wysoka.kwota.wolna wysoka.kwota.wolna
92
BLOG

Trzy góry

wysoka.kwota.wolna wysoka.kwota.wolna Kultura Obserwuj notkę 0

Próbuję sobie przypomnieć jak i gdzie chodziłem w zeszłym tygodniu, po lesie zasadniczo, bo inne chodzenie, cóż tu wspominać i jaka przyjemność, żadna. W jakie dni i jaka trasa. Leżę jeszcze i próbuję przypomnieć sobie. Wtorek rynek, na pieszo tam i z powrotem, bilety kosztują 8 zł, tzn dwa po 4 zł, ukraińcy mają darmowe przejazdy. Jeszcze nie emeryt więc nie mam zniżek, migawka roczna ponad 1 tys zł. Nie kupię i koniec. Na rynku zakupy za kilkanaście zł więc jaki sens ekonomiczny, gdybym zapłacił za bilety. Biedny ja polak no może nie polak, bo polak, cóż to znaczy, tutejszy raczej, a Polska mnie nie interesuje zwłaszcza taka jak dziś, gdy starzec Kaczyński przepełniony nienawiścią do rosjan, uraz czysto osobisty, znów coś bredzi o Smoleńsku i płaszczy się przed ukraińcami, i wpycha nas wraz z swoją partią i nieudolnym premierem, prezydentem w sojusze i przyjaźnie, teraz amerykańsko-ukraińskie. Znów bredzi o Smoleńsku, nie wiem, nie znam się i nie wnikam ale osobiste urazy w polityce, skrajny osobisty egoizm oraz głupota tych na najwyższych stołkach, mierne i nikczemne. Miało jednak nic nie być o polityce. Poniedziałek Leroy Merlin, poszedłem, pieszo, później pojechałem na działkę, 4 zł bilet jednak, żona dzwoniła z pretensją, że ja tylko do lasu,  więc pojechałem do niej na działkę trochę pomóc. Wtorek, środa ciepło i piękna pogoda. Wtorek rynek. Środa las. Czwartek Auchan, dwa bilety po 4 zł, kupiliśmy tanie stołki do kuchni, a po południu las. Piątek, sobota śnieg i ochłodzenie, siedzę w domu. W oszę ukraińcy, ukraińska mowa, nie widzę aby bojkotowali, łażą i kupują. Zelensky powinien ich ukarać, bo chyba bojkot jest, a oni co olewają swojego wodza. Bojkotować powinni polacy a ukraińcy kupują. Znów polityka. Las, las, ale coś poplątałem. Trzy góry. Wtorek. Chyba we wtorek był rynek, później las, wtorek chyba, bo wtorek zupa na obiad, nie zjadłem po powrocie z rynku tylko las, Modrzew, tam pojechałem "na gapę" bo znów 4 zł, o nie, o nie, miałbym znów 4 zł wydać a ci ukraińcy za darmo. Na Modrzew w dwie strony na pieszo to byłbym wykończony i jeszcze do południa rynek. Czyli wtorek, środa Modrzew, a w czwartek też miał być Modrzew ale autobus odjechał i idąc do dalszych przystanków aby nie stać i nie czekać jak głupi zmieniłem zamiar i zamiast na Modrzew poszedłem do Arturówka, zresztą już zmiana pogody jeszcze słonecznie ale zimno i późno było. W Arturówku pustki, tylko na ławce siedział Grzesiu Hokeista, tak go określam, siedział na ławce, o dziwo, bo zawsze na rowerze. Grzesiu to dawny hokeista, Podhale a później ŁKS, kiedyś lat temu kilkanaście graliśmy w piłkę i stąd znajomość. Dawny zawodowy hokeista więc lubi aktywność fizyczną. Siedział i ja usiadłem, później minął nas "Jezus Chrystus" zbierający puszki po piwie z pojemników na śmieci przy alejkach w Arturówku. Pustki były, tylko my dwaj i ten Jezus, zarośnięty jak Jezus, stąd tak go określam. Długie włosy i broda, wysoki, szczupły. Znamy się tylko z widzenia, tzn ja go znam, widuję jak on idzie samotny w sytym tłumie pospolitych egoistów. Widzę go często od lat kilku. W tłumie to było w niedzielę, byliśmy z żoną w Arturówku, niedziela dla żony, piękna pogoda, tłumy mieszczan a i ukraińcy, bo w Prząśniczce mieszkają. Cała Prząśniczka ukraińska od wielu lat. W niedzielę też Jezus Chrystus zbierał puszki. Sam w tłumie, a tłum żarł, pączki, lody, parówki, gofry i nie żegnał się,  nie widział Go. Takie czasy, tacy ludzie. Teraz niektórzy modlą się do ukraińcow, nowa religia "neokonserwatywna". Ale miało być o trzech górach. Babia, Grzybowa, Kamienna. Zamykam oczy i widzę jak chodzę i którędy. Teren raczej pofałdowany, górki, dołki, podejścia i zejścia oraz wystające korzenie. Tak więc spasły mieszczuch raczej tam nie zagląda, zresztą trudno tam chodzi się. Poznać, obejść wszystkie ścieżki taki mam zamiar. 

Taki przydługi i nudny wstęp, o trzech górach jeszcze będzie, nic ciekawego dla gawiedzi, dla mnie tylko ciekawe...

Trzy góry, czyli wtorek i środa tam byłem a nie środa, czwartek. To właśnie próbowałem sobie przypomnieć  jakie dni tygodnia ale to przecież proste do przypomnienia. I jaka trasa,  to trudniejsze, jakie leśne ścieżki, o ile środa pamiętam dokładnie to wtorkowa trasa trochę zapomniałem, być może byłem zbyt zamyślony albo "czysto mechanicznie" chodziłem.

programista kiedyś, teraz tylko chodzę

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura