wiochmen wiochmen
1750
BLOG

Dzietność Polek w Wielkiej Brytanii - coś tu nie gra

wiochmen wiochmen Polityka Obserwuj notkę 5

Gdy jakiś czas temu ukazała się wiadomość, że dzietność Polek w Wielkiej Brytanii jest większa niż w Polsce, media szybko podchwyciły temat. Podobnie jak nasi rodzimi miłośnicy grzebania w cudzych kieszeniach, którzy gremialnie stwierdzili, iż dzieje się tak dzięki wyższym zasiłkom socjalnym, łatwiejszemu dostępowi do przedszkoli itp. Pojawiły się przy okazji twierdzenia, że tam, gdzie kobiety mają więcej praw, zasiłków, gdzie promowane są parytety i tym podobne rozwiązania, dzietność jest wyższa. Spuśćmy jednak litościwą zasłonę pobłażliwego milczenia na takie bzdury (Niger, Mali, Somalia, Uganda, Burundi, Burkina faso, Zambia, Sudan Południowy, Afganistan i Kongo - oto światowa czołówka pod względem dzietności. A krajów europejskich próżno szukać w pierwszej 100 listy) i zajmijmy się znacznie istotniejszą kwestią.
 

Skąd wzięły informacje o niezwykle wysokiej dzietności Polek w Wielkiej Brytanii?

Odpowiedź jest prozaiczna - z tabloidu Daily Mail. Ten, powołując się na Krystynę Iglicką z Centrum Stosunków Międzynarodowych, która podobno wyliczyła, że dzietność Polek w Wielkiej Brytanii wynosi 2,48. Imponujący wynik, jednak skąd się on wziął?
 

Na stronach Office for National Statistics (OFN - taki brytyjski GUS) najdziemy tabelę zatytułowaną "General fertility rates for the top five non-UK maternal countries of birth and for UK born women, UK 2011". Z tabeli tej wynika, że general fertility rates dla Polek w Wielkiej Brytanii wynosi 91. Jak czytamy w dokumentach OFN, "General Fertility Rate to liczba żywych urodzin na 1000 kobiet w wieku 19-44 lat. Wskaźnik obecnego poziomu dzietności". Zatem w 2011 roku przeciętna Polka w Wielkiej Brytanii urodziła 0,091 dziecka. To KILKUDZIESIĘCIOKROTNIE mniej niż podana przez Daily Mail wartość 2,48.
 

Skąd taka różnica? Daily Mail za profesor Iglicką podał zapewne wskaźnik określany w dokumentach OFN jako Total Fertility Rate (TFR).Wskaźnik ten to, za OFR,"średnia liczba żywych dzieci, jakie grupa kobiet miałaby w okresie swojej płodności [przyjmowanej jako 15-44 lata - wiochmen], gdyby w badanym roku kalendarzowym w grupie tej był utrzymany specyficzny dla wieku wskaźnik dzietności".
 

OFN wyjaśnia też, dlaczego posługuje się obiema wartościami - GFR i TFR. Otóż wyjaśnienie brzmi - w przypadku kobiet, które nie urodziły się w Wielkiej Brytanii zbadanie TFR jest bardzo trudne, gdyż do jego stwierdzenia potrzebna jest odpowiednio duża grupa kobiet, która mieszkała na terenie Wielkiej Brytanii pomiędzy 15. a 44. rokiem życia.
 

Rozumiem, że pani profesor Iglicka dokonała odpowiednich przeliczeń i stąd wyszedł jej wynik 2,48. Chętnie jednak dowiedziałbym się, jak duży jest margines błędu w sytuacji, gdy masowa emigracja Polek do Wielkiej Brytanii to nowe zjawisko, gdy grupa wiekowa 25-35 lat jest z pewnością nadreprezentowana, a grupy 15-20 i 40-44 lata są niedoreprezentowane, gdy część Polek jeździ do Wielkiej Brytanii tylko po to, by urodzić tam dziecko. Jakie wskaźniki płodności Polek w Wielkiej Brytanii przyjęła pani profesor dla każdej z grup wiekowych i skąd wzięła wskaźniki np. dla 15-, 16-, 17- czy 18-latek? Z jakiej przyczny wskaźnik dzietności Polek w Wielkiej Brytanii miałby być znacząco wyższy od wskaźnika dzietności rodowitych Brytyjek, których sytuacja w ich własnym kraju jest bardziej stabilna i mogą liczyć na co najmniej taką samą pomoc ze strony państwa?

 

Źródła:

http://www.ons.gov.uk/ons/rel/fertility-analysis/childbearing-of-uk-and-non-uk-born-women-living-in-the-uk/2011/childbearing-among-uk-born-and-non-uk-born-women-living-in-the-uk.html

http://www.dailymail.co.uk/news/article-1366063/Polish-population-growing-faster-UK-Poland.html

wiochmen
O mnie wiochmen

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka