Rosyjskie „odkłamywanie” historii II Wojny Światowej opiera się na tezie, że pakt Ribbentrop – Mołotow był konieczny z uwagi na wydarzenia wcześniejsze za które dużą odpowiedzialność ponosi również Polska. Ostatnie wypowiedzi i publikacje w Rosji mnie nie zaskakują. W zasadzie mógłbym powiedzieć „a nie mówiłem” ale satysfakcja z tego żadna. Polecam jednak mój tekst na blogu z 5 czerwca „Rosja pisze historię”. Ostrzegałem wtedy, że koncentrowanie się tylko na tym fragmencie tekstu płk Kowaliowa na stronie rosyjskiego MON, w którym stwierdził on, że żądania terytorialne Hitlera wobec Polski były „umiarkowane i uzasadnione”, jest błędem. Ale niestety nikomu specjalnie nie chciało się czytać wtedy tego eseju (no, poza np. mną, oczywiście). A tamten esej był taką „wydmuszką”. Tyle że autor przesadził tak że całość się nie trzymała kupy, bo nie miało wynikać z tego, że Polska jest winna II wojnie światowej bo nie przyjęła warunków Hitlera ale miało wynikać, że Polska i mocarstwa zachodnie są winne wojnie bo szły na ustępstwa wobec Hitlera i z nim kolaborowały zamiast przyjąć propozycje ZSRR, które jedyny (jakoby) dążył do przeciwstawienia się Hitlerowi.
W tym właśnie tkwi sedno sprawy i aby przeciwdziałać rosyjskiej wersji „historii” warto ją najpierw pojąć. Przypomnę, bo pisałem o tym już 5 czerwca, że wersja ta opiera się nie tylko na przypominaniu umów międzynarodowych których stroną była Polska czy mocarstwa zachodnie z jednej strony oraz nazistowskie Niemcy z drugiej. Oczywiście porównywanie tych umów do paktu Ribbentrop-Mołotow jest absurdem z prostego powodu, iż ich przedmiotem nie był rozbiór innych państw ani też ofensywny sojusz militarny. Monachium to odrębna kwestia ale mimo iż umowa ta była skandaliczna to jednak nie można zapominać iż państwa ją podpisujące nie dzieliły się Czechosłowacją. A co do polskiego zajęcia Zaolzia to porównywanie tego z agresją sowiecką na Polskę to przejaw albo ignorancji (jeśli mówią to Polacy) albo fałszowania historii (jeśli mówią to Rosjanie). Zgodnie z pierwotnymi decyzjami konferencji wersalskiej o przyszłości Zaolzia miało zadecydować referendum a nie stało się tak bo w 1920 r. Czesi blokując dostawy dla polskiego wojska walczącego z sowiecką inwazja wymusili prawem kaduka przyłączenie Zaolzia do Czechosłowacji. My tylko 18 lat później w sposób identyczny wykorzystaliśmy sytuację Czechów. A żadnych starć zbrojnych nie było bo tak jak Czesi wtedy nas zmusili do pogodzenia się z sytuacją tak teraz oni zostali zmuszeni do zaakceptowania polskiej aneksji Zaolzia.
Wróćmy jednak do Rosji bo to ani nie zajęcie Zaolzia ani nie Monachium jest głównym argumentem Moskwy. Tak jak już pisałem oni forsują taką wersję historii, iż w 1939 r. jedyną szansą na pokój i powstrzymanie Hitlera był traktat sowiecko-brytyjsko-francuski gwarantujący bezpieczeństwo stron oraz innych państw w tym Polski, Rumunii i państw bałtyckich w przypadku agresji Niemiec. Rosjanie chcą udowodnić, że państwa zachodnie nie chcąc porozumienia z ZSRR zmusiły ZSRR do zawarcia paktu z Niemcami. To perfidna manipulacja historią. Rosja pomija bowiem pewne drobiazgi – ten układ bezpieczeństwa miał jedynie chronić przed inwazją Niemiec ale już nie ZSRR. W przypadku wojny sowiecko-polskiej lub sowiecko-rumuńskiej państwa zachodnie zobowiązane byłyby do wsparcia ZSRR, gdyż on miał prawo zająć terytoria „ochranianych” państw w takim stopniu jaki uznał to za konieczny z uwagi na swoje „bezpieczeństwo” przed ewentualną agresją Niemiec lub nawet z uwagi na rzekome wymogi „obrony” tych państw. Już nie mówiąc, że jakiekolwiek umowy o przyjaźni z nazistowskimi Niemcami mogły być pretekstem do zajęcia terytorium takiego państwa nawet jeśli te umowy nie przewidywały sojuszu ofensywno-militarnego. Jest rzeczą oczywistą, że ten tzw. „pakt zbiorowego bezpieczeństwa” miał dać ZSRR wolną rękę do agresji na Polskę i Rumunię oraz aneksji państw bałtyckich i nie miał nic wspólnego z zagrożeniem niemieckim.
Taką rosyjską wersję „historii” przedstawił już płk Kowaliow ale prawie nikt nie zwrócił na to uwagi (poza np. mną oczywiście), a teraz ta wersja jest coraz mocniej forsowana zarówno przez rosyjskie władze jak i media. I to nie są wymysły „marginesu” historyków i publicystów bo wystarczy przejrzeć rosyjskie fora internetowe albo porozmawiać z przeciętnymi Rosjanami by wiedzieć że taka jest ich powszechna percepcja. Oczywiście koncentracja tych publikacji w końcu sierpnia to rozmyślna prowokacja Rosji. Raz, że najlepszą obroną jest atak a wiadomo było że w przededniu rocznicy II wojny światowej będzie mowa o pakcie Ribbentrop-Mołotow. A obecna polityka historyczna Rosji nie przewiduje żadnych swoich win. Ponadto te prowokacje mają na celu położenie noża na gardle polskiemu rządowi. Putin wie że polskiemu rządowi zależy na normalizacji stosunków polsko-rosyjskich. Nie kwestionując, iż powinno się do tego dążyć, to jednak warto zastanowić się za jaką cenę i na ile zależy na tym drugiej stronie. A Rosji w ogóle nie zależy. Smutna prawda jest taka, że Rosja z Putinem na czele ma nas gdzieś. Oni nawet nie uważają nas za swojego wroga bo wrogiem jest dla nich USA, my się po prostu dla nich nie liczymy, choć mają gigantyczne kompleksy na naszym punkcie (wszędzie w Rosji znajdziecie pomniki oporu Rosji przeciw „polskiemu imperializmowi”).
Putinowi w ogóle nie zależy ani na przyjeździe do Polski ani na wygłoszeniu mowy na Westerplatte. Dlatego Rosja prowokuje Polskę, a kulminacja tej prowokacji zaplanowana jest na wigilię uroczystości: 31 sierpnia. Wtedy to, zgodnie z dzisiejszą zapowiedzią, Służba Wywiadu Zagranicznego Rosji zaprezentuje swoją wersję wysiłków ZSRR na rzecz „paktu bezpieczeństwa zbiorowego” i nieuchronności paktu Ribbentrop – Mołotow a polskiemu rządowi zostanie albo zaprotestować a wtedy Putin się obrazi i nie przyjedzie (tak jak Stalin się obraził na rząd Polski za jego stanowisko w sprawie Katynia) albo udać że deszcz pada. Jeśli nasz rząd wybierze to pierwsze to zamiast o rocznicy II wojny światowej media światowe będą pisały o skandalu. A jeśli nie zareaguje to wystąpienie Putina następnego dnia będzie świadczyło o tym że Polska uznaje „rosyjską wersję historii”. Na pewno tak uznają Rosjanie i to nie jest dobry grunt dla jakiejkolwiek poprawy stosunków. A w przyszłym roku nic nie zakłóci uroczystości 65 rocznicy zakończenia II wojny światowej. Obecnością lub absencją Polski na tych uroczystościach nikt się nie będzie przejmował.
Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka