem wyborców Platformy Obywatelskiej, trzydziestoprocentowych maturzystów, z których co czwarty i tak nie daje rady?
Jak zamienić porażkę w sukces, gdy raport NIK o stanie państwa za 2010 rok jest wielce niepokojący, wskazuje na brak nadzoru w wielu dziedzinach, na fatalną opiekę zdrowotną i podobne drogi. Jedyna rada to zgwałcić niezależny NIK albo przynajmniej zmienić szefa, na wzór GUS-u, albo jak Radek Sikorskie pisać do wszystkich europejskich gazet, bo polskie już mu nie wierzą, że Polska jest przykładem sukcesu dla Unii. Od 1 lipca show must go on, bal na eurotitaniku rozpoczęty, choć wody może być po uszy. Nawet raport Millera przecieka. Gang Rompujka, masona z grupy Bilderberga - cichego zabójcy państw narodowych o charyzmie ofiary losu, jak określił go Nigel Farage – pofatygował się do Polski na uroczyste otwarcie prezydencji, oddelegowany przez Arcykapłana Globalizacji Sorosa. Pełna gala z priorytetami na poziomie ogólności tez dawnego plenum KC. O radości, iskro bogów i premiera z Kaszub!
Bogowie, przekupieni przez PiS, nie zesłali pogody i strugi deszczu zakłóciły radosną atmosferę lipcowego święta a krótka przemowa prezydenta Komorowskiego, bo tylko „kiełbasy powinny być długie” była upomnieniem, że ma być spokój, bo chodzi o polską rację stanu. NSZZ Solidarność, nie posłuchała głowy narodu. Polityka Wasza, bieda nasza.
Pozamykać wszystkich związkowców to sprawa nierealna, ale można zgwałcić prawdę i media, które ją głoszą, według instruktażu Edmunda Klicha, który nie wierzy w fakty Białej Księgi, ale w manipulacje A.Morozowa z MAK jak najbardziej. Tym różni się od Prokuratury Wojskowej, która zaniepokojona konkurencją, która wie więcej niż ona, chce zbadać pochodzenie dokumentów. A może lepiej spalić, utajnić albo zamknąć w szafie generała Parulskiego? A dla szefa zespołu parlamentarnego obstalować biały kaftan? Pora też zabrać się za media, które krytykują rząd za jego pieniądze. Dosyć z prawicowym warcholstwem, opozycja ma być konstruktywna, być przeciw a nawet za. Jupiter NFI sypnęło groszem na procent, resztę dała WSI i Rzepa zmieniła właściciela. A niektórzy redaktorzy jak dzieci, albo rząd Tuska. Tłumaczą po swojemu, że lepiej być pod butem rodzimym, choć śmierdzącym WSI-owymi onucami, niż Anglików. To jest dopiero optymizm!
Tekst opublikowano w nr. 27/2011 Warszawskiej Gazety
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka