Mój wpis jest reakcją na dyskusję na temat Nixona na blogu toyah.
Również nie uważam (tak jak mój imiennik – witek – wypowiadający się u toyah) iż to cechy osobowościowe dały Nixonowi zwycięstwo w 1972 r. Warto przyjrzeć się kandydatom i z 1972 r. i z 1968 r. by zrozumiec że teza iż starcie Republikanów z Demokratami w tym czasie to starcie prawicy z lewicą nie miało nic wspólnego z rzeczywistością. Ogromne podziały przebiegały bowiem wewnątrz obu partii. Choc większe chyba po stronie Demokratów. Co do Republikanów to w 1972 r. jako urzędujący i mogący się poszczycić dużymi sukcesami (moja ocena tych sukcesów później) prezydent Nixon miał nominację w kieszeni ale warto zaznaczyć że i w tych wyborach po stronie Republikanów byli kontrkandydaci antywojenni. Pisze również bo jeszcze wyraźniejsze było to w 1968 r. Po stronie Demokratów podziały były jeszcze głębsze i nie chodzi mi o powszechnie znaną sprawę Dixicrats reprezentowanych przez gubernatora Alabamy George’a Wallace’a ale w tym wypadku głównie o byłego wiceprezydenta z administracji LBJ Huberta Humphrey’a oraz senatora z Waszyngtonu Henry’ego M. Jacksona.
W XX wieku Partia Demokratyczna ulegała silnym zmianom. Drugi prezydent Demokratów po wojnie secesyjnej Thomas Woodrow Wilson (moim zdaniem jeden z lepszych prezydentów USA) wprowadził USA na drogę światowego supermocarstwa. Republikanie wówczas i nie tylko wówczas, bo również i w czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu reprezentowali w polityce zagranicznej opcję izolacjonistyczną. Takim politykiem był na przykład kontrkandydat FDR w 1944 i Trumana w 1948 r. Thomas Dewey. To nie Republikanie ale Demokraci stworzyli z USA supermocarstwo interweniujące w Europie w czasie I i II wojny światowej; Republikanie w tym czasie chcieli by Ameryka zajęła się Ameryką. Co więcej dotyczy to tez zimnej wojny. To Demokrata Harry Truman rozpoczął globalną wojnę z komunizmem i to jego ekipa zyskała miano „zimnowojennych liberałów” wierzących w wolność i demokrację i w to że USA ma misję by zwalczać na świecie komunizm w imię tych wartości. I to z tego obozu wyrastali wspomniani przeze mnie uczestnicy prawyborów Demokratów z 1972 i 1968 r. – Hubert Humphrey oraz Henry Jackson. Co więcej, to nie w ekipie Nixona ale Demokraty Jacksona znajdziemy cały szereg późniejszych doradców i członków administracji Reagana i Busha jr. w tym czołowych neokonserwatystów takich jak Jeane Kirkpatrick – ambasador USA przy ONZ za Reagana która sformułowała doktrynę „podwójnych standardów” tzn. wspomagania południowoamerykańskie autorytarne rządy w walce z komunizmem, Richard Perle czy Paul Wolfowitz. Osoby tak znienawidzone przez amerykańską lewicę że nienawiść do Nixona przy tym to drobnostka.
Zanim odniosę się do Nixona i jego polityki jeszcze słówko na temat jego dwóch poprzedników. JFK nie był „lewakiem” ale również nie był najlepszym prezydentem. Miał dobre intencje i w pewnym sensie kontynuował antykomunistyczną politykę Trumana opartą na interwencjach militarnych w celu powstrzymania rozprzestrzeniania się komunizmu, choć prawdą jest to iż nie on zaangażował USA w Wietnamie lecz Eisenhower. Jednak to w czasie prezydentury JFK i LBJ wojna się rozwinęła. Nazywając JFK „lewakiem” warto zresztą pamiętać gdzie rozpoczynał swoją karierę: w komisji Mc Carthyego. To naprawdę świadczy o „lewactwie”.
Tymczasem Nixon, choć nie reprezentował już tego nurtu izolacjonistycznego w GOP nie kierował się również „fundamentalizmem demokratycznym” charakterystycznym dla Trumana i liberałów zimnowojennych czy Reagana i neokonserwatystów. Nixon oparł się na zasadach klasycznej Realpolitik. Celem Nixona nie było zwycięstwo demokracji nad komunizmem lecz stworzenie modus vivendi, równowagi sił między mocarstwami: USA, Chinami i ZSRR. I w tym celu nie wahał się zdradzać sojuszników – cóż tam Wietnam, Czang Kai Shek czy last but not least Blok Wschodni w Europie. Nixon miał dobre stosunki z Mao i Breżniewem i to było korzystne dla zmęczonej wojną w Wietnamie Ameryki ale niekoniecznie dla świata.
Dlaczego zatem Nixon został tak znienawidzony przez lewactwo? Nie ma w tym nic szczególnego. W tym czasie część środowisk pacyfistycznych prowadziła już działalność terrorystyczną. Oni nie nienawidzili tylko Nixona ale równie mocno nienawidzili LBJ. Do tego stopnia, ze teksański twardziel o co najmniej równie trudnym charakterze co Nixon zrezygnował z ubiegania się w 1968 r. ze starania się o reelekcję. W tych wyborach po stronie Demokratów nominację otrzymał wiceprezydent Humphrey – zimnowojenny liberał opowiadający się za kontynuacją wojny, a jego antywojenni, lewicowi kontrkandydaci: Eugene Mc Carthy i George Mc Govern w wyborach przepadli. Nixon wygrał wybory niewielką różnicą głosów przede wszystkim dzięki podziałowi wśród demokratów i startowi w wyborach George Wallace’a jako kandydata niezależnego. Warto też pamiętać że jednym z kontrkandydatów Nixona wśród Republikanow był gubernator Michigan George Romney (nawiasem mówiąc ojciec Mitta Romneya), który opowiadał się za wycofaniem z Wietnamu. Jak widac kwestia wietnamska prowadziła do podziału nie tyle między partiami co wewnątrz.
Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka