wiochmen wiochmen
321
BLOG

Redaktorze Feusette, Pan się nie dziwi...

wiochmen wiochmen Polityka Obserwuj notkę 0

W najnowszym numerze "URze" redaktor Feusette jest zdziwiony. Stwierdza, że "aż dziw bierze, że do dzisiaj nie ukarano podpalaczy z warszawskiego placu Na Rozdrożu". Aż dziw bierze, że redaktor jest zdziwiony. Ale może redaktor nie słyszał wypowiedzi rzecznika policji.

Otóż rzecznik, odpowiadając na pytanie o spalenie wozu transmisyjnego TVN-u, powiedział, że co prawda w pobliżu była grupa mundurowych, ale nie interweniowano, by nie narażać policjantów na atak tłumu. Takie ryzykowne interwencje podejmuje się bowiem tylko w przypadku zagrożenia życia, a policja była całkowicie pewna, że w samochodzie nikogo nie ma. Później, mówi rzecznik, gdy do policji dotarła wiadomość, że ktoś jednak w samochodzie może być, na miejscu natychmiast zjawiła się stojąca niedaleko polewaczka.

Warto teraz, by pan redator Feusette wyobraził sobie tę sytuację. Stoi furgonetka, która ma szyby tylko w kabinie kierowcy, wokół kłębi się tłum, robi się ciemno. Jak w takiej sytuacji policja może być pewna, że w pojeździe, w którym pracuje się w części pozbawionej szyb, nie ma ludzi? Skąd policja otrzymała sygnał, że jednak ktoś tam może być?

Moim zdaniem, sygnał o możliwej obecności człowieka w samochodzie pochodził z TVN-u. Ktoś ze stacji, widząc co się dzieje, albo od razu zadzwonił na policję z informacją, że w środku pracują ludzie, albo też spróbował skontaktować się z załogą, nie udało mu się, więc zawiadomił policję. Dlatego podjechała polewaczka.

Dlaczego zaś polewaczka nie zjawiła się wcześniej? Przecież jej przyjazd nie naraziłby na atak funkcjonariuszy. Otóż nie przyjechała ona wcześniej, gdyż policja była PEWNA, że w samochodzie nie ma ludzi.
A skąd ta pewność policji? Policja mogła uzyskać tę pewność tylko wtedy, gdy jakiś funkcjonariusz zajrzał do furgonetki. A zatem był przy niej. Brał udział w demolowaniu i podpaleniu. Czy to był jeden funkcjonariusz, który prowokował tłum (a skądinąd wiemy, że działała grupa tajniaków, którzy mieli za zadanie prowokować i katować ludzi) czy też była tam większa ich liczba - tego policja nam nie zdradzi.

No, chyba, że pan rzecznik kłamał i policja nie miała 100-procentowej pewności. A jeśli nie miała, to dlaczego nie doszło do interwencji mudurowych lub polewaczki?
Najwyraźniej ten samochód miał spłonąć.

wiochmen
O mnie wiochmen

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka