Mam niskie poczucie własnej wartości. Wynika ono z moich wad, na przykład narcyzmu, jak również mojej przeszłości (piątkowy uczeń). Mówię o moim trzeźwym spojrzeniu na siebie, bo wcześniej oczywiście byłem panem świata i mędrcem przedwiecznym.
Nie chcę do tego wracać, dlatego też nie popadam w samouwielbienie. Nawet więcej - jeśli ktoś mnie docenia, czuję się tym zawstydzony. Jeśli ktoś mówi, że się nadaję, mam całe pokłady argumentów, że nie.
Ktoś jednak uwierzył we mnie na tyle, że mnie zatrudnił i dał mi pracę na stanowisku, które kiedyś mi się marzyło. Teraz się z tym mierzę, spokojnie (starając się), bo twierdzę, że Bóg Jakkolwiek Go Pojmuję nigdy nie daje mi na ramiona większego ciężaru niż jestem w stanie unieść. Jakoś radzę sobie z tym wszystkim, starając się wykonać swoją pracę z sercem.
Być może zaczynam siebie doceniać. Będę się pilnować, by nie zacząć się przeceniać. Stąd bowiem już krok do taniej promocji.