Mimo, iż Barack Obama nie był, delikatni mówiąc, moim faworytem, a jego elekcja wywołała u mnie wiele obaw, to w przeciwieństwie do pewnego konserwatywnego publicysty amerykańskiego, który na dzień dobry życzył Obamie klęski, ja szczerze życzę aby mu się udało. Nie chce wróżyć jakie ma na to szanse ale nie ulega mojej wątpliwości, iż będzie ciężko.
Głównym problemem, z którym Obama będzie się musiał zmierzyć i to już niebawem jest Iran. Powiem krótko, jeśli ma wybuchnąć wojna z Iranem w roli głównej to wybuchnie ona w tym roku i to raczej w pierwszej jego połowie. Beneficjentów wojny będzie jednak niewielu, a to dlatego, że ograniczone naloty (zwłaszcza wykonane tylko siłami izraelskimi) nie zatrzymają programu nuklearnego Iranu. Pisałem o tym zresztą wielokrotnie. Posłużą za to jako pretekst do masakry opozycji na skalę niespotykaną od rzezi zarządzonej przez Chomeiniego w1988 r. Problem jednak w tym, iż bez neutralizacji Iranu nie jest możliwe zaprowadzenie pokoju na Bliskim Wschodzie – mówię zarówno o Iraku jak i Palestynie i Libanie. Reżim irański z wielu powodów nie jest tym zainteresowany – ideologicznych (zniszczenie Izraela) oraz taktycznych. Wróg – tu Izrael i USA – jest potrzebny każdemu totalitarnemu reżimowi do tłamszenia niezadowolenia społecznego z braku wolności i nieudolności gospodarczej, ponadto uwiązanie USA w kilku konfliktach pozwala Iranowi na odwracanie uwagi od własnego programu zbrojeń nuklearnych. To był przecież jeden z podstawowych powodów wywołania przez Iran ostatniej wojny izraelsko – libańskiej i poprzedniej interwencji Izraela w Gazie.
Wróćmy jednak do opcji. Generalnie ścierają się dwie wizje: gołębi i jastrzębi. Z jednej strony w Izraelu nie brak zwolenników uderzenia na Iran, co jest zresztą zrozumiałe, zważywszy na to, że nuklearny Iran jest śmiertelnym niebezpieczeństwem dla Izraela. Jednakże ta droga nie prowadzi do osiągnięcia skutku, o czym już pisałem. Wręcz będzie przeciwskuteczna. Rozumiejącemu to Bushowi z powodzeniem udawało się powstrzymywać rząd Kadimy i Partii Pracy przed podjęciem takich działań. Za 2 tygodnie odbędą się jednak wybory do Knesetu, w których faworytem jest Likud. Czy Obamie równie skutecznie uda się powstrzymać nowy rząd izraelski przed atakiem? Myślę, że może, ale pod warunkiem że udowodni, ze jego administracja nie jest mniej przyjazna Izraelowi niż poprzednie.
Z drugiej strony słychać głosy do podjęcia dialogu z reżimem irańskim. Taki krok byłby równie katastrofalny jak wojna, gdyż Iran nie zawiesi programu nuklearnego, a jedynie obecny reżim, który ma nie lada kłopoty, wyjdzie z tego wzmocniony i uwiarygodniony. W Iranie w tym roku odbywają się wybory prezydenckie, które choć nie są demokratyczne to będą stanowić przesilenie wewnątrzrezimowe i mogą doprowadzić do końca kariery Ahmedineżada. Iran ma nie lada problemy gospodarcze spowodowane niskimi cenami ropy naftowej. Budżet, został oparty na dwukrotności obecnej ceny ropy, a gospodarka Iranu jest całkowicie uzależniona od eksportu tego surowca. Warto tez pamiętać że od tego uzależniona jest też destabilizacja regionu, bo zbrojenia Hamasu i Hezbollahu oparte są na budżecie Iranu. Jeżeli w dodatku w Iranie dojdzie do śmierci schorowanego Chameneiego to rozwój wydarzeń jest trudny do przewidzenia. Możliwa jest zarówno rewolucja jak i wojna sprowokowana przez irańskich jastrzębi w celu uzyskania pretekstu do zaprowadzenia totalnego zamordyzmu i rzezi.
Jakie zatem jest wyjście jeśli nie wojna i nie rozmowy? Embargo dotychczas nie przyniosło rezultatów. No cóż wyjście jest tylko wymaga odważnej decyzji. Słabym punktem reżimu irańskiego jest ropa, embargo i blokada doprowadziłyby do klęski reżimu bez niepotrzebnych kosztów dla ludności Iranu i tak ciemiężonej przez fundamentalistyczny reżim.
I to jest najważniejsze wyzwanie dla Obamy. Iran stanowi klucz do rozwiązania wszystkich problemów na Bliskim Wschodzie. Po pierwsze – Palestyny. Jest bowiem głównym sponsorem Hamasu, który stanowi największą przeszkodę dla powstania niepodległego państwa palestyńskiego i trwałego pokoju między Palestyną i Izraelem. Po drugie – Libanu, jako sponsor destabilizującego ten kraj Hezbollahu. Po trzecie – Iraku, wspierając różnego rodzaju bojówki (nie tylko sadystów i nie tylko szyitów).
Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka