W Chinach powstaje specjalne Biuro ds Walki z Korupcją, z szefem w randze ministra.
Coś to Państwu przypomina?
Rzecz w tym, że Chińczycy zwalczają korupcję "ogniem i mieczem" już od ładnych kilku lat. Dotychczas co prawda robili to w sposób "zdecentralizowany", tzn. zajmowały się tym różne lokalne służby i organizacje partyjne, kontrwywiad oraz prokuratorzy centralni - ale za to uprawnienia wszystkie te instytucje miały daleko idące, a i sankcja była niezła. Kaes. Tak, tak, w Państwie Środka korupcja jest zagrożona najwyższym wymiarem kary, i to wcale nie na papierze. Raz po raz agencje donoszą, że znów na jakimś stadionie, strzałem w kark, pozbawiono życia kolejnych kilku czy kilkunastu "wrogów ludu", czyli łapowników. Nie jestem pewien, czy ów zwyczaj wciąż funkcjonuje - ale całkiem niedawno rodzinom rozstrzelanym wysyłano rachunek za poniesione koszty, m.in. za zużytą amunicję.
Tak drastyczne metody nie pomagają. Korupcja kwitnie i ma się dobrze; zdaniem tak chińskich, jak i zagranicznych analityków zaczyna poważnie zagrażać wzrostowi gospodarczemu i stabilności ekonomicznej kraju. A wraz z zaostrzeniem represji wzrasta jedynie stawka, jaką trzeba dać, żeby urzędnikowi opłacało się ryzykować.
Teraz chińska Kom-Partia ucieka do przodu. Jest problem, trzeba powołać spec-instytucję.
Alternatywny pomysł - żeby zmniejszać pole potencjalnej korupcji, czyli ograniczać udział sektora publicznego w gospodarce, zakres urzędowej kontroli na rynku, a przede wszystkim minimalizować uznaniowość decyzji administracyjnych - nie, to się komunistom w pałach nie mieści. Nawet komunistom co nieco zreformowanym.
Chinami się specjalnie nie martwię.
Analogiami się martwię.
Tu był kiedyś blog, ale już nie ma i nie będzie. Przykro mi, nie mam czasu ani zdrowia ;-)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka