witoldrepetowicz witoldrepetowicz
581
BLOG

Nikita Michałkow: 12/ polityka i kino -jak to robią inni

witoldrepetowicz witoldrepetowicz Polityka Obserwuj notkę 0

W poniedziałek dzięki TVP Kultura udało mi się nadrobić pewną zaległość z ostatniego „Sputnika nad Warszawą”, gdy to nie zdążyłem pójść na „12” Michałkowa. Michałkow jak wiadomo jest wielkim reżyserem, jest też świetnym aktorem, i jest to nie czczy slogan, lecz fakt. Film, zresztą świetny, nawiązuje do głośnego filmu „12 gniewnych ludzi” Sidneya Lumeta, jednakże nie jest to remake jak twierdzi np. wikipedia. Mniejsza z tym, bo to nie jest recenzja artystyczna tylko wpis jak najbardziej polityczny.

W „12” Michałkowa oskarżonym jest młody Czeczen, oskarżony o zamordowanie swojego ojczyma – rosyjskiego oficera, weterana czeczeńskiej wojny. Sceny z sądu przeplatają retrospektywy wojenne z Czeczenii. Oczywiście, tak jak w oryginale, na koniec okazuje się, że chłopak jest niewinny i zostaje uniewinniony. Ale nie jest to takie same zakończenie jak w „12 gniewnych ludziach”, choć podobnie jak i tam reżyser rozprawia się ze stereotypami i uprzedzeniami kierującymi przysięgłymi. W tym wypadku głównym antagonistą uniewinnienia kierują antykaukaskie uprzedzenia i własne doświadczenia z synem. To przypomina film Lumeta, ale to nie ten sędzia przysięgły jako ostatni zostaje przekonany do uniewinnienia. I to już odbiega od pierwowzoru, niemniej o tym za chwilę, przejdźmy do polityki.

Z retrospektyw (to również innowacja w stosunku do pierwowzoru) wyłania się nam obraz Czeczenii ogarniętej wojną. Niewinnie oskarżony Czeczen-sierota, zniszczenia wojenne, uprzedzenia rasowe, czyżby film był wymierzony w rosyjski nacjonalizm, wojnę w Czeczenii?  Widzimy zabitą matkę chłopca, widzimy ją jeszcze żywą gdy mówi coś po czeczeńsku a chłopak krzyczy: gowori po russki mama, widzimy rosyjskiego oficera przy stole w domu chłopca, który w tym czasie bawi się czołgiem zabawką otrzymaną od „wujka Wołodii”, widzimy czeczeńskich separatystów jak się bawią z chłopakiem, dają mu nóż, z którym ten tańczy, a w tym czasie ojciec krzyczy do syna by wracał do domu i się uczył, na nożu wygrawerowane sa inicjały, te same co na ręce dowódcy separatystów, znów zgliszcza, zabici rodzice, a w sercu ojca nóż, ten nóż i obok zwłoki dowódcy rebeliantów…. I już wszystko jest jasne co wyłania się nam z retrospektyw. Rodzina chłopca do zwykli Czeczeńcy, którzy pragną żyć w spokoju i przyjaźnią się z rosyjskim oficerem, dlatego separatyści przychodzą i bestialsko ich mordują ale spotyka ich kara z rąk rosyjskiej armii, a oficer rosyjski ratuje i otacza opieką młodego Czeczena adoptując go.

Wróćmy do narady sędziów przysięgłych. Gdy ów uprzedzony do ludzi z Kaukazu członek jury zostaje przekonany wydaje się że to koniec. Ale nie, w tym momencie przewodniczący jury, nawiasem mówiąc grany przez Michałkowa, deklaruje, że nadal głosuje, że chłopak jest winny co wywołuje konsternację. Dowiadujemy się w tym momencie, że ów przewodniczący tez jest byłym oficerem rosyjskiej armii i weteranem wojny w Czeczenii. Ale bynajmniej nie dlatego głosuje za tym, że chłopak jest winny bo nienawidzi Czeczenów. Wręcz przeciwnie. Otóż w trakcie obrad jury wychodzi na jaw, że ojczyma zabiła mafia. Firma deweloperska planowała wybudować apartamentowiec ale oficer ze swoim pasierbem oraz chciwy staruszek (ostatni mieszkańcy domu przeszkadzającego w budowie) zawadzali. Więc mafia zabiła oficera, pasierb miał pójść do więzienia a staruszek przerażony uciekł. Nawiasem mówiąc scenariusz z życia wzięty. Powszechnie wiadomo jak się w dzisiejszej Moskwie wysiedla ludzi. Jak jakaś firma chce wybudować apartamentowiec dla milionerów, których w Moskwie jest więcej niż karaluchów w slumsach, to podpala się budynki zawadzające budowie. Zgodnie z rosyjskim prawem budynki zniszczone przechodzą na własność państwa a to ma zapewnić lokale zastępcze pogorzelcom. No i zapewnia. 50 – 100 km za miastem. A miejsce na budowę jest „czyste”. Wróćmy jednak do sądu.

Oficer-przewodniczący deklaruje, że cały czas był przekonany o niewinności chłopca, a dlatego głosuje że jest winny bo chłopak po uniewinnieniu zostanie zamordowany przez mafię. Tylko w więzieniu jest bezpieczny. A w tym czasie, oni – 12 przysięgłych, zadba by prokuratura znalazła prawdziwych sprawców. Ale wszyscy umywają ręce, więc przewodniczący-oficer, ze łzami w oczach głosuje: niewinny.

Ale to nadal nie koniec. Widzimy już jak mafia zasadza się na chłopca. I teraz mamy kulminacyjną scenę, jak przewodniczący – rosyjski oficer – weteran wojny czeczeńskiej wyciąga rękę do biednego czeczeńskiego sieroty, przygarnia go, mówi że teraz on jest jego „wujkiem” i deklaruje, że razem znajdą morderców jego ojczyma.

Przekaz czytelny: Rosjanie (russkije czyli etniczni Rosjanie) powinni wyzbyć się uprzedzeń wobec Rosjan (Rosijan czyli obywateli Federacji) z Kaukazu bo wszyscy są braćmi-Rosjanami. Zwykli Czeczeńcy nie chca wojny, chca pokoju i spokoju w ramach Rosyjskiej Federacji i są ofiarami czeczeńskich separatystów-bandytów. Ale jest ktoś kto zawsze wyciągnie do nich pomocną dłoń: rosyjska armia, rosyjski oficer.

Trzeba przyznać, że propaganda tego filmu jest znacznie bardziej subtelna niż w współczesnych, rosyjskich superprodukcjach typu 1612, Admirał czy Aleksander - Newska Bitwa. Nie chcę tu wdawać się w dywagacje dotyczące wojny czeczeńskiej bo nie podzielam manichejskiego podziału na dobrych i złych w tym konflikcie reprezentowanego zarówno przez rosyjską propagandę jak i przez bezrefleksyjnych rusofobów, dla których każdy „wróg wroga” musi koniecznie być przyjacielem. Sprawa jest nieco bardziej skomplikowana. Natomiast chciałbym pokazać co innego: jak inni robią kino polityczno-historyczne. Jak poprzez kino wpływają na percepcje widzów, zwłaszcza młodych widzów.

Gdy słyszę komentarze polskich krytyków filmowych czy też aktorów na temat takich filmów jak: Opór, 1612 czy Walkiria, twierdzących, że to tylko kino, że prawdziwe kino nie może być wierne historii „bo historii jest wiele” (złota myśl Żebrowskiego”) czy też „bo wtedy byłoby nudne” (sic!) to ręce opadają. Równie załamujący jest powszechny u nas stosunek do polskiego kina historycznego jako „passe”. Martyrologia trendy nie jest bo jakoby my ciągle tylko o ty naszym bohaterstwie itp. i to już nudne jest, bo inni ... No właśnie inni: Niemcy zrobili sobie martyrologiczny film z czegoś z czego wydawałoby się nie mogliby zrobić – II wojny światowej. I to zrobili go rękami Hollywood. A Rosja… Tam doskonale wiedzą, że ludzie nie uczą się historii w szkole lecz w kinie. Masowa percepcja zostanie ukształtowana przez wysokobudżetowe produkcje, a historia podręcznikowa będzie bredniami garstki jajogłowych. I Żebrowski może z siebie robić pajaca, bo wszyscy i tak wiedzą, że producentem 1612 jest Michałkow, który poza tym, że jest świetnym reżyserem to jest też wielkorosyjskim nacjonalistą i ulubieńcem Kremla. Wszyscy i tak wiedza również to, że scenariusz 1612 był zatwierdzony na Kremlu. A jak Żebrowskiemu brakowało pieniędzy to niech chociaż głupot nie opowiada, że nie należy mieszać kina z polityką, bo wszyscy to robią. Tylko u nas jest jakieś dziwne antyhistoryczne, antymartyrologiczne myślenie, że to na świecie nie jest trendy. G…. prawda. I chce się zacytować klasyka: Polak mądry po szkodzie lecz gdy i z tego prawda nas zbodzie, Polak nowa przypowieść sobie kupi, że i przed szkodą i po szkodzie głupi.

Liczy się dla mnie przede wszystkim człowiek, jednostka, która ma prawo do wolności dopóty dopóki nie narusza wolności drugiego człowieka.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka