witoldrepetowicz witoldrepetowicz
455
BLOG

Bajka o dobrym księciu

witoldrepetowicz witoldrepetowicz Kultura Obserwuj notkę 0

Był sobie raz kniaź, piękny i mądry, odważny, wspaniałomyślny i szlachetny, po prostu święty. Razu pewnego wybrał się z garstką swej najwierniejszej kompanii w okoliczne knieje, gdyż nie straszni mu byli grasujący tam zbójcy. Nagle zobaczył jak banda złoczyńców atakuje samotnego, cudzoziemskiego rycerza. Choć to swoi napadli obcego, a siły rozbójników były znacznie większe niż kniazia, wszak nie godzi się zostawić samego na pastwę łotrów, więc nuże poszedł kniaź na zbójców, rycerza cudzoziemskiego wyratował, a zbójców w pień wyrżnął. Rycerza w gości do grodu zaprosił, a ten gładkimi słowy kniazia omamić pragnął, a ze spiskowcami, zdrajcami w podziemiach lochu, przeciw wybawcy swemu knuł. Morda u rycerza tegoż wredna była, a i słowa ohydne. Gdy kniaź ludzi żałował, że w potyczce padli, rycerz z pogardą rzekł, że to tylko zbójcy i służba. A kniaź mu na to odparł, że każdego żywego człowieka szkoda. Ot jaki dobry i szlachetny był ów kniaź.

A wokół kniazia roiło się od zdrajców co w lochach knuli z obcokrajowcami. Każden poseł co z zagranicy przybywał (z jednym małym wyjątkiem) knuć ze zdrajcami jeno zamierzał. Lecz kniaź nie karał zdrajców bo praworządny był. W końcu jednak warchołów poskromił a wroga pokonał, wypędził cudzoziemców i dzielnie mieczem w bitwie drogę do świętości sobie wyrąbał. 

To (ponoć) nie bajka. A raczej bajka ale tylko w formie, a poza tym film historyczny, oparty na ruskich i szwedzkich kronikach – tak przynajmniej stwierdził reżyser i producent filmu „Aleksander, Newska Bitwa”, który w zeszłym roku wszedł na ekrany kin rosyjskich, a wczoraj był wyświetlany w Warszawie w ramach festiwalu „Sputnik nad Warszawą”. Rzecz, jeśli ktoś się jeszcze nie domyśla, o wielkim księciu nowogrodzkim i włodzimierskim Aleksandrze Jarosławowiczu, zwanym Newskim. Zresztą świętym.

Reżyser filmu stwierdził po projekcji, że jego film (jakoby w przeciwieństwie do głośnej szmiry propagandowej Kremla pt. „1612”) nie ma podtekstów politycznych. Jakoby dowodem na to miało być to, że po projekcji podszedł do niego generał FSB, poklepał po ramieniu i pochwalił, a potem podszedł krytyk filmowy też poklepał po ramieniu i zasugerował, że jakoby zręcznie w jednej scenie ukrył krytykę Putina. W jakiej to scenie.

Otóż, mamy w Nowogrodzie bojarów z niesympatycznym Romanem na czele. Bojarzy ciągle tylko spiskują ze szpiegami papieskimi i zakonnymi (Zakon Inflancki) lub bunty organizują gdy wróg u bram. Widzimy ich głównie w lochach pod grodem lub jak warcholą. Zdradzili Ruś, wiarę prawosławną i swój gród tudzież kniazia. A kniaź praworządny mimo to nie każe ich ukarać, bo bez sądu się nie godzi, jednak gdy na gorącym uczynku przyłapuje 2 bojarów sprzedających papieskim wysłannikom gród zabija ich na miejscu. Aż chce się krzyknąć: nareszcie! Za długo pobłażano bojarom (oligarchom) zasłaniającym się prawem czy też demokracją. Demokracja to jeno warcholstwo, a gdy ojczyzna w niebezpieczeństwie nie można zważać na prawo, trzeba wrogów wytępić. Zwłaszcza, że u nich wszystkich takie mordy wredne, tacy pazerni i ani jednej sympatycznej cechy niet.

Reżyser stwierdził również, że nie wskazywał w filmie kto jest dobry a kto zły, a że Aleksander jest taki wspaniały, no cóż bo on był taki wspaniały (wg reżysera). Niemniej reżyser stwierdził, że niby to w filmie Aleksander nie jest taką idealną postacią. Bo po pierwsze zabija bojarów bez sądu (no ale przecież to były takie karaluchy, że i tak dawno powinien to zrobić), a poza tym wtrąca do lochu przyjaciela Ratmira, niesłusznie oskarżonego o próbę jego otrucia. Robi to niby z zazdrości ale wyraźnie widać iż to Ratmir jest zazdrosny o małżonkę księcia (ot taka kopia z Lancelota, Artura i Ginewry). W końcu nawet święci popełniają błędy, a Ratmirowi zresztą włos z głowy nie spada, boć to prawosławny człowiek, a żaden prawosławny złego uczynku nie dokona. Przynajmniej w omawianym filmie. Bojarzy są bowiem zaprzańcami, na katolicyzm przeszli. Podobnie jak prawdziwy truciciel, syn wygnanego za knucie ze Szwedami księcia pskowskiego. Teraz dogorywa na wygnaniu gdzie zrozumiał, że „Zachód” (choć Szwecja na północy to dokładnie takie słowo pada w filmie, a nie sądzę by było w użyciu w XII wieku) nigdy Rusi nie pomoże, zawsze dla „Zachodu” Rosjanin będzie gorszy, nie równy tamtejszym rycerzom. Kawa musi być położona na ławę, więc, gdy syn-zaprzaniec-zdrajca-truciciel zostaje rycerzem zakonnym i skarży się Szwedom, że rycerze go nie biorą za swojego, ci odpowiadają, że „oni z innej są gliny stworzeni” i szyderczo się śmieją. Rosjanin ma więc jasny przekaz czego może się spodziewać po Zachodzie. A dlaczego bojar Roman zdradził? Tu też kawa na ławie: „bo chcieliśmy żyć zachodnim stylem życia” mówi bojar. W XII wieku „west lifestyle” by Svenska.   

Wróćmy do cudzoziemskiego rycerza, którego uratował Aleksander. Ta wredna postać to mistrz zakonu inflanckiego. Nie dość że wredny, zdradziecki, fałszywy i zdradziecki to jeszcze tchórzliwy, bo sprawę Nowogrodu rozwiązać chce szwedzkimi rękoma. A jacy są Szwedzi? Gadają niezrozumiałym językiem, a tłumaczy ich beznamiętna lektorka. Już to działa odpychająco. Takie zarozumiałe roboty. Nawet gdy w bitwie pada jarl Birger Magnusson to brak tu oznak jakichkolwiek uczuć. Ot szlachetny książę unieszkodliwił robota.

Są jeszcze legaci papiescy, którzy poza tym, że oczywiście spiskują to beznamiętnym głosem usiłują skłonić kniazia to przejścia na katolicyzm. Chcą podarować mu księgę o wyprawach krzyżowych. Kniaź otwiera i słyszy szczęk broni, widzi wisielców i odrzuca książkę ze wstrętem. Tak, jakiż to krwawy ten katolicyzm i jakież to bogobojne to prawosławie. Wszak prawosławni święci muchy by nie skrzywdzili. No pod warunkiem, że byłaby to prawosławna mucha. Bo wiadomo, że heretycy tudzież poganie i tak idą prosto do piekła (jak ktoś nie wierzy niech popatrzy na wspaniałe freski Rublowa w Jarosławiu). Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że świętym jest car Mikołaj II, że Dymitr Doński wyrąbał sobie świętość na Kulikowym Polu, a Aleksander nad Newą i na zamarzniętym jeziorze Pejpus.

A o czym w filmie się nie dowiemy? A o tym, że w Nowogrodzie Wielkim od 1136 r. do 1570 roku panowała demokracja. Że dzięki temu zamiast zamordyzmu ludzie mieli dostatek, bo handlowali i ze Szwedami i z Hanzą i z Zakonem. Nie dowiemy się o tym, że Aleksandrowi się to nie podobało i dlatego walczył z bojarami, że został przez nich parę razy wygnany i to już po swoich boskich zwycięstwach (w filmie jest sugestia, że pomogli mu nieżyjący święci Gleb i Borys). Nie dowiemy się również o tym, że został kanonizowany za panowania swego prapraprapraprapraprawnuka Iwana o pieszczotliwym przydomku Groźny. Stało się to w 1547 r., 23 lata później Wania Groźny pojechał na wycieczkę do Nowogrodu Wielkiego i w ciągu kilku dni wyrżnął tam wszystkich mieszkańców – bagatela około 60 tysięcy ludzi. Tak się skończyła demokracja w Rosji. O, przepraszam, warcholstwo i zdrada, pragnienie „zachodniego stylu życia”. Wiadomo co ma zrobić współczesny Losza święty.

Ciekawy jest również inny wątek. Jak wspomniałem wszyscy cudzoziemcy przybywający do Nowogrodu są wraży z jednym wyjątkiem. Poseł mongolski od Batu-chana jest szczery, przyjazny, można się z nim dogadać i Aleksander się dogaduje. Serce na ręku. Nieważne, że 17 lat wcześniej Mongołowie najechali na Ruś i w bitwie nad Kałką wyrżnęli połowę kniaziów ruskich. A tych których nie wyrżnęli wsadzili pod blat stołu i zadeptali ucztując. Wszak tatuś Loszy świętego w tym czasie wolał poszerzać swoje ziemie i nie pośpieszył pomóc krewniakom. Nieważne, że w tym samym czasie gdy przy wódeczce po przyjacielsku kniaź sobie gawędził z mongolskim posłem, pan tego ostatniego palił i grabił Kijów – ówczesną stolicę Rusi. Aleksander w rozmowie z posłem mówi, że nie będzie płacił chanowi daniny. Ot hardy kniaź. Tylko, że prawda jest taka, że i on i jego tatuś płacili grzecznie za jarłyczek. Losza nawet wtedy gdy na dworze chana tatusia mu otruli. 

Mimo wszystko film polecam. Dzięki niemu nie trzeba iść na „1612” by dowiedzieć się jakie jest współczesne, rosyjskie kino historyczne.

Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura