QCHNIA POLITYCZNA

BABA Z WĄSAMI I UNRELIABLE NARRATOR *
Córka mojej koleżanki przyszła kiedyś do mnie, bym pomogła jej w wypracowaniu, które zadała im polonistka. Nie pamiętam już, jakiej lektury dotyczyła praca, ale pamiętam jego temat, który brzmiał: Napisz własne zakończenie utworu. I tu pojawiły się moje wątpliwości, czy swobodna i niczym nieskrępowana, prócz językowej poprawności, własna, wymyślona narracja, nie pozostaje w sprzeczności nie tylko z zamysłem autora, który przecież przekazał nam dzieło ostateczne i skończone, o zamkniętej strukturze, z określoną koncepcją narracji, porządkiem wewnętrznym opartym nie tylko na literackim, kulturowym, ale i życiowym doświadczeniu. Czy nasze działania, będące wprawką literacką lub tylko stylistyczną, oparte na fantazji niezgodnej z prawdopodobieństwem życiowym a nawet na kłamstwie, nie zaszkodzą samemu dziełu. Czy nie zburzą realizowanego obrazu świata, nie zatrą przesłania czy głównej myśli; zadowalając wymagania nauczycielki, wezmą na siebie odpowiedzialność za stworzoną narrację? Tylko literacką, więc zdawałoby się niegroźną? Bo co zrobi polonistka, gdy uczeń, biorąc przykład z manipulacji dorosłych, zmieni zakończenie Mickiewiczowskich „Dziadów” cz.III i napisze, że młodzież wybrała się kibitkami na Syberię na prywatną wycieczkę turystyczną? A z „Nocy listopadowej” frazę Wyspiańskiego „Umierać musi, co ma żyć”, zastąpi popularną „Jest krzyż, jest zabawa”? Może się też zdarzyć, że wersja uczniowska, czytana na lekcji, będzie bardziej nowoczesna, radosna i optymistyczna, bo „my, Polacy, lubim sielanki”, więc zapadnie głębiej w pamięć niż tragiczne losy Antygony, Hamleta czy Kordiana. I wtedy padną pytania: Czy bycie królem kłóci się z byciem człowiekiem? Czy świadomość Hamleta, że żyje w świecie zbrodni i zła, była przyczyną jego tragizmu? I co stałoby się z Kordianem, gdyby odważył się zabić cara?
Dylemat uczennicy i refleksje zawężone do natury literackiej narracji, wszystkie pytania hipotetyczne i konsekwencje ich odpowiedzi, rodzą podobieństwo do realnego życia współczesnej narracji politycznej, podobnie tworzonej bez umiejętności, chociaż w konkretnym celu, lecz bez konsekwencji jej głoszenia. Bo przecież wszystko, co nas otacza, jest narracją, wszystko, co jest zanurzone czasie, ma swój początek i koniec. Komiczny, żałosny, dramatyczny, tragiczny. Jak wynika jednak z badań, tylko uczniowie w Polsce czytają książki, reszta przeszła na pismo obrazkowe i nawet raport Millera musi im być opowiedziany, więc włączenie żółtego znaku ostrzegawczego: UWAGA MANIPULACJA powinno być zabiegiem celowym. Ale stosowanym rzadko lub prawie wcale przez media, których zakodowana prawda przegrywa z ich własną, jedynie prawdziwą i słuszną narracją. O absurdach jej tworzenia wymyślono nawet dowcipy.
Przychodzi Jarosław Kaczyński na spotkanie z dziennikarzami i mówi: - Ale dzisiaj zimno! Następnego dnia w mediach : "Kaczyński straszy Putinem mówiąc, że Rosja odetnie nas zimą od dostaw gazu." Natychmiastowy komentarz byłych MSZ: przepraszamy Rosję za tę bezmyślną wypowiedź polskiego polityka, naród Polski chce poprawy naszych stosunków z Rosją i z całą stanowczością odcinamy się od słów wypowiedzianych przez Kaczyńskiego.
I przypomniało mi się to wszystko w trakcie ciszy wyborczej, którą wspaniale obeszli internauci, przekierowując rozmowę z polityki na tematy handlowo-kulinarne. Np. po ile „stoi” papryka, marchewka, jabłka, pory czy świńskie łby. I już w niedziele okazało się, że cena papryki z godziny na godzinę spada, a świńskie łby nagle podrożały. Że współczesna narracja nie jest tworzona przez szefów partii, jej spin doktorów czy nawet Tymochowicza, któremu przypisuje się wykreowanie Leppera, teraz Palikota, którego, gdy się zużyje, może czekać podobny los. Ta opowieść, której zakończenie jest przewidywalne a nawet wiadome, jest pisana gdzieś indziej, ale zawsze w tym samym miejscu, na co wskazują te same metody, ten sam język, ta sama skuteczność. I ci sami autorzy, którzy kiedyś schowani w cień, teraz odważnie występują jako ojcowie-założyciele, którzy zorientowali się, że choć niewiele im odebrano, niewiele także dostali. Trzeba więc powołać do życia nowe dziecko, które wielokrotnie sprawdziło się w dyskredytowaniu prezydenta, gen. Błasika, pilotów. Należy się nagroda, jak Lepperowi kara. „Palikot” ma zupełnie inną metkę. I nie jest nią sztuczny penis ani świński ryj.
Bo nikt nie uwierzy, że te rekwizyty, plus baba z wąsami, sieroty po JKM, aborcjonistki i feministki parytetowe są w stanie wykosić większość opozycji, zagrozić koalicyjnym „zielonym” i bez pomocy trzecioosobowego narratora stać się trzecią siłą w parlamencie. Ta narracja, poparta nawet przez Ruch Wolnych Konopi i marzeniami homosiów, by wspólnie wychowywać adoptowane dziecko, jest wersją dla idiotów, skrojoną na miarę ich intelektu. Puzzle układają się same, ale wymagają minimum inteligencji. Żeby zająć czyjeś miejsce, musi ono być puste, więc Palikot wiele zawdzięcza Lepperowi. Na Ruch Palikota oddadzą głosy - między innymi - sympatycy tragicznie zmarłego Andrzeja Leppera- zapowiedział Piotr Tymochowicza, co przyklepała Sandra Lewandowska razem ze swym „generałem” Maksymiukiem, goszcząc w styczniu na konwencji RPP.
Ostatecznie wykreowany produkt zwany Palikot, taka sztuczna i plastikowa Cicciolina z Lublina, symbol politycznej i biznesowej patologii III RP, który wspólnie ze swym przyjacielem prezydentem lubił polować na głuszcze na „nieludzkiej ziemi”, ma do spełnienia zadanie. Jego posłuszeństwo i sterowalność to gwarancja nietykalności przez sądy i trzyliterowe służby, jego niesubordynacja to wypadnięcie z łask, kontrola interesów i groźba grzebania w historii rodziny.
Wykreowany na przyjaciela przedsiębiorców, idola młodzieży i kochających „inaczej”, prawie jak rewolucjonista „Che” albo nowy Żyrinowski, politycznie bliski lewicy i mentalnie Platformie, nawet nie ukrywa narracji prawdziwej, która pełna jest głupoty, prostactwa, chamstwa, impotencji umysłowej i moralnego szamba. A więc według instrukcji, doskonały materiał. Dla młodych, zdemoralizowanych, z dużych miast.
Palikot nam się udał, pisze Piotr Pacewicz w Gazecie Wyborczej nie precyzując, kim są ci „my”. Przecież nie cytowana studentka pierwszego roku Uniwersytetu Warszawskiego, która już cieszy się z legalizacji aborcji. Profesor tego samego uniwersytetu zaproszony do TVPInfo mówi,że Palikot wniósł nowość i świeżość do polskiej polityki. Gdy patrzę na twarz Urbana świętującego zwycięstwo błazna, którego namaszczono na polityka, wiem, skąd pochodzą „unreliable narrators”.
Tekst opublikowany w nr.41/2011 Warszawskiej Gazety
* Kategoria wiarygodności narratora wg typologii W.C.Bootha. „Unreliable narrator” –
narrator niegodny zaufania
Proponuję oryginalne danie: SŁOWA W SOSIE OSTRO-GORZKIM,produkt ciężko strawny i kaloryczny, okraszony szczyptą humoru i odrobiną ironii. ================================================= Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka