QCHNIA POLITYCZNA
Jako tako a nawet tak sobie
Europa centralna, zachodnia, południowa i północno-wschodnia utrzymuje się w strefie burz i opadów. Burzą się oszukane unijnym rajem społeczeństwa, gromowładni biorą sprawę w swoje ręce miotając pioruny w kierunku Brukseli via własny rząd, a unijne mózgi grzeją się, by uratować strefę euro, a tym samym swoje banki. Wyładowania potencjału intelektualnego naszej prezydencji dają się słyszeć w kraju nad Wisłą, odbijają się bączkiem o mur lenistwa i spapranego stadionu, i nikną rozmyte przez deszcz na trudnych i żmudnych polskich drogach, co to Chińczycy je olali proponując w zamian milion podkoszulek z logo Euro2012. Pogoda nie dla biedaków. Jako tako a nawet tak sobie. Nawet na skarpetki nie starczy. Mówią nawet, że już w Biedronce drogo. W gaz też nie ma co iść, bo Pawlak załatwił nas na 30 lat, benzyna dobija do sześciu, a zresztą za każdym rogiem czai się radar, jak to mówił poeta: Na tajniaka tajniak mruga. Zamiast rozmów kontrolowanych – nagrywane. Dla naszego dobra. A dla dobra rządu - zaszyfrowany system łączności za 18 mln złotych, by Rycho z Mirem mogli bezkarnie kręcić lody, a Arabski spokojnie dzwonić do Zalewskiego. Pogoda dla bogaczy.
A reszta Polski pozostaje w układzie frontów atmosferycznych zmiennych, jak ceny czy stopy procentowe, choć wybór jest mały: albo pod Pałacem, albo na komendzie, albo dmuchamy metrowe balony, albo cieszymy się wolnością. Mossad ląduje z opóźnieniem, a rzecznik LOT SA, wcześniej rzecznik ZUS, jak zwykle gra główną rolę w czeskim filmie, a raczej w czechosłowackim, gdy Glenn Beck nie prowadził jeszcze bloga.
Myślę sobie w ten burzowy dzień, że internauci są wielką siłą, która obaliła Mubaraka i wywołała wyładowania na Bliskim Wschodzie. Europejski huragan nadchodzi od południa i na nic zdadzą się wszyscy rzecznicy łubu-dubu premiera i inne służby łącznie z Centrum Zarządzania Kryzysowego, które dobrze działało tylko w peerelowskim stanie wojennym. Teraz wszystko jest w kryzysie. Pioruna tylko czekać. Permanentny niż, wzrost zachmurzeń, mgły i porywiste wiatry trzęsą portkami pętaków, ale pozornie mogą być zbawienne dla rządu. Trzeba tylko postraszyć internautów, którzy sypiąc piaskiem w machinę platformerskiej propagandy odsłaniają polityczne bagno, zwane zieloną wyspą. Rząd klęsk i kataklizmów, swoista spółdzielnia interesów, zwana spółką bez odpowiedzialności, boi się huraganów, trąb powietrznych i piorunów, jak kary boskiej za grzechy. Lęk przed politycznymi konsekwencjami wzmaga niekorzystny biomet, słaba rozpoznawalność faktów raportu komisji sejmowej przez Edmunda Klicha, który chce do senatu, bo dysponuje telefonem Anodiny i Morozowa, spowolnione kojarzenie, problemy z ciśnieniem i ból głowy premiera i rządowych ministrów.
A nikt nie lubi, gdy go boli, nawet proszki Goździkowej przegrywają z immunitetem. Dlatego Miller zwleka z publikacją raportu, który w założeniu ma boleć. Dlaczego zwleka, zrzucając winę na tłumaczy? Bo nie ma jeszcze ostatecznej wersji raportu, jest niepodpisany projekt, który musi zatwierdzić Putin, dlatego tłumaczony jest na język rosyjski, a Tusk dostał tylko do wiadomości. Kiedy Putin przeczyta – nie wiadomo. Śni o Kwadrydze, odpędzając duchy Litwinienki i Politkowskiej. A może i załogi tupolewa. Sam Miedwiediew powiedział, że nie dopuszcza możliwości, by w sprawie katastrofy śledczy polscy i rosyjscy doszli do różnych ustaleń. Jednomyślność umocniona festiwalem w Zielonej Górze przez rządząca tam SLD. Polityka to transakcja wiązana. Będzie dobry raport, wezmą nasze pomidory. Panie ministrze Sawicki, nie Pan tu decyduje. Truskawki miały być po 2 złote, są po 2 euro, premier odpowiada na list Jarosława Kaczyńskiego jak peerelowski aparatczyk w kultowym filmie Alternatywy, który mówił, że jeśli trudności przedstawimy jako przemyślane działania, to Polacy uwierzą.
Nie uwierzą. Także w raport komisji Millera i cały ten niepojęty, irracjonalny zgiełk wokół publikacji, która nie ma żadnej wagi ani mocy prawnej i może wymieniać odpowiedzialnych, którzy i tak są już na listach wyborczych. Bo jaką moc ma ich narracja? Taką, jak nekrolog napisany przez potencjalnego nieboszczyka, który opisał same zasługi, a pominął, jakim był kłamcą i draniem. I tak jak raport MAK, który jest nieważny, bo państwowa komisja pod przewodnictwem Putina nie złożyła pod nim podpisów, tylko zleceniobiorca Anodina, tak cała komisja Millera, powołana z naruszeniem konstytucji, jest nieważna. Student I roku prawa wie, że rozporządzenie nie może zmieniać przepisów ustawy. I może to skutkować wizytą przed Trybunałem Stanu.
Więc do czego się tu spieszyć? Pioruny i tak nie oszczędzają rządu Tuska, huragany łamią słabe drzewa bez korzeni i zmiatają z powierzchni ziemi wszystko, co tymczasowe i sztuczne. Komisja Europejska grzmi, że Polska łamie prawo unijne, światowi i polscy ekonomiści miotają gromy za OFE, brak reform i dług publiczny. I kogo ma winić przystojny, inteligentny i leniwy premier, że nie posiadł jeszcze umiejętności modyfikacji pogody, choć bierze przykład od braci ze wschodu? I tam dobre czasy, gdy generał Moroz dowodząc Agencją Modyfikacji Pogody, rozganiał chmury na Placu Czerwonym, dawno się skończyły. Teraz wiedzie mu się o wiele gorzej. 12 czerwca 2008 roku, w trakcie obchodów święta niepodległości, czyli „Dnia Rosji”, w trakcie rozganiania chmur w Moskwie przez specjalistyczne służby, na dom pewnego Rosjanina spadł worek cementu, używany do wywoływania sztucznych opadów deszczu. Błąd technologiczny, jak mówią. To przestroga. Worek cementu nadal wisi w powietrzu.
Póki jednak wyborcza machina się kręci, najpierw trzeba opłacić sondażownie, bo bez ich prognoz wyniki wyborów nie byłyby wiarygodne. Schetyna powiedział, że wszyscy fałszują wyniki wyborów, tylko oni wpadli. Trwają więc zaawansowane poszukiwania innych dowodów fałszerstw w Warszawie. Później trzeba odpowiednio zmotywować liczących głosy. Prezydent Komorowski sypnął orderami komisarzom od wyborów na czele z Ferdynandem Rymarzem, który w katalogu INP zarejestrowany jest jako Informator, TW i Kontakt Operacyjny, życząc wszystkim 90 odznaczonym „dobrej pracy w czasie zbliżających się wyborów parlamentarnych”. Hasło „pomożecie” nie zostało bez odpowiedzi. Państwowa Komisja Wyborcza orzekła, że kampania informacyjna, a więc spoty PiS, przed ogłoszeniem terminu wyborów są niezgodne z prawem, bo wykorzystują wizerunek polityka i logo partii. Czy posłanka Pomaska zrezygnuje teraz z darmowych porad prawnych a prezes Kaczyński nie będzie mógł otworzyć już żadnych drzwi do końca wyborów? Czy „gospodarskie” wizyty premiera i ministrów PSL są wolne od agitacji wyborczych? O tym PKW milczy.
Przypomniała mi się sprawa, gdy redaktor Piotr Lisiecki oskarżony został o wprowadzanie w błąd policjanta, gdy przez niego wylegitymowany podał, że nazywa się Lenin. Sąd orzekł wtedy, że zarówno Lenin, jak i redaktor to znane postaci dla policji, więc nie ma mowy o wprowadzaniu w błąd. Lisiecki został uniewinniony. Jarosław Kaczyński nie będzie miał tak dobrze, bo nawet jak milczy, to podgrzewa atmosferę nienawiści, jak informuje, to wprowadza w błąd.
Prognozy dla kraju na przedwyborcze miesiące są niekorzystne. Nasza polska burza, pozbawiona symetrii, niebezpieczna, która już raz doprowadziła do katastrofy, ma już swych winnych. To 150 osób: piloci, wojsko i kancelaria prezydenta. Minister Miller nie podaje nazwisk. Domyślcie się wyborcy, kto naprawdę nazywa się Lenin.
Tekst opublikowany w nr. 29/2011 Warszawskiej Gazety
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka